środa, 26 lutego 2014

Epilog.

 Nawet nie będę jakoś specjalnie komentować tego, co tutaj napisałam, bo doskonale wiem, że jest to słabe. Także no. Każdego, kto czytał proszę o choć krótki komentarz podsumowujący całe opowiadanie. Przydadzą się nawet uwagi o tym, co mogłabym poprawić w stylu swojego pisania, co zmienić itd. ENJOY!

Niall stał przez ogromnym lustrem, które mieściło się w pokoju Malika. Jego oczy wędrowały po jego odbiciu, a jego mina wyrażała niesmak. Był jedynie w samych bokserkach. Zayn stanął w rogu pokoju patrząc na swojego chłopaka ze smutkiem w oczach. Doskonale wiedział, że znowu jest zajęty ocenianiem własnego ciała. Horan uważał, że jest brzydki, beznadziejny i wręcz oblepiony tłuszczem, pomimo tego, że w wielu miejscach jego kości wręcz odstawały od reszty ciała. Dla bruneta był on idealny, bo ten patrzył na niego oczami miłości.
Starszy chłopak podszedł do blondyna i objął go od tyłu, kładąc swoje dłonie na jego biodrach i kładąc swoją brodę na jego ramieniu.
- Jesteś piękny - stwierdził wpatrując się prosto w oczy ukochanego na odbiciu. Nie odpowiedział mu. - Skarbie, przestań się zadręczać. Nie obchodzi mnie, co myślą o tobie inni ani co o tobie mówią. Kocham cię takiego jaki jesteś i nie zamierzam zamieniać cię na kogoś innego. Dla mnie jesteś najlepszym, co tylko mogłem sobie wymarzyć - wyszeptał wprost do ucha młodszego. Chłopak ponownie nie odpowiedział, ale Malik widział w jego oczach łzy, a chwilę później jego twarz przed własną i uczucie jego ust na swoich.
- Kocham cię - wydusił z siebie w końcu Niall i nie oczekiwał nawet odpowiedzi, bo wiedział, że mulat czuje to samo.

~*~

Harry wysiadł z samolotu, którym leciał z Londynu prosto do Kanady. Zaraz za nim szedł jego przyjaciel - Ed Sheeran, z którym przyleciał na premierę filmu, do którego nagrał piosenkę. Styles był bardzo dumny z przyjaciela, ponieważ ścieżka dźwiękowa do produkcji znanego reżysera, to bardzo duże osiągnięcie.

Kilka godzin później szli już wzdłuż czerwonego dywanu oblegani zewsząd przez fotoreporterów, którzy robili im zdjęcia tylko po to, żeby następnego dnia dodać do nich pierwszą lepszą plotkę i spowodować skandal.
Styles w głębi duszy zastanawiał się, czy spotka gdzieś tu Rosie, a jeśli tak, to co się stanie? Rozglądał się na boki w poszukiwaniu dziewczyny, ale nie chciał się do tego przyznać nawet przed samym sobą.
I nagle ją zobaczył. Miała na sobie czerwoną sukienkę, która idealnie podkreślała kolor jej oczu. Nie widział ich, ale znał ich odcień doskonale. W jednym momencie chciał ruszyć w jej kierunku i zamienić z nią choć kilka słów, ale nie mógł. Jakby jakaś siła trzymała go w miejscu, powstrzymując go przed pobiegnięciem za nią. A może był to jednak widok chłopaka, który podszedł do Rosie i pocałował ją wprost w usta? I wtedy Harry już wiedział, że nie chce jej widzieć. Zauważył jednak, że dziewczyna także go zauważyła, a gdy tylko ich oczy się spotkały, spuściła głowę wpatrując się w swoje czarne szpilki. Po tych kilku miesiącach nie była nawet zdolna spojrzeć mu w oczy. Nagle owinęła swoje ramiona wokół szyi nieznajomego chłopaka i wyszeptała mu coś na ucho, ucałowała w policzek, a później odeszła. Harry był prawie pewny, że było to pożegnanie, ale czy takie samo jak ich?

Przyjaciele jechali wypożyczonym samochodem na after party po premierze, a w głowie zielonookiego wciąż tkwiła ta jedna dziewczyna, którą dane mu było spotkać znowu po dość długim czasie. Nie było mu przykro, był raczej poirytowany jej zachowaniem.
Stojąc na skrzyżowaniu i czekając aż czerwone światło zamieni się na zielone, na chodniku dostrzegł czule żegnającą się parę. Zastanawiał się, czy było to ich ostatnie pożegnanie. Przypomniała mu się jego ostatnia rozmowa z młodą Wilson. Wtedy ona już wiedziała, że "kolejnego razu" już nie będzie. Może tamci też już to wiedzieli? Może on, może ona. Może któraś ze stron już podjęła decyzję, że więcej się nie zobaczą. Nikt przecież nie podejdzie do ciebie i nie zapyta się, czy może złamać ci serce.

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział VIII

Już jest sprawdzony (chyba można tak powiedzieć xd). Przed Wami ostatni rozdział, a w niedzielę/poniedziałek, późnym wieczorem, będzie epilog. No i jeśli kogoś to ciekawi - zabrałam się za nowe opowiadanie :) (Wspomnę też, że to jest jeden z dłuższych rozdziałów, które kiedykolwiek napisałam, jeśli nie najdłuższy o.o)
ENJOY!

Harry niespiesznie rozwarł swoje powieki, ukazując dwie zielone tęczówki światłu dziennemu. Przetarł dłońmi zmęczone oczy i delikatnie podniósł się do pozycji siedzącej. Poprzedniego dnia wrócił dość późno od Rosie, choć zdawał sobie sprawę z tego, że będzie musiał wstać dość wcześnie rano. Stwierdził, że w życiu młodej Wilson w ostatnim czasie dzieje się dość dużo przykrych rzeczy, więc postanowił sprawić jej przyjemność i w końcu zabrać ją na prawdziwą randkę. W końcu była jego dziewczyną, prawda?
Podniósł się z łóżka i w samych bokserkach powędrował prosto do kuchni. Przekraczając próg zobaczył Louisa, który grzebał łyżką w misce pełnej płatków z mlekiem. Podszedł do lodówki i otworzył jej drzwiczki, ale jedyne, co w niej było, to resztki masła i jakiś ser, więc zatrzasnął je z powrotem, decydując się, że jednak zje to samo, co jego przyjaciel. To aż dziwne, że w domu, w którym mieszkało aż pięciu milionerów, lodówka świeciła pustkami.
- Lou, zeżarłeś prawie wszystko - wyjęczał, gdy zorientował się, że w pudełku pozostało płatków tylko na jedną porcję.
- No - odpowiedział szatyn, który siedział przed nim i wzruszył nonszalancko ramionami przy tym głośno przeżuwając swoje śniadanie. Taki właśnie był Tomlinson - wredny, opryskliwy, ale właśnie za to wszyscy go kochali, bo to Louis. Harry westchnął ostentacyjnie i skończył przyrządzać swój posiłek.

W połowie posiłku dołączył do nich Liam, a teraz z korytarza dobiegały do nich wesołe chichoty. Po chwili do pomieszczenia wparowali Niall i Zayn. Spojrzenia pozostałej trójki, która siedziała przy stole od razu skierowały się na ich splecione dłonie.Gdy tylko blondyn i brunet zorientowali się, że przyjaciele na nich patrzą, przestali się śmiać i zawstydzeni odsunęli się od siebie zajmując się czymś innym.
- Ominęło nas coś? - zapytał Harry podnosząc lewą brew. Przez dość długi czas przebywał więcej z Rosie, niż w domu, więc nie był zbyt dobrze poinformowany o tym, co działo się ostatnio.-
- Właściwie, to omija cię wszystko - skwitował złośliwie Tomlinson.
- Jak widzisz, to ciebie też coś ominęło, więc nie bądź taki mądry - uciszył go Payne, patrząc na niego z wyższością, ponieważ miał rację co do tego, że coś jest między tamtą dwójką.

Po skończonym jedzeniu Styles wstał od stołu i wrócił do swojej sypialni. Podniósł z szafki nocnej swój telefon i po krótkim wahaniu wybrał numer Rosie. Było jeszcze dość wcześnie, ale był pewny, że dziewczyna już wstała.
- Halo? - w jej głosie można było usłyszeć odrobinę smutku.
- Cześć, Rosie - Harry znowu się zawahał.
- Stało się coś? - zapytała niepewna. Chłopak westchnął.
- Nie. Chociaż właściwie... - wziął głęboki oddech. - Masz czas dzisiaj wieczorem?
- Harry, ja nie mam znajomych oprócz was, więc jeśli nie jestem z wami, to pewnie kiszę się w domu siedząc przed telewizorem - zaśmiała się.
- Więc... czy chciałabyś pójść ze mną na jakiś spacer, czy coś? Znamy się już dość długo, a nawet nie byliśmy nigdzie bez odgrywania tego całego, marnego teatrzyku - zaproponował, trzymając kciuk od lewej ręki, mając nadzieję, że dziewczyna jednak się zgodzi.
- Myślę, że byłoby fajnie - odparła, a chłopak odetchnął delikatnie. Rosie wiedziała, że przekona się do niego prędzej czy później, ale nie myślała, ze stanie się to tak szybko. Mimo wszystko, to spotkanie mogło być dla nich doskonałym krokiem w przód.
- Przyjadę po ciebie o 19 i proszę, ubierz sukienkę, byłbym bardzo zadowolony - nie wiedział, czy takie stawianie na swoim było odpowiednie, ale warto było spróbować.
- Okej, do zobaczenia - skwitowała Wilson, a on odpowiedział jej tym samym i zakończył połączenie.

~*~

Zayn usiadł na swoim łóżku zrezygnowany. Po raz kolejny tego wieczoru spojrzał na drzwi swojej szafy, które były rozwarte. Ze środka wręcz wysypywały się ubrania. Miał ich dość sporo, ale nie był żadnym strojnisiem, po prostu lubił dobrze wyglądać, okej? Zdecydowali z Niallem, że chłopak przeniesie się do pokoju bruneta, co niestety wymagało uskromnienia nieco dobytku ich obojga. W domu było prawie cicho - reszta chłopców pojechała do swoich dziewczyn, a Niall podśpiewywał w swoim pokoju najnowszą piosenkę Katy Perry. Malik westchnął i postanowił, że pójdzie zobaczyć jak idą porządki jego chłopakowi.
W pomieszczeniu po drugiej stronie korytarza krzątał się farbowany blondyn, dzieląc swoje ubrania na uporządkowane grupki. W momencie, gdy składał jedną z koszulek, która nawet nie należała do niego (zapewne była któregoś z chłopców), poczuł na swoich biodrach czyjeś dłonie, a następnie usta tejże osoby dotknęły tylnej części jego karku.
- Przestraszyłeś mnie, Zee - powiedział cicho, jakby głośniejsze słowo mogło zniszczyć tą chwilę.
- Nie masz się czego bać, kochanie - odpowiedział starszy, obrócił przodem do siebie i złożył na jego ustach delikatny pocałunek.
Niall objął starszego swoimi ramionami i przyciągnął bliżej siebie ponownie całując. Po chwili obaj wylądowali na łóżku. Malik sięgnął do koszulki blondyna i zdjął ją z małą pomocą. Z fascynacją spojrzał na klatkę piersiową swojego chłopaka i przejechał palcami po delikatnie wystających żebrach. Przejechał jeszcze raz po jego ciele od samej szyi w dół, a gdy zahaczył palcem wskazującym o szlufkę w jego spodniach, spojrzał na niego sprawdzając jak na to zareagował. Irlandczyk wzdrygnął się i zacisnął oczy. On jednak postanowił nie zrażać się tym i kontynuował to, co zaczął. Prawą ręką spróbował odpiąć guzik przy spodniach Nialla, ale ten odepchnął go mocno, wstał z łóżka i podszedł do okna obejmując swoją nagą klatkę piersiową ramionami, wcześniej posyłając wrogie spojrzenie dziewczynie, która stała a mulatem i była widoczna tylko dla niego. Znowu przyszła go zadręczać.
- Niall, ja... przepraszam. Nie powinienem - Zayn podszedł do niego, kładąc swoją ciemną dłoń na jego bladym ramieniu.
- Nie dotykaj mnie! - wykrzyknął blondyn strzepując jego rękę.
- Rozumiem, że...
- Nie! Nic nie rozumiesz i nigdy nie zrozumiesz! - wykrzyknął Horan i pobiegł do łazienki, zostawiając Malika samego.

~*~

Harry zaparkował przed domem Rosie, ale postanowił jeszcze przez chwilę posiedzieć w środku pojazdu. Przez całą drogę zastanawiał się, czy aby na pewno chcę tworzyć z dziewczyną prawdziwy związek. Chciał. I oto tego wieczoru miał ją o to zapytać. Był prawie w 100% pewny, że młoda Wilson się zgodzi, jednak zawsze pozostawał cień szansy, że będzie do tego negatywnie nastawiona. Wziął głęboki oddech, wyszedł z auta i uprzednio je zamykając, podszedł do drzwi od mieszkania. Po tym, jak zapukał, otworzyła mu dziewczyna, która, o dziwo, wcale nie była ubrana w sukienkę tak, jak obiecała. Ona nawet nie była ubrana elegancko! Miała na sobie po prostu jeansy i lekko spraną koszulkę.
- Cześć, Hazz. Cieszę się, że przyszedłeś. Mógłbyś pomóc mi z pakowaniem? - zapytała, jakby nigdy nic.
- W... pakowaniu? - zapytał zaskoczony i zdezorientowany, wchodząc do środka, a ona zamknęła za nim drzwi.
Weszli do je pokoju, gdzie Styles zobaczył na wpół zapakowane walizki.
- Wyjeżdżasz gdzieś?
- Do Kanady - odpowiedziała dziewczyna widocznie uradowana.
- Kanady? A nie mieliśmy przypadkiem dzisiaj razem wyjść? Czemu nic nie mówiłaś? - Harry był zły, a co gorsza zaczynał czuć się zawiedziony.
- Wiem, przepraszam. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Dostałam telefon godzinę temu, a nie chciałam odwoływać naszego spotkania, bo miałam nadzieję jeszcze się z tobą pożegnać, bo przecież nie wiadomo, kiedy się zobaczymy... czy w ogóle jeszcze się zobaczymy - końcówkę zdania dodała ledwo słyszalnie, jakby trochę zasmucona.
- Jak to, że się nie zobaczymy? - zapytał zielonooki. Teraz naprawdę czuł się wystawiony do wiatru.
- Jak już mówiłam - wyjeżdżam do Kanady. Tamtejsza wytwórnia chce podpisać ze mną umowę i to wartą naprawdę wiele, ale jest jeden haczyk - muszę się tam przeprowadzić na stałe i zerwać dotychczasowe umowy, co oznacza, że nasza umowa i ten cały "cyrk" - zrobiła palcem kółeczko w powietrzu, mając na myśli swoją relację z Harrym - musi dobiec końca. Zdążyłam cię polubić i naprawdę mi przykro, ale zrozum, dla mnie to naprawdę doskonała szansa - zapewniła.
- Rozumiem... ale co z nami? - zapytał. Widać po nim było, że czuł się skrzywdzony.
- Jak to: z nami? O co chodzi? - zapytała wyraźnie zaskoczona Rosie.
- Bo wiesz, chciałem... - przerwała mu:
- Myślałam, że jesteś na tyle mądry, że nigdy nie było żadnego nas, nie ma i nigdy nie będzie - oznajmiła wpatrując się w niego.
- Przepraszam - westchnął. - Odwieźć cię na lotnisko? - zaoferował. Jeśli to miało być ich ostatnie spotkanie, to chciał spędzić z nią jak najwięcej czasu.

~*~

- Spróbuj mi wytłumaczyć, co ci jest, proszę - odezwał się Zayn, gdy stali razem w pustym pokoju.
- Nie zrozumiesz - zadecydował Niall.
- Może nie zrozumiem, ale mogę spróbować - zapewnił, na co Horan westchnął.
- Miałem kiedyś przyjaciółkę, która zginęła w wypadku samochodowym. Naprawdę ją uwielbiałem, była świetna, ale z czasem niestety stała się zbyt... wredna. Narzekała na każdą moją decyzję, nic jej nie pasowało. Teraz, gdy nie żyje, zaczęła mi się ukazywać jako coś w rodzaju wspomnienia, które zadręcza mnie tym. Przez nią nienawidzę siebie. Nie pytaj o więcej, może kiedyś ci powiem - opowiedział na krótkim wdechu, nadal nie patrząc na Malika.
 - Nie chcę tego z ciebie wyciągać, ale mam nadzieję, że kiedyś jednak zdecydujesz się, opowiedzieć mi całą historię. Chcę też, żebyś wiedział, że cię uwielbiam, jesteś dla mnie wszystkim i nie chcę, żebyś czuł się źle, będąc sobą - zapewnił Zayn obejmując swojego patnera.
- Jestem beznadziejny - wyszeptał Horan dusząc w sobie szloch.
- Nie jesteś. Dla mnie jesteś idealny - przytulił go mocno. - Kocham cię - wyszeptał wprost do jego ucha.

~*~

Harry stał przy dużym oknie na lotnisku, które wychodziło prosto na pas startowy, z którego miał startować samolot Rosie. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Jednocześnie chciało mu się płakać i śmiać. Wiedział, że stracił kogoś ważnego w swoim życiu, ale jednocześnie strasznie bawiła go jego naiwność. Niestety był to raczej czarny humor. Jak mógł pomyśleć, że dziewczyna lubiła go bardziej niż tylko kolegę lub przyjaciela?
Ta sama burza myśli działa się kilkaset metrów dalej - w głowie Rosie. Przekonała się już, że Styles nie jest jej obojętny, ale to była jej życiowa szansa, która najprawdopodobniej miała się już nigdy nie powtórzyć. Od tego wyjazdu zależało naprawdę wiele. Nie chciała zmarnować takiej szansy. Ostatni raz spojrzała w szybę w ścianie lotniska i widząc tam cień, który był prawdopodobnie sylwetką Harry'ego, starła łzę, która leciała po jej policzku.

Niektóre rzeczy nie zaczynają się po to, żeby zakończyć happy endem. Czasami inni decydują za nas, a czasami to my wychodzimy złemu zakończeniu na przeciw. Dokonamy złych wyborów w złych momentach i przez to znajdujemy się w nie tych ramionach, w których powinniśmy, bo tamte też zabłądziły podczas podejmowania decyzji. Wiesz, czasami podejmujemy decyzje wbrew sobie. Próbujemy złamać swoje uczucia, myśląc, że to coś zmieni, że to sprawi, że nasze życie będzie prostsze. Mówimy coś wbrew sobie, bo tego wymagają od nas inni. Gubimy się jak małe dzieci i szukamy winy we wszystkich, tylko nie w sobie.




niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział VII

 Tak, wiem, że dawno nie dodawałam, ale bardzo ciężko mi idzie z pisaniem, co z resztą widać po jakości rozdziału. Przepraszam. Powoli zbliżamy się do końca opowiadania - został jeszcze jeden rozdział + epilog. Mam już pomysł na nowe opowiadanie, jednak najpierw muszę mieć pewność, że ktoś to będzie czytał (to opowiadanie czyta może z 5 osób, a 2 komentują, więc nie wiem czy jest sens cokolwiek jeszcze pisać ._.).
ENJOY! 

Dziewczynę obudziło delikatne głaskanie po policzku. Zdezorientowana otworzyła oczy, by zobaczyć kto jest tego sprawcą. Jej wzrok zatrzymał się na Harrym, który siedział obok na łóżku, lekko pochylając się nad jej ciałem.
- Um... hej? - nastolatka nie wiedziała w jaki sposób przywitać się z chłopakiem, który, jakby nie było, nocował w jej domu.
- Hej - odpowiedział. Jego głosem panowała jeszcze poranna chrypka. - Chciałem zrobić śniadanie, na co masz ochotę? - zapytał, a dziewczyna momentalnie skrzywiła się na wspomnienie o jedzeniu.
- Zjadłabym lekkiego omleta, jeśli mogę o to prosić - odpowiedziała, siląc się na mały uśmiech.
- Jak sobie życzysz - niespodziewanie obdarował dziewczynę pocałunkiem w czoło i z uśmiechem poderwał się z posłania, przy okazji ukazując swoje ciało, które było odziane tylko w czarne bokserki.
- Wiem, że się gapisz - rzucił, patrząc na nią przez ramię, na co lekko się zaczerwieniła.
- Więc może się ubierz - odpyskowała, rzucając w jego stronę jego koszulką, która złożona leżała na szafce nocnej tuż obok łóżka.
- Wolisz, żebym ubrał koszulkę? No cóż - podniósł materiał, który przed chwilą spadł na podłogę, pośpiesznie zarzucił go na swoje ciało, po czym wyszedł z pomieszczenia mrugając okiem, zostawiając za sobą Rosie, która po chwili wybuchnęła śmiechem.
Dziewczyna powoli wypełzła z łóżka, jednak postanowiła, że poranną toaletę wykona później. Podeszła tylko do dużego lustra, wiszącego w jej sypialni i przeczesała dłonią włosy, by nie były aż tak zmierzwione. Jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, który spowodowany był chłodem, więc chwyciła z komody bluzę, w której wczoraj przyjechał Styles. Trzymała ją przez chwilę w ramionach, zastanawiając się, czy aby na pewno powinna to zrobić. Po chwili rozmyślań założyła okrycie na swoje ramiona. Od materiału biło ciepło, co oznaczało, że bluza jeszcze niedawno musiała być używana przez właściciela. Rosie uśmiechnęła się delikatnie i dokładniej opatuliła się materiałem, wyczuwając wokół męski zapach chłopaka, a następnie ruszyła na śniadanie.
W kuchni ujrzała bruneta, który krzątał się między lodówką a stołem, ustawiając na nim potrzebne produkty. Odwrócił się do niej i posłał jej delikatny, uśmiech, na co ona odpowiedziała tym samym.
- Twój omlet jest już gotowy, możesz jeść - oznajmił, siadając na jednym z krzeseł i sam zabrał się za jedzenie swoich tostów z dżemem.
Przy stole panowała cisza, ale nie była ona zbyt niezręczna. Niestety, Harry wiedział, że za chwilę będzie musiał poruszyć temat, który nie będzie zbyt łatwy do przedyskutowania.
- Ros... wiem, że to dla ciebie trudne, ale równie dobrze wiem, że musimy o tym porozmawiać - zaczął, na co dziewczyna natychmiastowo się spięła. - Musisz iść na terapię, bo... po prostu nie można tak tego zostawić, okej? A ja nie jestem psychologiem i sam nie jestem w stanie ci pomóc - wytłumaczył.
Dziewczyna odłożyła swój widelec na talerz i zacisnęła usta w cienką linię.
- Wiesz sam, że kolejki do specjalistów są niesamowicie długie, będę musiała czekać jeszcze przynajmniej kilka miesięcy, a sama z sobą ledwo już wytrzymuję - po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
- Wiem, dlatego zanim wstałaś, wykonałem kilka telefonem i wyszło załatwiłem. Za... - spojrzał na zegar, wiszący nad stołem - dokładnie za dwie godziny mamy stawić się w ośrodku przy Coldbath Square.
- Ale... Boże, Harry - ucięła w połowie zdania.
- Potrzebujesz tego - odpowiedział, wstając ze swojego miejsca i podszedł do dziewczyny, przykucając przy jej krześle.
- Wiem, ale się boję - odpowiedziała, wtulając się w jego klatkę piersiową.
- Nie bój się, kochanie, wszystko będzie dobrze - odrzekł Styles, sam zaskoczony tym, w jaki sposób nazwał Rosie. - No już, teraz leć się ubrać, bo nie mamy zbyt dużo czasu, a ja tutaj posprzątam - zarządził.
Dziewczyna podniosła się ze swojego siedzenia i spojrzała na niego oczami pełnymi wdzięczności.
- Dziękuję - szepnęła, złożyła przelotny pocałunek na jego policzku i odeszła w stronę swojego pokoju. Harry stał otępiały kilka sekund, ale po chwili otrząsnął się i zaczął wkładać brudne naczynia do zmywarki. Zastanawiał się, czy to wszystko nie dzieje się za szybko. Jednego dnia kłócą się o co tylko mogą, a następnego dogadują się jakby znali się od wieków. Co jest nie tak?
Kiedy skończył sprzątać w kuchni, skierował się do pokoju Rosie, do którego drzwi były lekko uchylone, ukazując dziewczynę nadal ubraną w jego bluzę i krótkie spodenki. Stała przed szafą otworzoną na oścież i wybierała odpowiednie do założenia ubranie. Styles zakradając się, podszedł do niej i splótł swoje ręce na jej brzuchu, na co ta lekko wzdrygnęła się przestraszona. Odwróciła się przodem w jego stronę, ale spuściła głowę w dół, patrząc na swoje stopy. 
- Harry... sama nie wiem co robię - szepnęła, unosząc głowę i patrząc mu w oczy. Ich twarze były coraz bliżej siebie, kiedy chłopak zrobił ostateczny krok i złączył ich usta razem, kładąc swoją dłoń na jej delikatnym policzku. Pocałunek był wolny i pełen emocji, których nie byli w stanie przekazać sobie słowami. 
- Przepraszam, chyba nie powinnam - zaczęła Rosie, gdy już się od siebie oderwali.
- Nic się nie stało, uśmiechnij się - poprosił, a ona spełniła jego prośbę. - A teraz ubierz się, czas ucieka.

~*~

W domu było zupełnie cicho, wszyscy chłopcy gdzieś wyszli, jedynie Niall leżał na kanapie w salonie wpatrując się w sufit. Można było powiedzieć, że przyjaciele zostawili go, gdy akurat potrzebował ich wsparcia, ale to właśnie on kazał im opuścić dom, ponieważ chciał zostać sam. 
Około południa usłyszał, jak w zamku od drzwi wejściowych chroboczą, a po chwili w korytarzu rozległy się czyjeś kroki. Po kilku sekundach w salonie pojawił się Zayn.
- Co ty tutaj robisz? - zapytał Niall zdziwiony obecnością swojego przyjaciela w domu.
- Wydawało mi się, że tutaj mieszkam - zaśmiał się Zayn widocznie zażenowany.
- Przepraszam - wyszeptał przecierając dłońmi twarz.
https://31.media.tumblr.com/660192c2e085cf3e6015fe740668c88f/tumblr_mywy2tijKt1set8txo2_250.gif
- Nie Niall, to ja powinienem przeprosić - zaczyna Malik podchodząc do blondyna. - To ja narobiłem ci nadziei, a później wyszedłem, zostawiając cię samego w moim łóżku. To ja cały czas wszystko chrzanię. To wszystko to moja wina. Chcę cię przeprosić za wszystko, co do tej pory zrobiłem nie tak i, um... przepraszam - na jego policzkach pojawiły się rumieńce, które były dość widoczne mimo jego ciemnej karnacji.
- A co z Perrie? Przecież się umawialiście - w niebieskich tęczówkach lśnił ból.
 - Daj spokój. Perrie jest słodka, ale nie w moim typie. Może i ma blond włosy i niebieskie oczy, ale nie zastąpi mi ciebie. Nigdy.
Mulat usiadł na łóżku obok przyjaciela, oplatając go swoim ramieniem. 
- Naprawdę nie wiem, co musiałem mieć przed oczami, skoro nie widziałem tego, jak bardzo mi na tobie zależy - mówił delikatnym głosem.
- Przestań. Wolałbym, żebyś od razu powiedział mi, że mnie nie chcesz. Nie chcę dłużej znosić twojego zwodzenia - przerwał mu Niall przygryzając wargę w zakłopotaniu.
- Nie chcę cię zwodzić, zależy mi na tobie, okej? - zapewnił Zayn patrząc blondynowi prosto w oczy. Przeczesał jego grzywkę długimi palcami i uśmiechnął się zachęcająco, na co drugi chłopak odpowiedział równie szczerym uśmiechem.

~*~

Od piętnastu minut Harry siedział w samochodzie, czekając, aż Rosie w końcu jednak zdecyduje się wejść do ośrodka i spotkać się ze specjalistą, który byłby w stanie jej pomóc. Gdy już mieli wysiadać, dziewczyna oznajmiła mu, że jednak nie zamierza z nikim dzielić się swoim problemem. Chłopak z całego serca pragnął jej pomóc, ale jak? Przecież nie mógł zaciągnąć jej tam siłą, prawda?
W końcu dziewczyna otworzyła drzwi od samochodu i wyszła na zewnątrz, nie mówiąc ani słowa, ani nawet nie patrząc na Stylesa. Chłopak westchnął głośno i po zamknięciu pojazdu pobiegł za nią. 
Weszli do pomieszczenia, w którym panowały ciepłe barwy. Podeszli do kontuaru, za którym siedziała kobieta w średnim wieku.
- Byliśmy umówieni na spotkanie z doktorem Barlowem - oznajmił Harry kobiecie.
- Pan Styles, tak? - zapytała, a on przytaknął delikatnie głową. - Rosie może już wejść do gabinetu numer 12, a pan niech usiądzie w poczekalni.
Harry odprowadził nastolatkę, a gdy dotarli już pod odpowiedni gabinet, przytulił ją, chcąc dodać otuchy.
- Dasz sobie radę, jakby co, to siedzę zaraz za drzwiami, okej? - upewnił się, że dziewczyna go słucha, na co pokiwała głową ze zrozumieniem. - Powodzenia - uśmiechnął się pokrzepiająco.
Rosie zniknęła za drzwiami, a on usiadł na krześle zastanawiając się, jak skończy się rozmowa młodej Wilson z psychologiem.

Kiedy drzwi, pod którymi siedział Harry się otworzyły, były dokładnie dwie godziny później. Dziewczyna wyszła ze środka ze zmieszaną miną, jednak gdy spojrzała na Harry'ego, na jej ustach na moment zamajaczył uśmiech.
- Mogę na chwilę pana poprosić? - zwrócił się psycholog do Harry'ego. Chłopak podszedł do niego niepewnie.
- O co chodzi? 
- Wstępnie omówiłem z Rosie jej problem, ale na pewno potrzebne będą kolejne spotkania, na jedno z nich już się z nią umówiłem. W moim obowiązku należy także powiadomić jej ojca o zaistniałym zdarzeniu. Jej stan nie jest na tyle poważny, byśmy musieli umieścić ją w klinice dla osób z zaburzeniami odżywiania. Mimo wszystko dziękuję, że namówił ją pan do wizyty. Miłego dnia - oznajmił i odszedł.
Harry wrócić do Rosie i trzymając się za rękę, wrócili do samochodu.

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział VI

 Tak, wiem, że minął już niemal miesiąc, odkąd dodałam poprzedni rozdział, ale czas leci mi naprawdę szybko, a na mojej drodze stanęło kilka przeciwności. No cóż, chciałam tylko nadmienić, że planuję jeszcze 3-4 rozdziały + epilog. (A po krótkiej przerwie przywitam Was z nowym opowiadaniem, ale to na marginesie).
ask - klik
tumblr, na którym także jest publikowane opowiadanie - klik
Shot o Perrie, którego zdążyłam napisać gdzieś w międzyczasie - klik 
Jeśli mam Cię informować o nowych rozdziałach - w komentarzu zostaw jakiś namiar :)
Enjoy! x

http://media.tumblr.com/cbfc5cea20eb2fed220c0c02b859c33a/tumblr_inline_ml7a8re6fk1rvuyig.gifNa zegarach właśnie wybiła godzina 8:42, gdy Liam podjechał samochodem na parking przy szkole tanecznej, gdzie pracowała jego dziewczyna. Danielle pocałowała go delikatnie w policzek na pożegnanie i opuściła samochód kierując się w stronę wejścia do nowoczesnego budynku. Chłopak westchnął z uśmiechem i ruszył z miejsca parkingowego na ulicę, by wrócić do domu.
Payne wszedł do domu, po czym uderzyła w niego fala zapachu, który nie był dla niego zbyt przyjemny. Im bliżej był salonu, tym stawał się on coraz ostrzejszy. Podszedł do okna, z którego rozciągał się widok na średniej wielkości ogród i otworzył je, by wywietrzyć woń alkoholu wyparowującego z ludzkiego ciała i zapach dymu papierosowego. Następnie czując dość mocne ssanie w żołądku postanowił iść do kuchni, żeby zjeść śniadanie. Idąc, machał dłońmi przed swoją twarzą, by pozbyć się z nozdrzy gryzącego zapachu. Niespodziewanie potknął się o coś i runął na dwa ciała leżące na podłodze za kanapą, przez co wcześniej ich nie zauważył.
- Co do... Zayn? Niall? - zdezorientowany nie mógł ruszyć się, by chociażby podnieść się na nogi. Spodziewał się, że zastanie swoich przyjaciół w domu, ale czemu oni, do cholery, spali na podłodze w salonie?
- Fajnie by było, gdybyś jednak podniósł z nas swoje cztery litery - odezwał się Malik przecierając dłonią zaspane oczy. Liam podniósł się na równe nogi, ale nadal wpatrywał się w dwójkę chłopaków. Ich oczy były ledwo otwarte, włosy poczochrane, a kończyny splątane ze sobą w dziwnym układzie. Usłyszeli dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi, a chwilę później błagający głos Louisa, który w korytarzu zdejmował swoje vansy.
- Jeeeeść, błagam, jeść! - wykrzykiwał. Chłopak zatrzymał się przy wejściu do salonu i spojrzał zdezorientowany na swoich przyjaciół.
- Cóż... chyba nie chcę wiedzieć - oznajmił i ruszył dalej.
- Ja za to bardzo chciałbym wiedzieć, co robicie na podłodze. Żadnego z nas nie było w domu, co oznacza, że mieliście dla siebie pięć łóżek, plus kanapy, ale... podłoga? Cóż, wybór średni, ale chyba uszanuję waszą decyzję - podsumował Liam śmiejąc się pod nosem.
- Chyba trochę za dużo wypiliśmy i tak jakoś się stało - Niall odezwał się po raz pierwszy tego ranka, więc jego głos był jeszcze zachrypnięty.
- Nie chcę wiedzieć, co robiliście, serio - zapewnił Liam wciąż szeroko się uśmiechając. - A teraz zbierajcie tyłki i marsz do swoich pokoi - zarządził i wyszedł. Zayn podniósł się pierwszy i wyciągnął rękę do blondyna, by pomóc mu podciągnąć się do pionu.
- Idziemy do mnie? - zapytał szeptem, a Irlandczyk jedynie uśmiechnął się i delikatnie skinął głową. - W porządku, idź do mnie, a ja pójdę na chwilę do Louisa.

Payne zdążył już wyrzuć do śmietnika puste butelki po alkoholu, odkurzyć podłogę z popiołu pozostawionego po papierosach, a teraz wszedł do pokoju Louisa rzucając w twarz leżącego chłopaka kocem, który zdecydowanie pochodził z jego łóżka, a za sprawą Nialla i Zayna leżał w nieodpowiedniej części domu. Szatyn zaburczał pod nosem z kwaśną miną.
- Nie byłbym taki zadowolony kładąc na tym twarz - wypalił Liam patrząc na chłopaka, który układał właśnie głowę na materiale przyniesionym przez bruneta.
- Czemu? - zapytał niebieskooki, po raz kolejny tego dnia nie wiedząc o co chodzi.
- A wiadomo, co oni robili z tymi kocami?
- Co masz na myśli? - Louis naprawdę nie wiedział, o co chodzi jego przyjacielowi.
- No nie wiem... może się tam pieprzyli? Sądząc po ilości butelek, które wyrzuciłem i ich stanem rano, będą mieli kaca przez najbliższy miesiąc. Z resztą od jakiegoś czasu, że między nimi dzieje się, um, coś - Tomlinson wytrzeszczył oczy, gdy usłyszał argumenty Liama. Przecież to niemożliwe, żeby między tamtą dwójką coś było, prawda?
- Liam, na zdrowy rozsądek... oni są hetero, a poza tym, czy Zayn uprawiałby seks z przyjacielem, gdy następnego dnia jest umówiony na randkę? - zapytał szatyn z politowaniem wypisanym na twarzy. - I nie patrz tak na mnie. Zayn przyszedł do mnie zanim przeniósł się do swojego pokoju i prosił mnie, żebym obudził go, bo jest z kimś umówiony - oznajmił.
- Dlatego teraz śpią razem w łóżku Zayna. To wszystko wyjaśnia - sarkastycznie odpowiedział Liam. Wiedział swoje i postanowił nie zmieniać swojego zdania.
- Zayna już nie ma, wyszedł jakąś godzinę temu, nie zauważyłeś? - mina Liama nie miała już tego pewnego siebie wyrazu, jednak wciąż stał przy swoich racjach.
- Mimo wszystko spali w jednym łóżku, choć równie dobrze Niall mógł zrobić trzy kroki więcej i spać u siebie. No i Horan dalej jest w pokoju Malika - Payne uśmiechnął się szyderczo udawadniając Louisowi, że wygrał pojedynek. - A co do tej całej randki... Mogą odkładać to na potem. Zayn może codziennie budzić się w innych ramionach, a Niall codziennie wmawiać sobie, że to wszystko nic nie znaczy. Rozkładają swoją miłość do siebie na raty. Tak jakby kochali się po trochę - kończąc zdanie wyszedł z pokoju pozostawiając Louisa niezdecydowanego.

Niall obudził się z uśmiechem na twarzy, ale jego mina zdecydowanie zrzedła, gdy zorientował się, że Zayna nie ma już w łóżku. Całe jego plany o widoku zaspanych oczu Mulata, dźwięku jego zachrypniętego głosu, zmierzwionych włosów, przytulaniu się w łóżku i wspólnie spędzonym poranku zniknęły. Wiedział, że nie powinien robić sobie zbędnych nadziei, ale co mogło oznaczać to wszystko, co wydarzyło się w nocy i nad ranem, gdy obudził ich Liam? Chłopak wziął głęboki oddech, zaciągając się zapachem Zayna, który zalegał w całym jego pokoju. Po chwili wyszedł z łóżka i ubrał spodnie dresowe (oczywiście należące do Malika), które leżały na podłodze i opuścił pomieszczenie udając się na śniadanie. 
- Liam, widziałeś gdzieś może Zayna? - zapytał blondyn chłopaka, który stał przy oknie, pijąc kawę.
- Wyszedł jakieś dwie godziny temu - odpowiedział. - Niall?
- Hm? - Niall odwrócił się tyłem do przyjaciela. Doskonale wiedział, że nie jest jeszcze gotowy na pytania, które będzie mu zadawał Liam, ale jednocześnie był przekonany, że nie ucieknie przed tą rozmową.
- Doszło między wami do... czegoś? - Irlandczyk widział, że nawet dla jego przyjaciela ten temat nie był zbyt łatwy.
- Nie. Po prostu wypiliśmy za dużo i z wieczoru filmowego zrobiła się mała, dwuosobowa impreza, okej? - Niall chciał jak najszybciej skończyć tą rozmowę i położyć się do łóżka, by wyleczyć kaca.
- Wszyscy wiedzą, że między wami coś jest. Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko, prawda? - tak, Horan doskonale o tym wiedział, ale... czy aby na pewno chciał, żeby to, co siedzi mu w głowie od dość dawna, wyszło na światło dzienne?
- Po prostu go lubię, okej? - właściwie nie chciał tego mówić, ale Liam znał go od trzech lat, więc i tak prędzej czy później dowiedziałby się prawdy. Westchnął zrezygnowany i nim Payne zdążył cokolwiek odpowiedzieć na jego wyznanie - wyszedł z pomieszczenia.

Blondyn ponownie wszedł do pokoju Malika, by pozbierać z podłogi swoje ubrania. Dość dużym zdziwieniem dla niego był fakt, że na łóżku jego przyjaciela leżała drobna brunetka. Fleur widząc chłopaka podniosła się z posłania i uśmiechnęła się do niego. Niall wiedział, że to zdecydowanie nie będzie miła rozmowa.
https://31.media.tumblr.com/2ac9ee8b1733b103c9a3dae837b89a2d/tumblr_mx6bl1uqH51r2inxwo1_250.gif- Widzę, że ktoś tu spał w łóżku Pana Idealnego, oprócz niego samego - stwierdziła śmiejąc się swoim piskliwym śmiechem. - Błagam, nie mów, że znowu narobiłeś sobie nadziei.
- Pocałował mnie - Irlandczyk od razu zaczął się bronić. Wiedział, że Fleur jest tam tylko po to, by znowu go dobić.
- On chciał tylko podzielić się fajką, a ty od razu robisz sobie nadzieję? Dorośle - zaśmiała się, jak to miała w zwyczaju.
- Mimo wszystko mnie pocałował.
- Jasne, rób sobie nadzieję dalej, powodzenia - odpowiedziała i rozpłynęła się w powietrzu. Blondyn złapał w ręce swoje rzeczy i poczłapał do swojego pokoju, następnie ciężko opadając na posłanie.

~*~

Harry doskonale wiedział, że Rosie cierpi na bulimię. Albo na coś podobnego. W każdym razie zmuszała się do wymiotowania po posiłkach, a to nie jest normalne, prawda? Z całego serca pragnął pomóc dziewczynie, ale jak? Przecież nie mógł zostawić całej sprawy i udawać, że nic nie widzi. Ma do niej podejść i powiedzieć "Cześć, Rosie. Wiem, że masz bulimię. Jedziemy do psychologa."? Nie, to przecież nie byłoby odebrane przez nią zbyt dobrze. Chłopak ubrał się i wyszedł z mieszkania. Na dworze zaczynało się już ściemniać i robiło się coraz zimniej, więc mocniej opatulił się kurtką, wsiadł do swojego Range Rovera i ruszył w kierunku mieszkania Rosie.

Po piętnastu minutach znalazł się przy budynku, w którym mieszkała dziewczyna. Światło było włączone tylko w pokoju blondynki, co oznaczało, że jest w domu sama. Zielonooki zadzwonił do drzwi, jednak nikt nie otworzył ani nie odpowiedział. Po kolejnej próbie delikatnie otworzył drzwi i cicho wszedł do środka. Kiedy był w korytarzu, dotarł do niego dźwięk wymiotowania, dochodzący z łazienki. Po jego kręgosłupie przeszły ciarki - ona znowu to robiła. Wstrzymując oddech uchylił drzwi od łazienki, gdzie zobaczył swoją "dziewczynę", która opierała się głową o wannę. Ukląkł obok młodej Wilson i delikatnie potarł dłonią jej plecy, na co wzdrygnęła się lekko.
- Zostaw mnie - powiedziała ocierając łzy z policzków.
- Nie zostawię cię w takim stanie, chodź, zaniosę cię do pokoju - zaproponował Harry, a dziewczyna zaszlochała głośniej. Chłopak wziął ją na ręce i po chwili siedział na jej łóżku, z Rosie wtuloną w jego klatkę piersiową, na swoich kolanach. 
- Nie powinieneś tego widzieć. Nie powinieneś wiedzieć. Nie powinno cię tu być.
http://24.media.tumblr.com/9854367faa7e4f247e34cf4418cd6503/tumblr_mpuvr4VA7j1qab0rso1_400.png- Ale jestem, widzę i przede wszystkim wiem i to od jakiegoś czasu - odpowiedział. 
- Harry? Przepraszam za wszystko. Lubię cię - stwierdziła dziewczyna. Wiedziała, że w końcu będzie musiała schować swoją dumę do kieszeni i przyznać się do błędów.
- Ja ciebie też Ros. Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Nie możemy zostawić tej sprawy i pozwolić, żebyś cierpiała, jutro wszystko załatwimy - obiecał, a blondynka poczuła, jakby coś ciepłego rozlało się w jej sercu, a uśmiech wstąpił na jej usta. Była szczęśliwa, że ma Harry'ego przy sobie, akurat w tej chwili. Po kilku minutach zasnęła w jego ramionach.

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział V

 Dobra, rozdział nie jest sprawdzany, a mi się teraz nie chce, ale do jutra to zrobię, więc no.
ask - klik
twitter - klik
tumblr, na którym od jutra też będę publikować opowiadanie - klik
Enjoy! :)

Harry tak naprawdę nie wiedział jak to się stało, ale zanim zdążył zaprotestować, został postawiony przed faktem dokonanym - miał zjeść obiad wraz z Rosie i jej ojcem w jednej z najlepszy (i zarazem najdroższych) restauracji w mieście. Podobno dzięki temu ich związek miał być uważany za bardziej oficjalny - tak przynajmniej uważał Simon i ojciec dziewczyny.
- Czy oni koniecznie muszą nas ciągać po jakiś restauracjach? -  dziewczyna od co najmniej dziesięciu minut histeryzowała z powodu popołudniowego wyjścia. - Każda osoba, która stoi przed domem doskonale wie, że jesteśmy tutaj we dwójkę. Za niedługo wróci ojciec, więc wtedy będą pewni, że się ze sobą widujecie. Więc w czym, do jasnej cholery, jest problem!? - dziewczyna bezsilnie klapnęła na dywan. Nie chciała nigdzie wychodzić ani ze swoim ojcem, ani z Harrym. Tym bardziej do restauracji, gdzie mają jeść (czego Rosie naprawdę nienawidziła)!
- Ros, uspokój się, proszę. Pojedziemy tam, zjemy coś, pogadamy o duperelach i wrócimy. Nie ma w tym żadnego problemu - Harry kompletnie nie wiedział, co ma robić. Im bardziej chciał przekonać dziewczynę, tym bardziej ona nalegała, by nigdzie się z nim nie pokazywać. Przecież nie na tym to miało polegać, prawda?
- Owszem, Harry, problem jest i to dość duży.
- Jaki? Nie chce ci się ruszyć dupy? Nie chcesz się ze mną pokazywać publicznie? - zapytał z kpiącym uśmiechem, ale w jego oczach było widać coś, czego dziewczyna nie umiała nazwać. Smutek? Złość? Rozczarowanie?
- Po prostu wolałabym zostać w domu, okej? - odpowiedziała.
- Co za różnica czy będziemy rozmawiać tutaj, czy tam? - chłopak wiedział, że nastolatka była kapryśna, ale tego dnia przechodziła samą siebie.
- Taka, że gdy zostaniemy w domu, ty porozmawiasz sobie z moim ojczulkiem, a ja zaszyję się w swoim pokoju, z daleka od was obu. A jeśli pojedziemy, będę skazana na widzenie mordy osoby, której wprost nienawidzę i jest to... - jej twarz przybrała wyraz zamyślenia. - Ach tak! To ty!
- Miła jak zawsze - skomentował Harry posyłając w stronę nastolatki słodki uśmiech, choć w środku wcale nie było mu do śmiechu.

Cała trójka weszła do przestronnego lokalu położonego niedaleko lewego brzegu Tamizy.  Wnętrze restauracji Rules było utrzymane w stonowanych barwach, co nadawało mu przytulnego, lecz zarazem eleganckiego tonu. Usiedli na wygodnych fotelach obitych brązowym materiałem, wprost przed stołem, który przykryty był białym obrusem w delikatnie tłoczone wzorki. Harry oraz pan Wilson od razu pogrążyli się w czytaniu karty dań, zastanawiając się, co wybrać. Rosie nie mając na to ochoty, zaczęła rozglądać się po zdjęciach i obrazach, które zdobiły ściany pomieszczenia, zatrzymując się na co ciekawszych.
- Rosie, a ty co chcesz? - z zamyślenia wyrwał dziewczynę dźwięk głosu jej ojca. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że jej towarzysze już zamówili swoje dania.
- A, tak, cóż... poproszę jakąś sałatkę. Zdam się na pański gust - stwierdziła i posłała słodki uśmiech kelnerowi w średnim wieku.
- Tylko sałatkę? Wychodzimy na obiad, a ty zamawiasz sałatkę? - łatwo można było zauważyć, że zielonooki chłopak był szczerze zmartwiony zaistniałą sytuacją.
- Nie jestem głodna - odparła z kamienną twarzą, naciskając na pierwszy wyraz w zdaniu.
- Panie Wilson, może wina? - Harry postanowił nie zawracać sobie na razie głowy brakiem apetytu Rosie i zwrócił się do mężczyzny.
- Nie, na razie muszę ci podziękować. No i, mów mi David, synu - zaoferował starszy mężczyzna i uśmiechnął się zachęcająco do Stylesa. David? Synu? Dla Rosie było to zdecydowanie zbyt wiele.
Kelner przyniósł im jedzenie, które następnie zjedli w ciszy. Zaraz po skończeniu swojego posiłku Wilson poderwała się z miejsca, przeprosiła cicho i ruszyła w kierunku toalety.
- Wiesz może dlaczego Ros ostatnio tak często chodzi po jedzeniu do łazienki? Ostatnio to zdarza się regularnie i nie wiem, co się dzieje - u ojca dziewczyny było widać lekkie zdezorientowanie.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz, naprawdę - odpowiedział Harry wzruszając delikatnie ramionami, a przecież dobrze wiedział, o co chodzi, bo sam to zauważył.

Na dworze zaczęło się ściemniać, więc Styles, Ro i ojciec dziewczyny zapłacili rachunek, ubrali wierzchnie okrycia i podążyli w stronę wyjścia. Ledwo zdążyli przekroczyć próg restauracji, panujący na dworze mrok zaczęły rozświetlać flesze aparatów należących do paparazzich. Dziewczyna przestraszona złapała za rękaw od płaszcza Stylesa.
- Harry... Harry, co się dzieje? - spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
- Przyzwyczaisz się kiedyś. Teraz po prostu się uśmiechaj - odpowiedział i pogładził nastolatkę po ręce, którą trzymała na jego ramieniu.
Rosie rozejrzała się po tłumie osób, które stały naprzeciw nich, robiąc im mnóstwo zdjęć. Ze wszystkich stron docierały do niej krzyki osób, które na przemian wołały imiona jej i Harry'ego, a ona nie wiedziała, w którą stronę ma się patrzeć.
- Uspokój się, nikt nic ci nie zrobi - szepnął jej wprost do ucha Harry, nachylając się nad nią. W momencie cały tłum zawrzał.
- Pocałuj ją! - krzyknął ktoś, a reszta poszła w jego ślady.
- Wybacz - szepnął po raz kolejny Harry i zanim Rosie zdążyła zorientować się, co tak naprawdę się dzieje, chłopak znów się pochylił i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
Rosie mogła wmawiać sobie, że to nic nie znaczyło. Jednak jeśli nawet chciała, teraz nic nie miało być już takie samo.

~*~

Brunet podszedł do lodówki, by wyciągnąć z niej rzeczy potrzebne do zrobienia kanapek. Otworzył drzwiczki urządzenia, ale ze środka zionęła na niego tylko pustka i przez chwilę zdawało ju się, że światełko w lodówce świecie niemalże złośliwie.
- Niall! - zawołał w głąb mieszkania. - Nialler! - ponowił nawoływanie, tym razem idąc do salonu, gdzie siedział jego przyjaciel.
- Co chciałeś? - zapytał blondyn nie odrywając oczu od ekranu telewizora. 
- Pójdziesz ze mną na zakupy? - Malik zrobił maślane oczka patrząc błagalnie na Nialla, na co ten tylko spojrzał na niego przelotnie i uniósł brwi, by po chwili wrócić do oglądania programu. 
- Proooszę? - do próśb Mulata przyłączył się także jego żołądek, który zaburczał głośno i przeciągle. Niall wyłączył telewizor pilotem, wstał z kanapy, ubrał granatową bluzę i wyszedł z pomieszczenia.
- Skoro już zdecydowałem się iść z tobą, to może w końcu się ruszysz? - krzyknął Irlandczyk z korytarza, gdzie zakładał już na nogi buty, a Zayn z lekkim westchnięciem uśmiechnął się do siebie. 

Blondyn i brunet chodzili między regałami i wrzucali do koszyka to, co ich zdaniem było potrzebne w domu. (A raczej Niall wrzucał wszystko, co popadnie, a Zayn dokonywał selekcji). Kasjerka skasowała ich zakupy, więc zabrali torby i skierowali się do wyjścia z supermarketu. W pewnym momencie Zayn gwałtownie skręcił w stoisko monopolowe i puścił do przyjaciela ledwo zauważalne oczko. Niall z szeroko otwartymi oczami obserwował jak chłopak z zadowoleniem na twarzy kupuje litrową butelkę wódki. 
- No co? Dawno nie piliśmy - Zayn skomentował spojrzenie Irlandczyka z dużym uśmiechem.
Następnie ruszyli w kierunku parkingu, na którym stał ich samochód, mijając po drodze kilka fanek, którym z chęcią dali autografy. 
Kiedy stali już przy samochodzie Nialla, Zayn wziął od niego siatki z produktami i sam włożył je do bagażnika. W Tym czasie blondyn stał z rękoma założonymi na klatce piersiowej i wpatrywał się w drzewa rosnące w parku naprzeciwko. Nie mógł uwierzyć, że to już jesień. Ostatnimi czasy dni uciekały mu wyjątkowo szybko. Zayn zauważając, że jego przyjaciel się zamyślił, stanął przed nim, zmuszając Nialla do tego, by spojrzał w jego oczy. Stali tak przez dość długą chwilę wpatrując się w siebie, wzajemnie skanując swoje twarze. 
- Zayn... możemy już jechać? Zimno mi - oznajmił Niall odsuwając się od Mulata, a ten wypuścił nieświadomie wstrzymywany oddech.

Po kilku minutach przygotowań na środku salonu powstało zbiorowisko misek z chipsami i ciastkami, do tego chłopcy dostawili wcześniej zakupioną butelkę wódki, a obok leżała paczka papierosów Zayna, z którą brunet nigdy się nie rozstawał.
Reszta wieczoru minęła im względnie spokojnie, pomijając oczywiście te momenty, gdy pijany Niall zaczął skakać po kanapie i fotelach przy ich własnej piosence lecącej w jednej ze stacji muzycznych. Malik nadal nie mógł uwierzyć, że pomimo swojej narodowości Horan jest w stanie upić się tak szybko.
Brunet sięgnął po ostatniego papierosa, jaki był w paczce i odpalił go czerwoną zapalniczką. 
- Podzieliłbyś się - zażartował Irlandczyk, a drugi chłopak spojrzał na niego podejrzliwie. 
- Od kiedy palisz? - zapytał.
- A od kiedy ty pijesz? - Niall trafił w sedno. Zayn przecież nigdy nie pił, ale ostatnie zdarzało mu się to dość często.
- Od ostatniej imprezy - oznajmił zaciągając się dużą porcją dymu.
- Cóż, moja odpowiedź jest taka sama - odpowiedział Niall.
- Palenie zabija - za argumentował Mulat chytrze patrząc na chłopaka. Papieros wypalił się już prawie cały.
- Cóż, pewnego dnia i tak wszyscy umrzemy - odciął się.  
Chwilę siedzieli w ciszy i blondyn spojrzał na używkę dopalającą się w dłoni przyjaciela. Malik wziął ostatniego bucha i zgasił niedopałek w popielniczce. 
- Zayn, mówiłem poważnie - przypomniał Horan. Brunet uniósł brwi patrząc na niego, a ten w odpowiedzi pokiwał znacząco głową.
Mulat pochylił się i naparł swoimi ustami na te Nialla, delikatnie przejechał językiem po jego dolnej wardze, a gdy młodszy rozchylił usta, wtłoczył w jego płuca dym nikotynowy, który jeszcze przed chwilą trzymał w sobie. Jedyne co widział przed sobą, to zadowolone oczy Nialla i jego tlenione włosy, rozwiane we
wszystkich kierunkach.

niedziela, 20 października 2013

Rozdział IV

 Owszem, zdaję sobie sprawę, że rozdział do najdłuższych i najciekawszych nie należy. Wiem również, że jest bardzo, bardzo spóźniony (bardzo). Niestety szkoła i sprawy osobiste o tym zadecydowały, nie ja. Następny pojawi się jak tylko się wyrobię, a będę próbowała jak najszybciej.
Jeśli chcesz być powiadamiany - zostaw numer GG lub twittera w komentarzu.
Liczę na Wasze opinie :)

Nie chodziło o to, że Harry był uparty, natarczywy czy nieugięty. Harry był po prostu upierdliwy. Bardzo upierdliwy.
- Ros, nie daj się dłużej prosić, no...
- Przestań - odpowiedziała.
- Nie możesz ruszyć swojego tyłka i po prostu tam ze mną pójść? - zapytał z błagalnym wyrazem twarzy. Od ponad dwudziestu minut prosił Rosie, żeby wybrała się z nim do wesołego miasteczka.
- A ty nie możesz ruszyć swojego i po prostu stąd wyjść? - w jej głosie słychać było pretensje.
- Przypomnę ci, że jesteś w moim domu - zirytowany spojrzał na nią z uniesionymi brwiami.
- Okej, w takim razie ja wyjdę, cześć.
- Ros... - zaczepił ją, gdy wychodziła - zostań - bezsilny usiadł na fotelu i schował twarz w dłoniach. Dziewczyna zatrzymała się w pół kroku i cofnęła, opadając na sofę naprzeciw Stylesa.
- Czemu niby mam zostać? Najpierw zachowujesz się względem mnie jak cham, a później udajesz skruszonego i chcesz wyciągnąć mnie nie wiadomo gdzie, to bez sensu - skwitowała dziewczyna z parsknięciem.
- Ja zachowuję się jak cham? Przeprosiłem cię i teraz się staram. To ty jesteś dla mnie wredna.
- Naprawdę? Ja przecież jestem kulturalna, zupełnie jak ty - na jej twarzy pojawił się nieszczery uśmiech.
- Na pewno jesteś też zbyt sarkastyczna - powiedział Harry kręcąc głową.
Przez kilkanaście sekund wpatrywali się wzajemnie w swoje oczy. Dla obojga była to swego rodzaju wojna, której żadne z nich nie chciało przegrać.
- To idziecie do tego wesołego miasteczka, czy nie? Też planowałem się wybrać, a samemu to tak dziwnie... wiecie o co mi chodzi - zapytał Zayn wychylając głowę zza drzwi.
- Idziemy! - zarządziła Rosie i wybiegła z pomieszczenia, by ubrać buty. Zayn rzucił Harry'emu zdziwione spojrzenie i po kilku minutach wychodzili na świeże powietrze, by udać się na obrzeża Londynu do Thorpe Park.

Po dotarciu na miejsce, kupili bilety, a następnie ruszyli w kierunku atrakcji. Kto pomyślałby, że to właśnie Zayn będzie tym, który pędził ile sił w nogach, by przekroczyć bramę do raju dla miłośników kolejek jako pierwszy? Pozostała dwójka podążała tuż za nim szybkim marszem, by nie stracić chłopaka z oczu. Przemierzając część parku, stanęli w kolejce do "Piły", która zważając na godzinę nie była jeszcze zbyt długa.
- Błagam, powiedzcie, że to tylko tak strasznie wygląda - zapiszczała Rosie, patrząc na tory kolejki, które niemal pionowo wspinały się w górę, by za chwilę opaść stromo w dół i zakończyć się pętlą.
- Powiedzmy - odpowiedział mulat z cwanym uśmiechem.
- Em... Zayn? Myślałam, że masz lęk wysokości, czy coś? Słyszałam coś na ten temat i, no wiesz...
- Mam, ale uwielbiam kolejki - w głosie Zayna można było usłyszeć naprawdę duży entuzjazm.
- Taaa, za każdym razem wybiera najbardziej ekstremalne, a później drze się jak mała dziewczynka - odpyskował Harry przewracając oczami.
W końcu nadeszła ich kolej i wsiedli do wagonika. Rosie rozejrzała się niepewnie dookoła zauważając straszny wystrój rodem z horroru.Wagoniki ruszyły i po chwili a zakrętem pojawiła się przerażająca laleczka na trzykołowym rowerku.
Kolejka mozolnie wspinała się pod górę, a gdy na moment zatrzymała się na szczycie, by runąć w dół, Harry usłyszał tylko "O kurwa, umrę." Zayna i poczuł małą dłoń Rosie zaciskającą się na jego.

- Nigdy więcej. Nigdy więcej. Nigdy, kurwa, więcej. Nigdy! - Zayn powtarzał niczym mantrę to jedno zdanie ze spanikowanym wyrazem twarzy. Nie przestał nawet, gdy Harry przypomniał mu o tym, że ostatnim razem też obiecywał sobie, że nigdy już nie wsiądzie na kolejkę.
Dwójka znajomych usiadła na ławce, czekając aż zielonooki przyniesie im ich napoje.
- Więc jak jest między wami? - zapytał Zayn spoglądając niepewnie na koleżankę.
- A jak ma być? Nie lubimy się i tyle - odpowiedziała.
- Jak to się nie lubicie? O ile się nie mylę na kolejce trzymałaś go za rękę - zmarszczył brwi.
- To był odruch. Harry jest wredny i nigdy go nie polubię. Dlaczego, do cholery, nie możecie się z tym pogodzić!? - dziewczyna zdenerwowana zaczęła skubać rękaw swojej kurtki. - Poza tym, jak to zauważyłeś? Nie byłeś czasem zajęty panikowaniem? - nieszczery uśmiech po raz kolejny tego dnia pojawił się na jej twarzy, to akurat miała wyćwiczone do perfekcji.
- I kto tu jest wredny? - Zayn zaśmiał się pod nosem, choć nie było mu zbyt wesoło. - Uwierz mi, znam Hazzę dłużej niż ty. Wiem, że jeśli mógłby, zrobiłby naprawdę wiele, żeby zyskać coś w twoich oczach. - zapewnił.
- Póki co robi z siebie tylko idiotę i denerwuje mnie jak nikt inny - widać było, że dziewczyna nie jest zadowolona z tematu rozmowy.
- O czym rozmawiacie? - Harry wrócił z napojami i usiadł na ławce obok swojego przyjaciela, na co dziewczyna skłamała:
- O niczym ważnym - a Zayn posłał jej smutne spojrzenie.

~*~

Zazwyczaj nasze wspomnienia chcemy zatrzymać przy sobie jak najdłużej i mamy nadzieję, że nie wyblakną one zbyt prędko. Przypominając sobie niektóre wydarzenia uśmiechamy się bezwiednie. Jednak wspomnienie Nialla nie było kolorowe. Za każdym razem, gdy wracało pod postacią wątłej brunetki o długich nogach, jego oczy wypełniały się łzami. Postać, niczym najgorsza zmora, przypominała mu o najgorszy aspektach jego życia: kompleksach, nieodwzajemnionej miłości, braku talentu (które oczywiście były tylko urojeniem, które powstało na skutek braku wiary w siebie).
Dziewczyna stanęła za nim i palcem wskazującym dotknęła jego ramienia, na co chłopak odwrócił się gwałtownie.
- Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha - zachichotała niewinnie. - Wybacz, przepraszam, chyba nie powinnam.
- No raczej, nie powinnaś - potwierdził blondyn.
- Co robisz? - zapytała zaciekawiona. Właśnie za to Niall kiedyś kochał ją jak rodzoną siostrę - była słodka, niewinna, ale teraz już wiedział, że środku niej czaiło się coś, co nie do końca było niewinne.
- Jak widzisz - siedzę - odpowiedział nie chcąc dłużej ciągnąć rozmowy.
- A mogę wiedzieć, czemu jesteś sam? Gdzie jest Zayn? - dziewczyna znowu przypomniała mu o jednym z najgorszych smutków w jego życiu.
- Z Harrym - wyszeptał.
- Z Harrym? Nie uważasz, że spędzają razem dość sporo czasu?
- Jest z nimi Rosie - odszczeknął niemal natychmiast.
- Rosie nawet nie lubi Harry'ego. Nie oszukuj się. Prędzej zwróci uwagę na Malika, niż na niego - stwierdziła, a gdy zobaczyła, że usta chłopaka wykrzywiają się w smutny grymas, na jej twarzy pojawił się uśmiech, którego znaczenie znała tylko ona. -Ups.
- Nic się nie stało. Dobrze wiem, że Zayn ma mnie gdzieś. Uświadomiłaś mi to już dawno - zapewnił.
Fleur uśmiechnęła się zwycięsko i zniknęła, zostawiając Nialla samego. Znowu.



niedziela, 1 września 2013

Rozdział III

 Dobra, wiem, że długo czekaliście i pewnie nie pozostało tu wiele czytających osób (ba, jakby więcej niż 3 osoby to czytały .-.), ale uważam, że bohaterowie zasługują na to, by zakończyć ich historię. 
Na górze jest zakładka "spamownik", gdzie w komentarzach możecie dodawać linki do swoich opowiadań.
Zadawajcie pytania do bohaterów na asku - klik
twój komentarz - motywacja dla mnie :)
Jeśli chcesz być informowany - podaj twitter lub nr gg w komentarzu.
I naprawdę wielka prośba do was: jeśli czytacie, wyrażajcie swoje opinie w komentarzach (lub piszcie na tt - @Your_Blue_Eyes), bo to dla mnie naprawdę ważne. Chciałabym w następnych rozdziałach unikać błędów i się doskonalić. 
Teraz rozdziały będą pojawiać się częściej, ponieważ mam rozpiskę, co i kiedy ma się dziać, więc będzie mi o wiele łatwiej.
ENJOY!

Przez żółte żaluzje do pokoju przedzierały się lekkie promienie londyńskiego słońca. Rosie delikatnie otworzyła oczy, ale zamknęła je z powrotem, gdy usłyszała dźwięk otwierających się drzwi.
- Ros, wstawaj - usłyszała zachrypnięty głos, na którego dźwięk przeszedł ją lekki dreszcz. - Mówię poważnie, wstawaj - głos zbliżał się coraz bardziej.
Dziewczyna modliła się w duchu, żeby jej "żywy budzik" już sobie poszedł i dał jej dalej spać, jednak na marne. Słyszała kroki chłopaka zbliżające się do jej łóżka niebezpiecznie szybko.
- Mówię poważnie, wstawaj - usłyszała szept tuż przy swoim uchu i wzdrygnęła się, na co Harry zareagował cichym chichotem zadowolenia.
- Spadaj - odezwała się, jednak to przysporzyło jej tylko problemu, bo już po chwili miejsce obok niej ugięło się lekko, a łóżko delikatnie zakołysało, gdy chłopak układał na nim swoje ciało.
- Sama się zbadaj, Ros - zaśmiał się zielonooki. - Myślę, że fajnie by było, gdybyś jednak zdecydowała się wstać.
- A wiesz, co ja myślę? Fajnie by było, gdybyś jednak zdecydował się wstać z MOJEGO łóżka - odcięła się dziewczyna nadal z zamkniętymi oczami.
- Wiesz, pozwoliłaś mi spać w swoim mieszkaniu, więc myślałem...
- Za dużo myślisz. A teraz spadaj - na te słowa Styles podniósł się z łóżka wzdychając.
- Na stole w kuchni są kanapki. Mam nadzieję, że będą ci smakować - powiedział delikatnie i skierował się w stronę drzwi.
- Styles... - odezwała się cicho, sama nie wiedziała, czy w tamtym momencie odezwało się w niej sumienie, czy może jej odruch był spowodowany burczeniem w jej żołądku.
Chłopak automatycznie zatrzymał się w pół kroku i zerknął w jej stronę przez swoje ramię. Dziewczyna uniosła powieki i delikatnie zwróciła swój wzrok w stronę chłopaka. Na to, co zobaczyła, pisnęła w duchu i zacisnęła mocno powieki. Harry, który stał przed nią w samych bokserkach odwrócił się jeszcze bardziej chcąc kompletnie zawstydzić swoją "dziewczynę".
- Coś się stało, Ros? - zapytał z nutą rozbawienia w głosie. - Wiesz, mogłabyś otworzyć oczy, gdy ze mną rozmawiasz - zaśmiał się unosząc brwi.
Nastolatka spojrzała na chłopaka próbując nie zwracać uwagi na jego umięśnione i opalone ciało.
- Um...dzięki. Wiesz, śniadanie i w ogóle. Dzięki - wymamrotała nieskładnie przy tym się czerwieniąc.
- Nie ma za co - Harry uśmiechnął się łobuzersko, odwrócił na pięcie i po chwili zniknął za drzwiami, zostawiając Rosie sam na sam z jej zażenowaniem.

Korzystając z okazji, gdy brunetka w kuchni jadła śniadanie przygotowane przez nastolatka, on sam zdecydował się przygotować do powrotu do swojego mieszkania. Zdążył wziąć prysznic zanim poszedł obudzić Ros, więc teraz musiał się już tylko ubrać. Zabrał z oparcia sofy swoje wczorajsze ubrania i zaczął je na siebie nakładać. Nagle do jego uszu dobiegł dźwięk bosych stóp odbijających się od posadzki i trzask drzwi. Bez zastanowienia zerwał się na równe nogi i pobiegł w kierunku hałasów. Światło w łazience było zapalone, więc wywnioskował, że to tam jest dziewczyna.
- Rosie? Co się stało? Wszystko w porządku? - zapytał delikatnie pukając w drzwi. - Mogę wejść? - nikt mu nie odpowiedział.
Biorąc głęboki oddech i przygotowując się na najgorsze, położył dłoń na klamce i otworzył wejście do pomieszczenia. W środku zobaczył zapłakaną Rosie, która klęczała kurczowo przytrzymując się brzegów ubikacji. Kiedy tylko go zobaczyła, poderwała się z miejsca i pobiegła do swojego pokoju.
- Mała, co się stało!? - krzyknął i ruszył za nią.
Gdy wszedł do sypialni młodej Wilson, ona już leżała w łóżku szczelnie przykryta kołdrą. Usiadł obok niej, ręką zabierając kołdrę z jej twarzy. Po policzkach Rosie nadal spływały łzy.
- Nie martw się, wszystko w porządku - oznajmiła słabym głosem.
Kiedy Harry usłyszał łamiący się głos nastolatki, zrobiło mu się jej jeszcze bardziej żal. Jego dłoń powędrowała pod kołdrę i zaczęła delikatnie gładzić dziewczynę po plecach, na co ta wzdrygnęła się i przymknęła oczy.
- Ale przecież jeszcze przed chwilą-
- Zostawmy ten temat w spokoju, już wszystko dobrze - przerwała mu, więc chłopak przestał nalegać.
- Tak sobie myślałem... skoro już musimy robić - podniósł do góry prawą dłoń i palcem wskazującym zatoczył małe kółko - to wszystko, to może... Może pojechałabyś ze mną do nas i poznałabyś chłopaków trochę lepiej? - zapytał niepewnie.
- W sumie nie mam nic do stracenia. I tak nie mogą być gorsi niż ty - fuknęła pod nosem i wygramoliła się z posłania. - Idę się ubrać - rzuciła wychodząc.

Niecałą godzinę później oboje siedzieli w czarnym samochodzie Harry'ego. W tle grało radio, a po chodnikach gnali spieszący się ludzie.
- Właściwie, to dokąd jedziemy? - zapytała dziewczyna, by przerwać krępującą ciszę pomimo tego, że doskonale znała odpowiedź.
- Wywiozę cię do lasu, zgwałcę i zamorduję, a twoje zwłoki pozostawię do zjedzenia dzikim zwierzętom - odpowiedział obojętnie Harry wzruszając ramionami, jakby to, co przed chwilą powiedział było najzwyklejszą informacją powtarzaną przez niego codziennie. Oczy Rosie automatycznie powiększyły się, a w płucach zabrakło jej powietrza. - Żartowałem - dodał po chwili, posyłając swojej pasażerce najsłodszy ze swoich uśmiechów.
- Nienawidzę cię - skwitowała.
- Naprawdę myślisz, że byłbym w stanie zrobić coś takiego? Twój ojciec by mnie powiesił.
- Harry, zatrzymaj się! - wykrzyknęła nagle nastolatka, na co Brytyjczyk ostro zahamował, prawie powodując stłuczkę.
- Co się stało?
- Nie powiedziałam ojcu, że wychodzę.
- Nie przejmuj się tym. Rozmawiałem z nim dzisiaj rano, zanim cię obudziłem i wspominałem mu, ze zamierzam zabrać cię do siebie - odpowiedział nastolatek i spokojnie ruszył w dalszą drogę.
- Zaraz, tata wie, że u nas spałeś? - jej oczy powiększyły się po raz kolejny tego dnia. - Co powiedział?
- Był co najmniej, hm... zadowolony? - zaśmiał się Harry, a Rosie odetchnęło głośno, co oznajmiało koniec rozmowy.

~*~

Harry zdecydowanym krokiem podszedł do drzwi i bez pukania otworzył je na oścież. Gestem reki wskazał dziewczynie, by weszła przodem, a następnie dołączył do niej. Nastolatka była tu wcześniej tylko raz i wtedy nie zawracała sobie głowy rozglądaniem się, jednak teraz postanowiła trochę zlustrować teren swoimi oczyma. Mieszkanie wydawało jej się duże i elegancko urządzone, jednak walające się po podłodze ubrania i inne różne rzeczy, niszczyły poważny wygląd pomieszczenia.
- Tak więc przepraszam za bałagan, ale wydaje mi się, że jeśli poznasz Louisa trochę bliżej, dowiesz się jak trudno utrzymać porządek mieszkając z nim - zaśmiał się lokowaty.
Oboje od razu skierowali się do salonu, gdzie pozostała czwórka One Direction siedziała rozłożona na kanapie. 
- We czterech na dwuosobowej kanapie? Nie lepiej by było, gdybyście usiedli na fotelach, czy coś? - zapytała bez przywitania Rosie, unosząc jedną brew w zdziwieniu.
- Nie, tak nam wygodnie - oznajmił Niall rozpychając się na sofie jeszcze bardziej i kładąc głowę na ramię Zayna.
Chłopcy dopiero po dłuższej chwili uświadomili sobie, że mają gościa, więc szybko poderwali się z miejsc i zaczęli witać nastolatkę. Po kilkunastu minutach wszyscy rozsiedli się na dywanie przed telewizorem i oglądali kiczowate seriale pozbawione ciekawej fabuły. W przerwie na reklamy Louis sięgnął po pilota i zaczął skakać po kanałach, zatrzymując się w końcu na jednej ze stacji muzycznych. Na twarzach piątki chłopaków pojawił się wielki uśmiech, gdy z głośników zaczął lecieć ich pierwszy przebój: What Makes You Beautiful. Wszyscy zaczęli śpiewać, a po chwili z wąskiej kanapy ustawionej pośrodku salonu, zrobiła się mini scena, po której skakał zespół. Zły jak dotąd humor Rosie zaczął ulatywać, a dziewczyna pomyślała, że to wszystko może nie jest aż tak złe... "Jasne, że jest złe! Okłamujemy miliony osób na całym świecie, to okropne!" - pomyślała po chwili. Jednak jej wyrzuty sumienia przerwał Liam, który zdecydował się, porwać ją do tańca. Gdy piosenka skończyła się, wszyscy leżeli na podłodze zwijając się ze śmiechu. 
- Dawno nie robiliśmy ogniska - oznajmił Zayn.
- Faktycznie, przydałoby się trochę wyluzować między tymi wszystkimi wywiadami - przyznał mu rację Louis. - Więc jazda! Rozstawiać stół, rozpalać ognisko w ogrodzie, a ja lecę po butelki! 
- Alkohol!? - wykrzyknęła rozradowana Rosie.
- Tak, alkohol, Ros. Ale czy ty w ogóle kiedyś piłaś? - zaśmiał się Harry do dziewczyny.
- Nie - przyznała. - Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz, prawda? - zapytała retorycznie i pobiegła za Louisem, by pomóc mu przynieść wystarczającą ilość alkoholu.

Półtorej godziny później cała szóstka siedziała na ławkach w ogrodzie w całkowitym upojeniu alkoholowym. Rosie sama nie wiedziała dlaczego, ale była wtulona w bok Harry'ego, podczas, gdy ten wspominał z Louisem, jak podczas ostatniego ogniska starszy spalił ulubione, brązowe buty Stylesa. Tomlinson prawie spadał z ławki śmiejąc się wniebogłosy, podczas, gdy młodszy niekoniecznie zadowolony był ze straty ulubionego obuwia. W pewnym momencie nastolatka oprzytomniała i przypomniała sobie, że miała nie zbliżać się do zielonookiego i zdecydowała się od niego odsunąć. Jednak w momencie, gdy zebrała w sobie całą swoją silną wolę, by oderwać się od Hazzy, on oplótł ją w talii swoim ramieniem i po raz kolejny poczuła przyjemne ciepło uderzające z jego ciała. Ale oprócz ciepła, które dawało dziewczynie ciało chłopaka, poczuła ona również coś, czego nie czuła nigdy wcześniej. Bezpieczeństwo, jakby jego ramiona były w stanie powstrzymać największe zło. Rosie skrzywiła się na tą myśl i po chwili wstała i chwiejnym krokiem podeszła do Liama, który siedział na uboczu wpatrując się w ogień.

Kilka metrów dalej Niall i Zayn żyli w swoim własnym świecie. Siedzieli naprzeciw siebie i wspominali dawne czasy.
- Ahahahahahaha, a pamiętasz jak w Australii zwialiście z Louisem z hotelu i chowaliście się na dachu przed fankami? - zagaił rozradowany Niall.
- Pamiętam. A ty wtedy cały czas do mnie wydzwaniałeś! Nagrałeś mi się na pocztę chyba z 20 razy. W każdej wiadomości wspominałeś, że zabijesz mnie jak tylko pokażę ci się na oczy, a zamiast tego rzuciłeś się na mnie przytulając i nie puszczałeś przez 10 minut - wspomniał Malik z uśmiechem.
- Zamknij się - warknął Niall. Nie chciał, by Zayn wspominał mu o jego chwilach słabości względem niego.
- Bo co mi zrobisz?
- Zacznę śpiewać operowym głosem - zagroził blondyn z poważną miną.
- Nawet nie próbuj, wiesz, ze tego nienawidzę - ostrzegł go brązowooki.
Jednak na nic się to nie zdało, bo już po chwili Horan z całych sił wydobywał z siebie jak najwyższe dźwięki. Dłoń Mulata uniosła się niebezpiecznie i wylądowała na twarzy młodszego zakrywając jego usta. Zayn uśmiechnął się triumfalnie, jednak jego zwycięstwo nie trwało długo. Niebieskooki ugryzł palec swojego przyjaciela i oboje wybuchli śmiechem. Malik delikatnym ruchem ręki uderzył Irlandczyka w tył głowy, po czym przytulił go czule gładząc po plecach.

- Słodko razem wyglądają, nie? - zagaił Liam.
- Rzeczywiście, słodka z nich para - odpowiedziała Rosie z uśmiechem przypatrując się Zaynowi i Niallowi, którzy nadal trwali w swoich objęciach.
- Oni nie są parą - wybełkotał zdezorientowany Payne.
- Serio? Cóż, tak wyglądają.
Oboje zaciekle patrzyli na poczynania wcześniej wymienionej dwójki.
- Wiesz, znam ich od ponad trzech lat i nigdy wcześniej nie zwracałem na to większej uwagi. Wszyscy jesteśmy ze sobą dość blisko, więc po prostu nie zwracaj na to uwagi.
- Mów sobie, co chcesz Liam, ale wiem, że na przyjaźni się nie skończy - odcięła się Ros ze słodkim i pewnym siebie uśmiechem.

Po wielu rozmowach, wybuchach śmiechu i litrach wypitego alkoholu, wszyscy zgodnie zdecydowali, że trzeba zebrać się do domu.
- Wiesz, może to głupio zabrzmi, ale... dobra, to serio duże mieszkanie, ale mamy tu tylko pięć łóżek i kanapę, a wątpię, że chciałabyś spać ze mną - Harry, który był o dziwo najtrzeźwiejszy z towarzystwa, skierował swoją wypowiedź do Rosie. Postanowił nie naciskać na nią i dać jej wolną rękę.
- Och, mogę odstąpić jej swoje łóżku. Ja mogę spać z Niallem - ochoczo zaproponował Malik. Był naprawdę bardzo pijany i ledwo trzymał się na własnych nogach, ale w tamtym momencie zrobiłby wszystko, byleby tylko znaleźć się jak najbliżej Horana. 
- Sprawa załatwiona! A teraz wszyscy do łóżek! - rozkazał Styles.
Wszyscy przytulili się na dobranoc, a z powodu tego, że nie byli zbyt trzeźwi, postanowili wykąpać się dopiero następnego ranka, i udali się do odpowiednich pokoi.

Kiedy Niall wszedł do swojego pokoju, Zayn już leżał na jego łóżku odwrócony tyłem do drzwi. Blondyn niepewnie podszedł bliżej, ściągnął z siebie ubrania i delikatnie ułożył się wśród pościeli, by nie obudzić przyjaciela. Leżał przez chwilę wpatrując się w tył głowy Mulata i nie wiedząc, co ma zrobić. Jego dłonie wręcz wyrywały się, by opleść się wokół ciała starszego, jednak mózg mówił stanowcze "NIE". Niall słyszał dokładnie, jak Malik z chęcią zgodził się na nocowanie u niego, ale czy to znaczyło, że może tak bezkarnie się do niego przytulić? "Oczywiście, że nie." - pomyślał. Po rozważeniu wszystkich "za" i "przeciw" przysunął się bliżej bruneta i oplótł go w talii swoim ramieniem, a głowę przysunął do jego karku. Przecież zawsze mógł zrzucić swoje poczynania na alkohol. Zayn poruszył się niespokojnie i chłopak już chciał zabrać z niego swoje dłonie, gdy jedna z rąk chłopaka prześlizgnęła się po poduszce i wplątała w jego blond włosy gładząc skórę na czaszce. Niall uśmiechnął się do siebie i wdychając zapach skóry Mulata, zasnął.