Nawet nie będę jakoś specjalnie komentować tego, co tutaj napisałam, bo doskonale wiem, że jest to słabe. Także no. Każdego, kto czytał proszę o choć krótki komentarz podsumowujący całe opowiadanie. Przydadzą się nawet uwagi o tym, co mogłabym poprawić w stylu swojego pisania, co zmienić itd. ENJOY!
Niall stał przez ogromnym lustrem, które mieściło się w pokoju Malika. Jego oczy wędrowały po jego odbiciu, a jego mina wyrażała niesmak. Był jedynie w samych bokserkach. Zayn stanął w rogu pokoju patrząc na swojego chłopaka ze smutkiem w oczach. Doskonale wiedział, że znowu jest zajęty ocenianiem własnego ciała. Horan uważał, że jest brzydki, beznadziejny i wręcz oblepiony tłuszczem, pomimo tego, że w wielu miejscach jego kości wręcz odstawały od reszty ciała. Dla bruneta był on idealny, bo ten patrzył na niego oczami miłości.
Starszy chłopak podszedł do blondyna i objął go od tyłu, kładąc swoje dłonie na jego biodrach i kładąc swoją brodę na jego ramieniu.
- Jesteś piękny - stwierdził wpatrując się prosto w oczy ukochanego na odbiciu. Nie odpowiedział mu. - Skarbie, przestań się zadręczać. Nie obchodzi mnie, co myślą o tobie inni ani co o tobie mówią. Kocham cię takiego jaki jesteś i nie zamierzam zamieniać cię na kogoś innego. Dla mnie jesteś najlepszym, co tylko mogłem sobie wymarzyć - wyszeptał wprost do ucha młodszego. Chłopak ponownie nie odpowiedział, ale Malik widział w jego oczach łzy, a chwilę później jego twarz przed własną i uczucie jego ust na swoich.
- Kocham cię - wydusił z siebie w końcu Niall i nie oczekiwał nawet odpowiedzi, bo wiedział, że mulat czuje to samo.
~*~
Harry wysiadł z samolotu, którym leciał z Londynu prosto do Kanady. Zaraz za nim szedł jego przyjaciel - Ed Sheeran, z którym przyleciał na premierę filmu, do którego nagrał piosenkę. Styles był bardzo dumny z przyjaciela, ponieważ ścieżka dźwiękowa do produkcji znanego reżysera, to bardzo duże osiągnięcie.
Kilka godzin później szli już wzdłuż czerwonego dywanu oblegani zewsząd przez fotoreporterów, którzy robili im zdjęcia tylko po to, żeby następnego dnia dodać do nich pierwszą lepszą plotkę i spowodować skandal.
Styles w głębi duszy zastanawiał się, czy spotka gdzieś tu Rosie, a jeśli tak, to co się stanie? Rozglądał się na boki w poszukiwaniu dziewczyny, ale nie chciał się do tego przyznać nawet przed samym sobą.
I nagle ją zobaczył. Miała na sobie czerwoną sukienkę, która idealnie podkreślała kolor jej oczu. Nie widział ich, ale znał ich odcień doskonale. W jednym momencie chciał ruszyć w jej kierunku i zamienić z nią choć kilka słów, ale nie mógł. Jakby jakaś siła trzymała go w miejscu, powstrzymując go przed pobiegnięciem za nią. A może był to jednak widok chłopaka, który podszedł do Rosie i pocałował ją wprost w usta? I wtedy Harry już wiedział, że nie chce jej widzieć. Zauważył jednak, że dziewczyna także go zauważyła, a gdy tylko ich oczy się spotkały, spuściła głowę wpatrując się w swoje czarne szpilki. Po tych kilku miesiącach nie była nawet zdolna spojrzeć mu w oczy. Nagle owinęła swoje ramiona wokół szyi nieznajomego chłopaka i wyszeptała mu coś na ucho, ucałowała w policzek, a później odeszła. Harry był prawie pewny, że było to pożegnanie, ale czy takie samo jak ich?
Przyjaciele jechali wypożyczonym samochodem na after party po premierze, a w głowie zielonookiego wciąż tkwiła ta jedna dziewczyna, którą dane mu było spotkać znowu po dość długim czasie. Nie było mu przykro, był raczej poirytowany jej zachowaniem.
Stojąc na skrzyżowaniu i czekając aż czerwone światło zamieni się na zielone, na chodniku dostrzegł czule żegnającą się parę. Zastanawiał się, czy było to ich ostatnie pożegnanie. Przypomniała mu się jego ostatnia rozmowa z młodą Wilson. Wtedy ona już wiedziała, że "kolejnego razu" już nie będzie. Może tamci też już to wiedzieli? Może on, może ona. Może któraś ze stron już podjęła decyzję, że więcej się nie zobaczą. Nikt przecież nie podejdzie do ciebie i nie zapyta się, czy może złamać ci serce.
środa, 26 lutego 2014
wtorek, 11 lutego 2014
Rozdział VIII
Już jest sprawdzony (chyba można tak powiedzieć xd). Przed Wami ostatni rozdział, a w niedzielę/poniedziałek, późnym wieczorem, będzie epilog. No i jeśli kogoś to ciekawi - zabrałam się za nowe opowiadanie :) (Wspomnę też, że to jest jeden z dłuższych rozdziałów, które kiedykolwiek napisałam, jeśli nie najdłuższy o.o)
ENJOY!
Harry niespiesznie rozwarł swoje powieki, ukazując dwie zielone tęczówki światłu dziennemu. Przetarł dłońmi zmęczone oczy i delikatnie podniósł się do pozycji siedzącej. Poprzedniego dnia wrócił dość późno od Rosie, choć zdawał sobie sprawę z tego, że będzie musiał wstać dość wcześnie rano. Stwierdził, że w życiu młodej Wilson w ostatnim czasie dzieje się dość dużo przykrych rzeczy, więc postanowił sprawić jej przyjemność i w końcu zabrać ją na prawdziwą randkę. W końcu była jego dziewczyną, prawda?
Podniósł się z łóżka i w samych bokserkach powędrował prosto do kuchni. Przekraczając próg zobaczył Louisa, który grzebał łyżką w misce pełnej płatków z mlekiem. Podszedł do lodówki i otworzył jej drzwiczki, ale jedyne, co w niej było, to resztki masła i jakiś ser, więc zatrzasnął je z powrotem, decydując się, że jednak zje to samo, co jego przyjaciel. To aż dziwne, że w domu, w którym mieszkało aż pięciu milionerów, lodówka świeciła pustkami.
- Lou, zeżarłeś prawie wszystko - wyjęczał, gdy zorientował się, że w pudełku pozostało płatków tylko na jedną porcję.
- No - odpowiedział szatyn, który siedział przed nim i wzruszył nonszalancko ramionami przy tym głośno przeżuwając swoje śniadanie. Taki właśnie był Tomlinson - wredny, opryskliwy, ale właśnie za to wszyscy go kochali, bo to Louis. Harry westchnął ostentacyjnie i skończył przyrządzać swój posiłek.
W połowie posiłku dołączył do nich Liam, a teraz z korytarza dobiegały do nich wesołe chichoty. Po chwili do pomieszczenia wparowali Niall i Zayn. Spojrzenia pozostałej trójki, która siedziała przy stole od razu skierowały się na ich splecione dłonie.Gdy tylko blondyn i brunet zorientowali się, że przyjaciele na nich patrzą, przestali się śmiać i zawstydzeni odsunęli się od siebie zajmując się czymś innym.
- Ominęło nas coś? - zapytał Harry podnosząc lewą brew. Przez dość długi czas przebywał więcej z Rosie, niż w domu, więc nie był zbyt dobrze poinformowany o tym, co działo się ostatnio.-
- Właściwie, to omija cię wszystko - skwitował złośliwie Tomlinson.
- Jak widzisz, to ciebie też coś ominęło, więc nie bądź taki mądry - uciszył go Payne, patrząc na niego z wyższością, ponieważ miał rację co do tego, że coś jest między tamtą dwójką.
Po skończonym jedzeniu Styles wstał od stołu i wrócił do swojej sypialni. Podniósł z szafki nocnej swój telefon i po krótkim wahaniu wybrał numer Rosie. Było jeszcze dość wcześnie, ale był pewny, że dziewczyna już wstała.
- Halo? - w jej głosie można było usłyszeć odrobinę smutku.
- Cześć, Rosie - Harry znowu się zawahał.
- Stało się coś? - zapytała niepewna. Chłopak westchnął.
- Nie. Chociaż właściwie... - wziął głęboki oddech. - Masz czas dzisiaj wieczorem?
- Harry, ja nie mam znajomych oprócz was, więc jeśli nie jestem z wami, to pewnie kiszę się w domu siedząc przed telewizorem - zaśmiała się.
- Więc... czy chciałabyś pójść ze mną na jakiś spacer, czy coś? Znamy się już dość długo, a nawet nie byliśmy nigdzie bez odgrywania tego całego, marnego teatrzyku - zaproponował, trzymając kciuk od lewej ręki, mając nadzieję, że dziewczyna jednak się zgodzi.
- Myślę, że byłoby fajnie - odparła, a chłopak odetchnął delikatnie. Rosie wiedziała, że przekona się do niego prędzej czy później, ale nie myślała, ze stanie się to tak szybko. Mimo wszystko, to spotkanie mogło być dla nich doskonałym krokiem w przód.
- Przyjadę po ciebie o 19 i proszę, ubierz sukienkę, byłbym bardzo zadowolony - nie wiedział, czy takie stawianie na swoim było odpowiednie, ale warto było spróbować.
- Okej, do zobaczenia - skwitowała Wilson, a on odpowiedział jej tym samym i zakończył połączenie.
~*~
Zayn usiadł na swoim łóżku zrezygnowany. Po raz kolejny tego wieczoru spojrzał na drzwi swojej szafy, które były rozwarte. Ze środka wręcz wysypywały się ubrania. Miał ich dość sporo, ale nie był żadnym strojnisiem, po prostu lubił dobrze wyglądać, okej? Zdecydowali z Niallem, że chłopak przeniesie się do pokoju bruneta, co niestety wymagało uskromnienia nieco dobytku ich obojga. W domu było prawie cicho - reszta chłopców pojechała do swoich dziewczyn, a Niall podśpiewywał w swoim pokoju najnowszą piosenkę Katy Perry. Malik westchnął i postanowił, że pójdzie zobaczyć jak idą porządki jego chłopakowi.
W pomieszczeniu po drugiej stronie korytarza krzątał się farbowany blondyn, dzieląc swoje ubrania na uporządkowane grupki. W momencie, gdy składał jedną z koszulek, która nawet nie należała do niego (zapewne była któregoś z chłopców), poczuł na swoich biodrach czyjeś dłonie, a następnie usta tejże osoby dotknęły tylnej części jego karku.
- Przestraszyłeś mnie, Zee - powiedział cicho, jakby głośniejsze słowo mogło zniszczyć tą chwilę.
- Nie masz się czego bać, kochanie - odpowiedział starszy, obrócił przodem do siebie i złożył na jego ustach delikatny pocałunek.
Niall objął starszego swoimi ramionami i przyciągnął bliżej siebie ponownie całując. Po chwili obaj wylądowali na łóżku. Malik sięgnął do koszulki blondyna i zdjął ją z małą pomocą. Z fascynacją spojrzał na klatkę piersiową swojego chłopaka i przejechał palcami po delikatnie wystających żebrach. Przejechał jeszcze raz po jego ciele od samej szyi w dół, a gdy zahaczył palcem wskazującym o szlufkę w jego spodniach, spojrzał na niego sprawdzając jak na to zareagował. Irlandczyk wzdrygnął się i zacisnął oczy. On jednak postanowił nie zrażać się tym i kontynuował to, co zaczął. Prawą ręką spróbował odpiąć guzik przy spodniach Nialla, ale ten odepchnął go mocno, wstał z łóżka i podszedł do okna obejmując swoją nagą klatkę piersiową ramionami, wcześniej posyłając wrogie spojrzenie dziewczynie, która stała a mulatem i była widoczna tylko dla niego. Znowu przyszła go zadręczać.
- Niall, ja... przepraszam. Nie powinienem - Zayn podszedł do niego, kładąc swoją ciemną dłoń na jego bladym ramieniu.
- Nie dotykaj mnie! - wykrzyknął blondyn strzepując jego rękę.
- Rozumiem, że...
- Nie! Nic nie rozumiesz i nigdy nie zrozumiesz! - wykrzyknął Horan i pobiegł do łazienki, zostawiając Malika samego.
~*~
Harry zaparkował przed domem Rosie, ale postanowił jeszcze przez chwilę posiedzieć w środku pojazdu. Przez całą drogę zastanawiał się, czy aby na pewno chcę tworzyć z dziewczyną prawdziwy związek. Chciał. I oto tego wieczoru miał ją o to zapytać. Był prawie w 100% pewny, że młoda Wilson się zgodzi, jednak zawsze pozostawał cień szansy, że będzie do tego negatywnie nastawiona. Wziął głęboki oddech, wyszedł z auta i uprzednio je zamykając, podszedł do drzwi od mieszkania. Po tym, jak zapukał, otworzyła mu dziewczyna, która, o dziwo, wcale nie była ubrana w sukienkę tak, jak obiecała. Ona nawet nie była ubrana elegancko! Miała na sobie po prostu jeansy i lekko spraną koszulkę.
- Cześć, Hazz. Cieszę się, że przyszedłeś. Mógłbyś pomóc mi z pakowaniem? - zapytała, jakby nigdy nic.
- W... pakowaniu? - zapytał zaskoczony i zdezorientowany, wchodząc do środka, a ona zamknęła za nim drzwi.
Weszli do je pokoju, gdzie Styles zobaczył na wpół zapakowane walizki.
- Wyjeżdżasz gdzieś?
- Do Kanady - odpowiedziała dziewczyna widocznie uradowana.
- Kanady? A nie mieliśmy przypadkiem dzisiaj razem wyjść? Czemu nic nie mówiłaś? - Harry był zły, a co gorsza zaczynał czuć się zawiedziony.
- Wiem, przepraszam. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Dostałam telefon godzinę temu, a nie chciałam odwoływać naszego spotkania, bo miałam nadzieję jeszcze się z tobą pożegnać, bo przecież nie wiadomo, kiedy się zobaczymy... czy w ogóle jeszcze się zobaczymy - końcówkę zdania dodała ledwo słyszalnie, jakby trochę zasmucona.
- Jak to, że się nie zobaczymy? - zapytał zielonooki. Teraz naprawdę czuł się wystawiony do wiatru.
- Jak już mówiłam - wyjeżdżam do Kanady. Tamtejsza wytwórnia chce podpisać ze mną umowę i to wartą naprawdę wiele, ale jest jeden haczyk - muszę się tam przeprowadzić na stałe i zerwać dotychczasowe umowy, co oznacza, że nasza umowa i ten cały "cyrk" - zrobiła palcem kółeczko w powietrzu, mając na myśli swoją relację z Harrym - musi dobiec końca. Zdążyłam cię polubić i naprawdę mi przykro, ale zrozum, dla mnie to naprawdę doskonała szansa - zapewniła.
- Rozumiem... ale co z nami? - zapytał. Widać po nim było, że czuł się skrzywdzony.
- Jak to: z nami? O co chodzi? - zapytała wyraźnie zaskoczona Rosie.
- Bo wiesz, chciałem... - przerwała mu:
- Myślałam, że jesteś na tyle mądry, że nigdy nie było żadnego nas, nie ma i nigdy nie będzie - oznajmiła wpatrując się w niego.
- Przepraszam - westchnął. - Odwieźć cię na lotnisko? - zaoferował. Jeśli to miało być ich ostatnie spotkanie, to chciał spędzić z nią jak najwięcej czasu.
~*~
- Spróbuj mi wytłumaczyć, co ci jest, proszę - odezwał się Zayn, gdy stali razem w pustym pokoju.
- Nie zrozumiesz - zadecydował Niall.
- Może nie zrozumiem, ale mogę spróbować - zapewnił, na co Horan westchnął.
- Miałem kiedyś przyjaciółkę, która zginęła w wypadku samochodowym. Naprawdę ją uwielbiałem, była świetna, ale z czasem niestety stała się zbyt... wredna. Narzekała na każdą moją decyzję, nic jej nie pasowało. Teraz, gdy nie żyje, zaczęła mi się ukazywać jako coś w rodzaju wspomnienia, które zadręcza mnie tym. Przez nią nienawidzę siebie. Nie pytaj o więcej, może kiedyś ci powiem - opowiedział na krótkim wdechu, nadal nie patrząc na Malika.
- Nie chcę tego z ciebie wyciągać, ale mam nadzieję, że kiedyś jednak zdecydujesz się, opowiedzieć mi całą historię. Chcę też, żebyś wiedział, że cię uwielbiam, jesteś dla mnie wszystkim i nie chcę, żebyś czuł się źle, będąc sobą - zapewnił Zayn obejmując swojego patnera.
- Jestem beznadziejny - wyszeptał Horan dusząc w sobie szloch.
- Nie jesteś. Dla mnie jesteś idealny - przytulił go mocno. - Kocham cię - wyszeptał wprost do jego ucha.
~*~
Harry stał przy dużym oknie na lotnisku, które wychodziło prosto na pas startowy, z którego miał startować samolot Rosie. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Jednocześnie chciało mu się płakać i śmiać. Wiedział, że stracił kogoś ważnego w swoim życiu, ale jednocześnie strasznie bawiła go jego naiwność. Niestety był to raczej czarny humor. Jak mógł pomyśleć, że dziewczyna lubiła go bardziej niż tylko kolegę lub przyjaciela?
Ta sama burza myśli działa się kilkaset metrów dalej - w głowie Rosie. Przekonała się już, że Styles nie jest jej obojętny, ale to była jej życiowa szansa, która najprawdopodobniej miała się już nigdy nie powtórzyć. Od tego wyjazdu zależało naprawdę wiele. Nie chciała zmarnować takiej szansy. Ostatni raz spojrzała w szybę w ścianie lotniska i widząc tam cień, który był prawdopodobnie sylwetką Harry'ego, starła łzę, która leciała po jej policzku.
Niektóre rzeczy nie zaczynają się po to, żeby zakończyć happy endem. Czasami inni decydują za nas, a czasami to my wychodzimy złemu zakończeniu na przeciw. Dokonamy złych wyborów w złych momentach i przez to znajdujemy się w nie tych ramionach, w których powinniśmy, bo tamte też zabłądziły podczas podejmowania decyzji. Wiesz, czasami podejmujemy decyzje wbrew sobie. Próbujemy złamać swoje uczucia, myśląc, że to coś zmieni, że to sprawi, że nasze życie będzie prostsze. Mówimy coś wbrew sobie, bo tego wymagają od nas inni. Gubimy się jak małe dzieci i szukamy winy we wszystkich, tylko nie w sobie.
ENJOY!
Harry niespiesznie rozwarł swoje powieki, ukazując dwie zielone tęczówki światłu dziennemu. Przetarł dłońmi zmęczone oczy i delikatnie podniósł się do pozycji siedzącej. Poprzedniego dnia wrócił dość późno od Rosie, choć zdawał sobie sprawę z tego, że będzie musiał wstać dość wcześnie rano. Stwierdził, że w życiu młodej Wilson w ostatnim czasie dzieje się dość dużo przykrych rzeczy, więc postanowił sprawić jej przyjemność i w końcu zabrać ją na prawdziwą randkę. W końcu była jego dziewczyną, prawda?
Podniósł się z łóżka i w samych bokserkach powędrował prosto do kuchni. Przekraczając próg zobaczył Louisa, który grzebał łyżką w misce pełnej płatków z mlekiem. Podszedł do lodówki i otworzył jej drzwiczki, ale jedyne, co w niej było, to resztki masła i jakiś ser, więc zatrzasnął je z powrotem, decydując się, że jednak zje to samo, co jego przyjaciel. To aż dziwne, że w domu, w którym mieszkało aż pięciu milionerów, lodówka świeciła pustkami.
- Lou, zeżarłeś prawie wszystko - wyjęczał, gdy zorientował się, że w pudełku pozostało płatków tylko na jedną porcję.
- No - odpowiedział szatyn, który siedział przed nim i wzruszył nonszalancko ramionami przy tym głośno przeżuwając swoje śniadanie. Taki właśnie był Tomlinson - wredny, opryskliwy, ale właśnie za to wszyscy go kochali, bo to Louis. Harry westchnął ostentacyjnie i skończył przyrządzać swój posiłek.
W połowie posiłku dołączył do nich Liam, a teraz z korytarza dobiegały do nich wesołe chichoty. Po chwili do pomieszczenia wparowali Niall i Zayn. Spojrzenia pozostałej trójki, która siedziała przy stole od razu skierowały się na ich splecione dłonie.Gdy tylko blondyn i brunet zorientowali się, że przyjaciele na nich patrzą, przestali się śmiać i zawstydzeni odsunęli się od siebie zajmując się czymś innym.
- Ominęło nas coś? - zapytał Harry podnosząc lewą brew. Przez dość długi czas przebywał więcej z Rosie, niż w domu, więc nie był zbyt dobrze poinformowany o tym, co działo się ostatnio.-
- Właściwie, to omija cię wszystko - skwitował złośliwie Tomlinson.
- Jak widzisz, to ciebie też coś ominęło, więc nie bądź taki mądry - uciszył go Payne, patrząc na niego z wyższością, ponieważ miał rację co do tego, że coś jest między tamtą dwójką.
Po skończonym jedzeniu Styles wstał od stołu i wrócił do swojej sypialni. Podniósł z szafki nocnej swój telefon i po krótkim wahaniu wybrał numer Rosie. Było jeszcze dość wcześnie, ale był pewny, że dziewczyna już wstała.
- Halo? - w jej głosie można było usłyszeć odrobinę smutku.
- Cześć, Rosie - Harry znowu się zawahał.
- Stało się coś? - zapytała niepewna. Chłopak westchnął.
- Nie. Chociaż właściwie... - wziął głęboki oddech. - Masz czas dzisiaj wieczorem?
- Harry, ja nie mam znajomych oprócz was, więc jeśli nie jestem z wami, to pewnie kiszę się w domu siedząc przed telewizorem - zaśmiała się.
- Więc... czy chciałabyś pójść ze mną na jakiś spacer, czy coś? Znamy się już dość długo, a nawet nie byliśmy nigdzie bez odgrywania tego całego, marnego teatrzyku - zaproponował, trzymając kciuk od lewej ręki, mając nadzieję, że dziewczyna jednak się zgodzi.
- Myślę, że byłoby fajnie - odparła, a chłopak odetchnął delikatnie. Rosie wiedziała, że przekona się do niego prędzej czy później, ale nie myślała, ze stanie się to tak szybko. Mimo wszystko, to spotkanie mogło być dla nich doskonałym krokiem w przód.
- Przyjadę po ciebie o 19 i proszę, ubierz sukienkę, byłbym bardzo zadowolony - nie wiedział, czy takie stawianie na swoim było odpowiednie, ale warto było spróbować.
- Okej, do zobaczenia - skwitowała Wilson, a on odpowiedział jej tym samym i zakończył połączenie.
~*~
Zayn usiadł na swoim łóżku zrezygnowany. Po raz kolejny tego wieczoru spojrzał na drzwi swojej szafy, które były rozwarte. Ze środka wręcz wysypywały się ubrania. Miał ich dość sporo, ale nie był żadnym strojnisiem, po prostu lubił dobrze wyglądać, okej? Zdecydowali z Niallem, że chłopak przeniesie się do pokoju bruneta, co niestety wymagało uskromnienia nieco dobytku ich obojga. W domu było prawie cicho - reszta chłopców pojechała do swoich dziewczyn, a Niall podśpiewywał w swoim pokoju najnowszą piosenkę Katy Perry. Malik westchnął i postanowił, że pójdzie zobaczyć jak idą porządki jego chłopakowi.
W pomieszczeniu po drugiej stronie korytarza krzątał się farbowany blondyn, dzieląc swoje ubrania na uporządkowane grupki. W momencie, gdy składał jedną z koszulek, która nawet nie należała do niego (zapewne była któregoś z chłopców), poczuł na swoich biodrach czyjeś dłonie, a następnie usta tejże osoby dotknęły tylnej części jego karku.
- Przestraszyłeś mnie, Zee - powiedział cicho, jakby głośniejsze słowo mogło zniszczyć tą chwilę.
- Nie masz się czego bać, kochanie - odpowiedział starszy, obrócił przodem do siebie i złożył na jego ustach delikatny pocałunek.
Niall objął starszego swoimi ramionami i przyciągnął bliżej siebie ponownie całując. Po chwili obaj wylądowali na łóżku. Malik sięgnął do koszulki blondyna i zdjął ją z małą pomocą. Z fascynacją spojrzał na klatkę piersiową swojego chłopaka i przejechał palcami po delikatnie wystających żebrach. Przejechał jeszcze raz po jego ciele od samej szyi w dół, a gdy zahaczył palcem wskazującym o szlufkę w jego spodniach, spojrzał na niego sprawdzając jak na to zareagował. Irlandczyk wzdrygnął się i zacisnął oczy. On jednak postanowił nie zrażać się tym i kontynuował to, co zaczął. Prawą ręką spróbował odpiąć guzik przy spodniach Nialla, ale ten odepchnął go mocno, wstał z łóżka i podszedł do okna obejmując swoją nagą klatkę piersiową ramionami, wcześniej posyłając wrogie spojrzenie dziewczynie, która stała a mulatem i była widoczna tylko dla niego. Znowu przyszła go zadręczać.
- Niall, ja... przepraszam. Nie powinienem - Zayn podszedł do niego, kładąc swoją ciemną dłoń na jego bladym ramieniu.
- Nie dotykaj mnie! - wykrzyknął blondyn strzepując jego rękę.
- Rozumiem, że...
- Nie! Nic nie rozumiesz i nigdy nie zrozumiesz! - wykrzyknął Horan i pobiegł do łazienki, zostawiając Malika samego.
~*~
Harry zaparkował przed domem Rosie, ale postanowił jeszcze przez chwilę posiedzieć w środku pojazdu. Przez całą drogę zastanawiał się, czy aby na pewno chcę tworzyć z dziewczyną prawdziwy związek. Chciał. I oto tego wieczoru miał ją o to zapytać. Był prawie w 100% pewny, że młoda Wilson się zgodzi, jednak zawsze pozostawał cień szansy, że będzie do tego negatywnie nastawiona. Wziął głęboki oddech, wyszedł z auta i uprzednio je zamykając, podszedł do drzwi od mieszkania. Po tym, jak zapukał, otworzyła mu dziewczyna, która, o dziwo, wcale nie była ubrana w sukienkę tak, jak obiecała. Ona nawet nie była ubrana elegancko! Miała na sobie po prostu jeansy i lekko spraną koszulkę.
- Cześć, Hazz. Cieszę się, że przyszedłeś. Mógłbyś pomóc mi z pakowaniem? - zapytała, jakby nigdy nic.
- W... pakowaniu? - zapytał zaskoczony i zdezorientowany, wchodząc do środka, a ona zamknęła za nim drzwi.
Weszli do je pokoju, gdzie Styles zobaczył na wpół zapakowane walizki.
- Wyjeżdżasz gdzieś?
- Do Kanady - odpowiedziała dziewczyna widocznie uradowana.
- Kanady? A nie mieliśmy przypadkiem dzisiaj razem wyjść? Czemu nic nie mówiłaś? - Harry był zły, a co gorsza zaczynał czuć się zawiedziony.
- Wiem, przepraszam. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Dostałam telefon godzinę temu, a nie chciałam odwoływać naszego spotkania, bo miałam nadzieję jeszcze się z tobą pożegnać, bo przecież nie wiadomo, kiedy się zobaczymy... czy w ogóle jeszcze się zobaczymy - końcówkę zdania dodała ledwo słyszalnie, jakby trochę zasmucona.
- Jak to, że się nie zobaczymy? - zapytał zielonooki. Teraz naprawdę czuł się wystawiony do wiatru.
- Jak już mówiłam - wyjeżdżam do Kanady. Tamtejsza wytwórnia chce podpisać ze mną umowę i to wartą naprawdę wiele, ale jest jeden haczyk - muszę się tam przeprowadzić na stałe i zerwać dotychczasowe umowy, co oznacza, że nasza umowa i ten cały "cyrk" - zrobiła palcem kółeczko w powietrzu, mając na myśli swoją relację z Harrym - musi dobiec końca. Zdążyłam cię polubić i naprawdę mi przykro, ale zrozum, dla mnie to naprawdę doskonała szansa - zapewniła.
- Rozumiem... ale co z nami? - zapytał. Widać po nim było, że czuł się skrzywdzony.
- Jak to: z nami? O co chodzi? - zapytała wyraźnie zaskoczona Rosie.
- Bo wiesz, chciałem... - przerwała mu:
- Myślałam, że jesteś na tyle mądry, że nigdy nie było żadnego nas, nie ma i nigdy nie będzie - oznajmiła wpatrując się w niego.
- Przepraszam - westchnął. - Odwieźć cię na lotnisko? - zaoferował. Jeśli to miało być ich ostatnie spotkanie, to chciał spędzić z nią jak najwięcej czasu.
~*~
- Spróbuj mi wytłumaczyć, co ci jest, proszę - odezwał się Zayn, gdy stali razem w pustym pokoju.
- Nie zrozumiesz - zadecydował Niall.
- Może nie zrozumiem, ale mogę spróbować - zapewnił, na co Horan westchnął.
- Miałem kiedyś przyjaciółkę, która zginęła w wypadku samochodowym. Naprawdę ją uwielbiałem, była świetna, ale z czasem niestety stała się zbyt... wredna. Narzekała na każdą moją decyzję, nic jej nie pasowało. Teraz, gdy nie żyje, zaczęła mi się ukazywać jako coś w rodzaju wspomnienia, które zadręcza mnie tym. Przez nią nienawidzę siebie. Nie pytaj o więcej, może kiedyś ci powiem - opowiedział na krótkim wdechu, nadal nie patrząc na Malika.
- Nie chcę tego z ciebie wyciągać, ale mam nadzieję, że kiedyś jednak zdecydujesz się, opowiedzieć mi całą historię. Chcę też, żebyś wiedział, że cię uwielbiam, jesteś dla mnie wszystkim i nie chcę, żebyś czuł się źle, będąc sobą - zapewnił Zayn obejmując swojego patnera.
- Jestem beznadziejny - wyszeptał Horan dusząc w sobie szloch.
- Nie jesteś. Dla mnie jesteś idealny - przytulił go mocno. - Kocham cię - wyszeptał wprost do jego ucha.
~*~
Harry stał przy dużym oknie na lotnisku, które wychodziło prosto na pas startowy, z którego miał startować samolot Rosie. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Jednocześnie chciało mu się płakać i śmiać. Wiedział, że stracił kogoś ważnego w swoim życiu, ale jednocześnie strasznie bawiła go jego naiwność. Niestety był to raczej czarny humor. Jak mógł pomyśleć, że dziewczyna lubiła go bardziej niż tylko kolegę lub przyjaciela?
Ta sama burza myśli działa się kilkaset metrów dalej - w głowie Rosie. Przekonała się już, że Styles nie jest jej obojętny, ale to była jej życiowa szansa, która najprawdopodobniej miała się już nigdy nie powtórzyć. Od tego wyjazdu zależało naprawdę wiele. Nie chciała zmarnować takiej szansy. Ostatni raz spojrzała w szybę w ścianie lotniska i widząc tam cień, który był prawdopodobnie sylwetką Harry'ego, starła łzę, która leciała po jej policzku.
Niektóre rzeczy nie zaczynają się po to, żeby zakończyć happy endem. Czasami inni decydują za nas, a czasami to my wychodzimy złemu zakończeniu na przeciw. Dokonamy złych wyborów w złych momentach i przez to znajdujemy się w nie tych ramionach, w których powinniśmy, bo tamte też zabłądziły podczas podejmowania decyzji. Wiesz, czasami podejmujemy decyzje wbrew sobie. Próbujemy złamać swoje uczucia, myśląc, że to coś zmieni, że to sprawi, że nasze życie będzie prostsze. Mówimy coś wbrew sobie, bo tego wymagają od nas inni. Gubimy się jak małe dzieci i szukamy winy we wszystkich, tylko nie w sobie.
niedziela, 5 stycznia 2014
Rozdział VII
Tak, wiem, że dawno nie dodawałam, ale bardzo ciężko mi idzie z pisaniem, co z resztą widać po jakości rozdziału. Przepraszam. Powoli zbliżamy się do końca opowiadania - został jeszcze jeden rozdział + epilog. Mam już pomysł na nowe opowiadanie, jednak najpierw muszę mieć pewność, że ktoś to będzie czytał (to opowiadanie czyta może z 5 osób, a 2 komentują, więc nie wiem czy jest sens cokolwiek jeszcze pisać ._.).
ENJOY!
Dziewczynę obudziło delikatne głaskanie po policzku. Zdezorientowana otworzyła oczy, by zobaczyć kto jest tego sprawcą. Jej wzrok zatrzymał się na Harrym, który siedział obok na łóżku, lekko pochylając się nad jej ciałem.
- Um... hej? - nastolatka nie wiedziała w jaki sposób przywitać się z chłopakiem, który, jakby nie było, nocował w jej domu.
- Hej - odpowiedział. Jego głosem panowała jeszcze poranna chrypka. - Chciałem zrobić śniadanie, na co masz ochotę? - zapytał, a dziewczyna momentalnie skrzywiła się na wspomnienie o jedzeniu.
- Zjadłabym lekkiego omleta, jeśli mogę o to prosić - odpowiedziała, siląc się na mały uśmiech.
- Jak sobie życzysz - niespodziewanie obdarował dziewczynę pocałunkiem w czoło i z uśmiechem poderwał się z posłania, przy okazji ukazując swoje ciało, które było odziane tylko w czarne bokserki.
- Wiem, że się gapisz - rzucił, patrząc na nią przez ramię, na co lekko się zaczerwieniła.
- Więc może się ubierz - odpyskowała, rzucając w jego stronę jego koszulką, która złożona leżała na szafce nocnej tuż obok łóżka.
- Wolisz, żebym ubrał koszulkę? No cóż - podniósł materiał, który przed chwilą spadł na podłogę, pośpiesznie zarzucił go na swoje ciało, po czym wyszedł z pomieszczenia mrugając okiem, zostawiając za sobą Rosie, która po chwili wybuchnęła śmiechem.
Dziewczyna powoli wypełzła z łóżka, jednak postanowiła, że poranną toaletę wykona później. Podeszła tylko do dużego lustra, wiszącego w jej sypialni i przeczesała dłonią włosy, by nie były aż tak zmierzwione. Jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, który spowodowany był chłodem, więc chwyciła z komody bluzę, w której wczoraj przyjechał Styles. Trzymała ją przez chwilę w ramionach, zastanawiając się, czy aby na pewno powinna to zrobić. Po chwili rozmyślań założyła okrycie na swoje ramiona. Od materiału biło ciepło, co oznaczało, że bluza jeszcze niedawno musiała być używana przez właściciela. Rosie uśmiechnęła się delikatnie i dokładniej opatuliła się materiałem, wyczuwając wokół męski zapach chłopaka, a następnie ruszyła na śniadanie.
W kuchni ujrzała bruneta, który krzątał się między lodówką a stołem, ustawiając na nim potrzebne produkty. Odwrócił się do niej i posłał jej delikatny, uśmiech, na co ona odpowiedziała tym samym.
- Twój omlet jest już gotowy, możesz jeść - oznajmił, siadając na jednym z krzeseł i sam zabrał się za jedzenie swoich tostów z dżemem.
Przy stole panowała cisza, ale nie była ona zbyt niezręczna. Niestety, Harry wiedział, że za chwilę będzie musiał poruszyć temat, który nie będzie zbyt łatwy do przedyskutowania.
- Ros... wiem, że to dla ciebie trudne, ale równie dobrze wiem, że musimy o tym porozmawiać - zaczął, na co dziewczyna natychmiastowo się spięła. - Musisz iść na terapię, bo... po prostu nie można tak tego zostawić, okej? A ja nie jestem psychologiem i sam nie jestem w stanie ci pomóc - wytłumaczył.
Dziewczyna odłożyła swój widelec na talerz i zacisnęła usta w cienką linię.
- Wiesz sam, że kolejki do specjalistów są niesamowicie długie, będę musiała czekać jeszcze przynajmniej kilka miesięcy, a sama z sobą ledwo już wytrzymuję - po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
- Wiem, dlatego zanim wstałaś, wykonałem kilka telefonem i wyszło załatwiłem. Za... - spojrzał na zegar, wiszący nad stołem - dokładnie za dwie godziny mamy stawić się w ośrodku przy Coldbath Square.
- Ale... Boże, Harry - ucięła w połowie zdania.
- Potrzebujesz tego - odpowiedział, wstając ze swojego miejsca i podszedł do dziewczyny, przykucając przy jej krześle.
- Wiem, ale się boję - odpowiedziała, wtulając się w jego klatkę piersiową.
- Nie bój się, kochanie, wszystko będzie dobrze - odrzekł Styles, sam zaskoczony tym, w jaki sposób nazwał Rosie. - No już, teraz leć się ubrać, bo nie mamy zbyt dużo czasu, a ja tutaj posprzątam - zarządził.
Dziewczyna podniosła się ze swojego siedzenia i spojrzała na niego oczami pełnymi wdzięczności.
- Dziękuję - szepnęła, złożyła przelotny pocałunek na jego policzku i odeszła w stronę swojego pokoju. Harry stał otępiały kilka sekund, ale po chwili otrząsnął się i zaczął wkładać brudne naczynia do zmywarki. Zastanawiał się, czy to wszystko nie dzieje się za szybko. Jednego dnia kłócą się o co tylko mogą, a następnego dogadują się jakby znali się od wieków. Co jest nie tak?
Kiedy skończył sprzątać w kuchni, skierował się do pokoju Rosie, do którego drzwi były lekko uchylone, ukazując dziewczynę nadal ubraną w jego bluzę i krótkie spodenki. Stała przed szafą otworzoną na oścież i wybierała odpowiednie do założenia ubranie. Styles zakradając się, podszedł do niej i splótł swoje ręce na jej brzuchu, na co ta lekko wzdrygnęła się przestraszona. Odwróciła się przodem w jego stronę, ale spuściła głowę w dół, patrząc na swoje stopy.
- Harry... sama nie wiem co robię - szepnęła, unosząc głowę i patrząc mu w oczy. Ich twarze były coraz bliżej siebie, kiedy chłopak zrobił ostateczny krok i złączył ich usta razem, kładąc swoją dłoń na jej delikatnym policzku. Pocałunek był wolny i pełen emocji, których nie byli w stanie przekazać sobie słowami.
- Przepraszam, chyba nie powinnam - zaczęła Rosie, gdy już się od siebie oderwali.
- Nic się nie stało, uśmiechnij się - poprosił, a ona spełniła jego prośbę. - A teraz ubierz się, czas ucieka.
Kiedy drzwi, pod którymi siedział Harry się otworzyły, były dokładnie dwie godziny później. Dziewczyna wyszła ze środka ze zmieszaną miną, jednak gdy spojrzała na Harry'ego, na jej ustach na moment zamajaczył uśmiech.
ENJOY!
Dziewczynę obudziło delikatne głaskanie po policzku. Zdezorientowana otworzyła oczy, by zobaczyć kto jest tego sprawcą. Jej wzrok zatrzymał się na Harrym, który siedział obok na łóżku, lekko pochylając się nad jej ciałem.

- Hej - odpowiedział. Jego głosem panowała jeszcze poranna chrypka. - Chciałem zrobić śniadanie, na co masz ochotę? - zapytał, a dziewczyna momentalnie skrzywiła się na wspomnienie o jedzeniu.
- Zjadłabym lekkiego omleta, jeśli mogę o to prosić - odpowiedziała, siląc się na mały uśmiech.
- Jak sobie życzysz - niespodziewanie obdarował dziewczynę pocałunkiem w czoło i z uśmiechem poderwał się z posłania, przy okazji ukazując swoje ciało, które było odziane tylko w czarne bokserki.
- Wiem, że się gapisz - rzucił, patrząc na nią przez ramię, na co lekko się zaczerwieniła.
- Więc może się ubierz - odpyskowała, rzucając w jego stronę jego koszulką, która złożona leżała na szafce nocnej tuż obok łóżka.
- Wolisz, żebym ubrał koszulkę? No cóż - podniósł materiał, który przed chwilą spadł na podłogę, pośpiesznie zarzucił go na swoje ciało, po czym wyszedł z pomieszczenia mrugając okiem, zostawiając za sobą Rosie, która po chwili wybuchnęła śmiechem.
Dziewczyna powoli wypełzła z łóżka, jednak postanowiła, że poranną toaletę wykona później. Podeszła tylko do dużego lustra, wiszącego w jej sypialni i przeczesała dłonią włosy, by nie były aż tak zmierzwione. Jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, który spowodowany był chłodem, więc chwyciła z komody bluzę, w której wczoraj przyjechał Styles. Trzymała ją przez chwilę w ramionach, zastanawiając się, czy aby na pewno powinna to zrobić. Po chwili rozmyślań założyła okrycie na swoje ramiona. Od materiału biło ciepło, co oznaczało, że bluza jeszcze niedawno musiała być używana przez właściciela. Rosie uśmiechnęła się delikatnie i dokładniej opatuliła się materiałem, wyczuwając wokół męski zapach chłopaka, a następnie ruszyła na śniadanie.
W kuchni ujrzała bruneta, który krzątał się między lodówką a stołem, ustawiając na nim potrzebne produkty. Odwrócił się do niej i posłał jej delikatny, uśmiech, na co ona odpowiedziała tym samym.
- Twój omlet jest już gotowy, możesz jeść - oznajmił, siadając na jednym z krzeseł i sam zabrał się za jedzenie swoich tostów z dżemem.
Przy stole panowała cisza, ale nie była ona zbyt niezręczna. Niestety, Harry wiedział, że za chwilę będzie musiał poruszyć temat, który nie będzie zbyt łatwy do przedyskutowania.
- Ros... wiem, że to dla ciebie trudne, ale równie dobrze wiem, że musimy o tym porozmawiać - zaczął, na co dziewczyna natychmiastowo się spięła. - Musisz iść na terapię, bo... po prostu nie można tak tego zostawić, okej? A ja nie jestem psychologiem i sam nie jestem w stanie ci pomóc - wytłumaczył.
Dziewczyna odłożyła swój widelec na talerz i zacisnęła usta w cienką linię.
- Wiesz sam, że kolejki do specjalistów są niesamowicie długie, będę musiała czekać jeszcze przynajmniej kilka miesięcy, a sama z sobą ledwo już wytrzymuję - po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
- Wiem, dlatego zanim wstałaś, wykonałem kilka telefonem i wyszło załatwiłem. Za... - spojrzał na zegar, wiszący nad stołem - dokładnie za dwie godziny mamy stawić się w ośrodku przy Coldbath Square.
- Ale... Boże, Harry - ucięła w połowie zdania.
- Potrzebujesz tego - odpowiedział, wstając ze swojego miejsca i podszedł do dziewczyny, przykucając przy jej krześle.
- Wiem, ale się boję - odpowiedziała, wtulając się w jego klatkę piersiową.
- Nie bój się, kochanie, wszystko będzie dobrze - odrzekł Styles, sam zaskoczony tym, w jaki sposób nazwał Rosie. - No już, teraz leć się ubrać, bo nie mamy zbyt dużo czasu, a ja tutaj posprzątam - zarządził.
Dziewczyna podniosła się ze swojego siedzenia i spojrzała na niego oczami pełnymi wdzięczności.
- Dziękuję - szepnęła, złożyła przelotny pocałunek na jego policzku i odeszła w stronę swojego pokoju. Harry stał otępiały kilka sekund, ale po chwili otrząsnął się i zaczął wkładać brudne naczynia do zmywarki. Zastanawiał się, czy to wszystko nie dzieje się za szybko. Jednego dnia kłócą się o co tylko mogą, a następnego dogadują się jakby znali się od wieków. Co jest nie tak?
Kiedy skończył sprzątać w kuchni, skierował się do pokoju Rosie, do którego drzwi były lekko uchylone, ukazując dziewczynę nadal ubraną w jego bluzę i krótkie spodenki. Stała przed szafą otworzoną na oścież i wybierała odpowiednie do założenia ubranie. Styles zakradając się, podszedł do niej i splótł swoje ręce na jej brzuchu, na co ta lekko wzdrygnęła się przestraszona. Odwróciła się przodem w jego stronę, ale spuściła głowę w dół, patrząc na swoje stopy.
- Harry... sama nie wiem co robię - szepnęła, unosząc głowę i patrząc mu w oczy. Ich twarze były coraz bliżej siebie, kiedy chłopak zrobił ostateczny krok i złączył ich usta razem, kładąc swoją dłoń na jej delikatnym policzku. Pocałunek był wolny i pełen emocji, których nie byli w stanie przekazać sobie słowami.
- Przepraszam, chyba nie powinnam - zaczęła Rosie, gdy już się od siebie oderwali.
- Nic się nie stało, uśmiechnij się - poprosił, a ona spełniła jego prośbę. - A teraz ubierz się, czas ucieka.
~*~
W domu było zupełnie cicho, wszyscy chłopcy gdzieś wyszli, jedynie Niall leżał na kanapie w salonie wpatrując się w sufit. Można było powiedzieć, że przyjaciele zostawili go, gdy akurat potrzebował ich wsparcia, ale to właśnie on kazał im opuścić dom, ponieważ chciał zostać sam.
Około południa usłyszał, jak w zamku od drzwi wejściowych chroboczą, a po chwili w korytarzu rozległy się czyjeś kroki. Po kilku sekundach w salonie pojawił się Zayn.
- Co ty tutaj robisz? - zapytał Niall zdziwiony obecnością swojego przyjaciela w domu.
- Wydawało mi się, że tutaj mieszkam - zaśmiał się Zayn widocznie zażenowany.
- Przepraszam - wyszeptał przecierając dłońmi twarz.
- Nie Niall, to ja powinienem przeprosić - zaczyna Malik podchodząc do blondyna. - To ja narobiłem ci nadziei, a później wyszedłem, zostawiając cię samego w moim łóżku. To ja cały czas wszystko chrzanię. To wszystko to moja wina. Chcę cię przeprosić za wszystko, co do tej pory zrobiłem nie tak i, um... przepraszam - na jego policzkach pojawiły się rumieńce, które były dość widoczne mimo jego ciemnej karnacji.
- A co z Perrie? Przecież się umawialiście - w niebieskich tęczówkach lśnił ból.
- Daj spokój. Perrie jest słodka, ale nie w moim typie. Może i ma blond włosy i niebieskie oczy, ale nie zastąpi mi ciebie. Nigdy.
Mulat usiadł na łóżku obok przyjaciela, oplatając go swoim ramieniem.
- Naprawdę nie wiem, co musiałem mieć przed oczami, skoro nie widziałem tego, jak bardzo mi na tobie zależy - mówił delikatnym głosem.
- Przestań. Wolałbym, żebyś od razu powiedział mi, że mnie nie chcesz. Nie chcę dłużej znosić twojego zwodzenia - przerwał mu Niall przygryzając wargę w zakłopotaniu.
- Nie chcę cię zwodzić, zależy mi na tobie, okej? - zapewnił Zayn patrząc blondynowi prosto w oczy. Przeczesał jego grzywkę długimi palcami i uśmiechnął się zachęcająco, na co drugi chłopak odpowiedział równie szczerym uśmiechem.
~*~
Od piętnastu minut Harry siedział w samochodzie, czekając, aż Rosie w końcu jednak zdecyduje się wejść do ośrodka i spotkać się ze specjalistą, który byłby w stanie jej pomóc. Gdy już mieli wysiadać, dziewczyna oznajmiła mu, że jednak nie zamierza z nikim dzielić się swoim problemem. Chłopak z całego serca pragnął jej pomóc, ale jak? Przecież nie mógł zaciągnąć jej tam siłą, prawda?
W końcu dziewczyna otworzyła drzwi od samochodu i wyszła na zewnątrz, nie mówiąc ani słowa, ani nawet nie patrząc na Stylesa. Chłopak westchnął głośno i po zamknięciu pojazdu pobiegł za nią.
Weszli do pomieszczenia, w którym panowały ciepłe barwy. Podeszli do kontuaru, za którym siedziała kobieta w średnim wieku.
- Byliśmy umówieni na spotkanie z doktorem Barlowem - oznajmił Harry kobiecie.
- Pan Styles, tak? - zapytała, a on przytaknął delikatnie głową. - Rosie może już wejść do gabinetu numer 12, a pan niech usiądzie w poczekalni.
Harry odprowadził nastolatkę, a gdy dotarli już pod odpowiedni gabinet, przytulił ją, chcąc dodać otuchy.
- Dasz sobie radę, jakby co, to siedzę zaraz za drzwiami, okej? - upewnił się, że dziewczyna go słucha, na co pokiwała głową ze zrozumieniem. - Powodzenia - uśmiechnął się pokrzepiająco.
Rosie zniknęła za drzwiami, a on usiadł na krześle zastanawiając się, jak skończy się rozmowa młodej Wilson z psychologiem.
- Mogę na chwilę pana poprosić? - zwrócił się psycholog do Harry'ego. Chłopak podszedł do niego niepewnie.
- O co chodzi?
- Wstępnie omówiłem z Rosie jej problem, ale na pewno potrzebne będą kolejne spotkania, na jedno z nich już się z nią umówiłem. W moim obowiązku należy także powiadomić jej ojca o zaistniałym zdarzeniu. Jej stan nie jest na tyle poważny, byśmy musieli umieścić ją w klinice dla osób z zaburzeniami odżywiania. Mimo wszystko dziękuję, że namówił ją pan do wizyty. Miłego dnia - oznajmił i odszedł.
Harry wrócić do Rosie i trzymając się za rękę, wrócili do samochodu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)