wtorek, 14 maja 2013

Rozdział I

Z poczuciem winy nie łatwo jest zasnąć, a Rosie wiedziała o tym doskonale. Tym razem jednak było jeszcze gorzej. Gdy tylko zamknęła oczy, miała przed sobą widok chłopaka, który szyderczo się z niej śmiał. Sen przyszedł zbyt późno, w dodatku był niespokojny, a budzik zadzwonił zdecydowanie za wcześnie. Wyłączyła go i jeszcze, gdy leżała nieprzytomnie w łóżku, usłyszała z kuchni krzyk ojca:
- Ros, kochanie, wstań i ubierz się w coś ładnego, zaraz wyjeżdżamy.
- Tato, dzisiaj niedziela, nigdzie się nie wybieram. - odkrzyknęła zachrypniętym głosem, a ojciec już po chwili był w jej pokoju.
- Wiem, wiem, ale to naprawdę ważne. Dzisiejszy dzień może odmienić całkowicie twoją karierę i moje życie! - odpowiedział żywo gestykulując rękoma. - Pospiesz się, proszę! - dodał będąc już na schodach.

Tak było zawsze. Zawsze musiała się podporządkowywać. Nigdy nie mogła sprzeciwić się ojcu, to on zawsze decydował o tym, co, gdzie i z kim robi Rosie. Nie mogła mieć swojego zdania, bo ojciec - oczywiście jej kosztem - chciał zmienić swoje życie. Swoje. Zawsze tak mówił. Jakby chciał stać się sławny, rozchwytywany i wtedy Rosie nie byłaby mu do niczego potrzebna.

Dziewczyna wstała z łóżka i lekko zataczając się z powodu niewyspania, ruszyła w kierunku własnej łazienki, biorąc po drodze czystą bieliznę. Wzięła szybki prysznic, zrobiła delikatny makijaż, lekko pofalowane włosy zostawiła rozpuszczone i na bieliźnie wróciła do pokoju. "Ubierz się w coś ładnego" - pomyślała i wyciągnęła z szafy kilka sukienek. W końcu wybrała kremową w kwiatowy wzór z kokardą w pasie. Do tego założyła szpilki w kolorze pudrowego różu i perełkowy naszyjnik. Dokonała ostatecznych poprawek makijażu i fryzury, a wychodząc pochwyciła z komody małą kopertówkę w kolorze butów. Weszła do kuchni szybkim krokiem i zamierzała zrobić sobie mocną kawę, by w końcu się rozbudzić, jednak to nie było jej dane.
- Już gotowa? No proszę, jak chcesz, to potrafisz. Zbieraj się, idę po samochód - rzucił pospiesznie ojciec pojawiając się w pomieszczeniu.
- Tato! Jestem niewyspana i nie mogę nawet wypić szybkiej kawy!? - oburzyła się.
- Sława wymaga poświęceń, córeczko - uśmiechnął się sztucznie i wyszedł.
"Szkoda, że to zawsze ja muszę się poświęcać" - pomyślała i zrezygnowana ruszyła za ojcem.

W czasie jazdy samochodem żadne z nich się nie odzywało. W końcu znaleźli się pod siedzibą SYCO Music, a auto zatrzymało się na parkingu owej firmy.
- Mogę wiedzieć, co tutaj robimy? - zapytała zdezorientowana dziewczyna.
- Przyjechaliśmy w interesach. Tylko proszę cię, zachowuj się przyzwoicie, a wszystko pójdzie po naszych myślach.
Gdy tylko znaleźli się w środku nowoczesnego budynku, podbiegła do nich szczupła blondynka.
- Panie Wilson! Jak miło pana widzieć, szef jest już u siebie z chłopcami, zaraz państwa tam zaprowadzę! - widać było, że zależało jej na tym, by przyjąć ich odpowiednio. - Podać kawy lub herbaty? - zapytała, a Ros już chciała poprosić o kubek czarnej, mocnej kawy, ale ojciec ją wyprzedził:
- Nie, dziękujemy, chcemy jak najszybciej porozmawiać z panem Cowellem. - Rosie zrobiła zdziwioną minę. Wiele razy słyszała o tym nazwisku, ale nigdy nie miała okazji zobaczyć szefa tej korporacji na żywo. Nie było go nawet, gdy dziewczyna podpisywała umowę z jego firmą. Lekko otępiała ruszyła za ojcem i sekretarką.

Kilka minut później stali przed drzwiami biura samego Simona Cowella. Blondynka, która ich tam zaprowadziła, zastukała delikatnie w drzwi, a po momencie je uchyliła.
- Panie Cowell, państwo Wilson już są - oznajmiła i wpuściła Rosie oraz jej ojca do środka i odeszła spełniać swoje pozostałe obowiązki.
- Och, David, jesteś wreszcie, już nie mogłem się doczekać! - oznajmił mężczyzna siedzący za biurkiem, a dziewczyna zdenerwowana wlepiała spojrzenie w czarne kafelki. - Ah, gdzież moje maniery! Chłopcy, poznajcie Rosie i Davida, z którymi będziecie współpracować. - Zaraz. Co? Współpracować? Dziewczyna szybko podniosła głowę w górę, a jej wzrok napotkał sześć par wpatrujących się w nią tęczówek.
Na sofie przed biurkiem siedziało pięciu chłopaków. Szybko przeleciała po nich wzrokiem.
- Davidzie, Rosie, oto One Direction we własnej osobie - dodał Cowell po chwili. - Niall, Zayn, Louis, Liam i Harry. - dziewczyna spoglądała na kolejno wymienianych chłopaków, jednak, gdy spojrzała na ostatniego z nich, jej serce na moment się zatrzymało. To nie mogła być prawda. Chciała wyjść z pomieszczenia, więc cofnęła się kilka kroków i wpadła na klatkę piersiową swojego ojca, która stał za nią. Nie mogła uwierzyć, że chłopak, który dzień wcześniej zrobił jej tak wielką przykrość, stoi tuż przed nią. I w dodatku ona miała z nim współpracować.

Gości usadzono na drugiej sofie i Simon zaczął tłumaczyć dziewczynie, o co chodzi w kontrakcie, który zaraz miała podpisać, a ona wpatrywała się w niego jak ciele w malowane wrota i nie wiedziała, co odpowiedzieć.
- Więc... nie pokazujesz się w męskim gronie, nie wywołujesz skandali, słowem - bawisz się w ideał. A teraz podpisz - zakończył Cowell podając Rosie długopis.
- A czy ktoś powiedział, że ja się na to zgodzę? - wszystkie oczy w pomieszczeniu zwróciły się na nią. - Chce najpierw porozmawiać z tatą.
Kiedy wyszli z pomieszczenia zauważyła, że jej ojciec nie był zbyt zadowolony.
- Więc rozumiem, że wszystko, co do tej pory robiłam ci nie wystarczy? Teraz mam udawać dziewczynę jednego z nich!? - krzyczała.
- Dziecko, to dla ciebie świetna promocja. Zyskasz większy rozgłos, oni są znani na całym świecie. Do tego może nagracie razem kilka piosenek... - chciał kontynować dalej wymienianie zalet kontraktu, ale mu przerwała:
- Czy ty siebie słyszysz!? Mam udawać, że kogoś kocham? Za nic nie podpiszę tej umowy! - urwała tupiąc nogą.
- Nie musisz. Już ją podpisałem. - wzruszył ramionami mężczyzna.
- Jak to!?
- Jesteś niepełnoletnia. Jako twój opiekun mogłem podpisać umowę za ciebie, twój podpis nie był konieczny. A teraz wracajmy do środka.

Nastolatka nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Nie dość, że miała zostać wplątana w związek na pokaz, to jeszcze z którymś z przyjaciół chłopaka, którego nie darzyła zbytnią sympatią.
- A więc wszelkie formalności są załatwione. Teraz chłopcy muszą iść na wywiad, w którym Harry ogłosi, że ma dziewczynę. - kolejny szok, a najgorsze było to, że Ros nie mogła nic na to poradzić. - A wieczorem Harry i Rosie spotkają się w apartamencie chłopców, by trochę lepiej się poznać - oznajmił Simon wstają z fotela.

Dziewczyna nie mogła otrząsnąć się po tym, co się stało. Wpatrywała się w nowo poznanych chłopaków, którzy wolnym krokiem ruszyli w stronę drzwi. Zdziwieniem dla niej było, że z taką łatwością przyszło jej zapamiętanie ich imion. Niall i Louis wesoło pomachali jej na pożegnanie, a ona odwdzięczyła się tym samym. Liam i Zayn rzucili do niej krótkie, ale uprzejme "cześć" i wyszli. Harry nie odezwał się ani jednym słowem przez całe spotkanie. Kiedy mijał ją, nawet nie zaszczycił jej najmniejszym spojrzeniem. Jednak, gdy dziewczyna powiodła za nim wzrokiem, a ich tęczówki się spotkały, w jego zielonych można było dostrzec coś na kształt współczucia. Ale ona nie chciała się nad tym zastanawiać. Nie chciała wiedzieć, co myśli o tym wszystkim Harry. Nie chciała go nawet znać. 


~*~
Kamery była już przygotowana do nagrania wywiadu, makijażystka dokonywała ostatecznych poprawek w wyglądzie chłopców. Wywiad miał być krótki, by bez zbędnych poprawek wyemitować go następnego dnia w jednym z programów muzycznych. Cała piątka usiadła wygodnie na kanapie, a zaraz obok nich dosiadła się niska prezenterka w średnim wieku. Kamerzysta pokazywał na palcach ile sekund pozostało do początku nagrywania.
- Witajcie chłopcy! - zaczęła kobieta z przesadnym uśmiechem.
- Witaj, miło cię znowu widzieć - odpowiedział Liam.
- Mam zamiar zadać wam dzisiaj kilka pytań, ale nie tylko tych dotyczących waszej kariery, ale też bardziej osobistych. Chyba nie macie nic przeciwko?
- Pytaj o co chcesz  - uśmiechnął się Louis, siląc się na miły ton, nigdy nie znosił tej kobiety, a wywiady z nią nie sprawiały mu żadnej przyjemności.
- Więc jak ma się wasza nowa płyta? 
- Jesteśmy już w połowie nagrywania materiałów. To naprawdę ciężka praca, ale mamy przy tym też dużo zabawy. A przede wszystkim kochamy to, co robimy- zapewnił Harry.
- A skoro już jesteśmy przy kochaniu... Harry, słyszałam, że masz dziewczyne, czy to prawda? - zapytała.
- Tak - odpowiedział szeroko się uśmiechając. - Rosie jest naprawdę wspaniałą osobą.
- Mamy nadzieję, że już niedługo zobaczymy was razem na jakiejś gali!- zawołała entuzjastycznie. - Więc Liam, Louis i Harry mają dziewczyny, a co z resztą? 
- Musimy radzić sobie jakoś sami - odpowiedział Niall gorzko się śmiejąc, ten temat nigdy nie był przez niego lubiany.
- Ostatnio słyszy się dużo plotek o tak zwanym Ziallu. Zayn, czy to prawda, że uważasz Nialla za słodkiego? - dopytywała się.
- Tak - odciął krótko mulat.
- Więc Niall jest najsłodszy z zespołu? - kobieta nadal stąpała po cienkim lodzie. Niall wiercił się nerwowo na krześle, a każde pytanie dotyczące jego i Zayna sprawiało mu wewnętrzny ból. 
- Tak, Niall jest bardzo słodki - rzekł Zayn i odwracając się do przyjaciela, puścił w jego stronę oczko.

Potem padło jeszcze więcej pytań, ale Niall nie słuchał. Był pogrążony w wewnętrznej euforii, bo Zayn powiedział, że jest słodki. Na co dzień wymieniali się dziesiątkami takich wyznań, ale mulat nigdy nie powiedział o nim czegoś takiego publicznie. Od zamieszania z Joshem minęły trzy lata, ale Niall doskonale pamiętał dzień, w którym jego były chłopak opuścił go na zawsze. I nadal sprawiało mu to ogromny ból. Obiecał, że już nikt nie wpłynie na niego tak jak Josh, że już nigdy nikogo nie pokocha. Ale wtedy zjawił się Zayn. Tak, Niall był zakochany w brunecie, ale nikt o tym nie wiedział. "I nikt się nie dowie" - pomyślał Niall rzucając szybkie spojrzenie na swojego przyjaciela.  

~*~
Apartament  z zewnątrz wydawał się cichy, wręcz ponury, jednak, gdy dziewczyna weszła do środka uderzyła w nią fala głośnej muzyki mieszającej się ze śmiechami. Wchodząc głębiej do mieszkania, skierowała się do salonu, skąd dochodziły wesołe dźwięki. Gdy tylko chłopcy ją zauważyli, rzucili się w jej stronę przytulając ją i witając u siebie. Była zaskoczona tym serdecznym powitaniem, jednak odwzajemniła je. 
- Pewnie przyszłaś porozmawiać z Harrym - bardziej stwierdził niż zapytał Louis. - On nie jest wcale taki zły, serio - zapewnił.
- Chodź, zaprowadzę cię do jego pokoju - zaproponował Niall i momentalnie chwycił jej nadgarstek, wciągając ją za sobą na schody prowadzące na piętro. - Chcesz coś do picia? - zapytał, ale dziewczyna odmówiła kiwnięciem głowy. - Harry zaraz przyjdzie.
Kiedy blondyn wyszedł, dziewczyna rozejrzała się badawczo po pomieszczeniu. Ściany miały odcień kawy z mlekiem, a na podłodze rozciągał się puchowy, śnieżnobiały dywan. Z uchylonej szafy, która stała w kącie pokoju, wystawała sterta białych koszulek. Nagle drzwi pokoju otworzyły się, a do środka wszedł Harry ubrany w czarne dresy i białą koszulkę. 
- Cześć - przywitał się i usiadł obok dziewczyny, ale ona postanowiła mu nie odpowiadać.
Nastała chwila niezręcznej ciszy, ale Rosie w końcu postanowiła zadać mu pytanie, które ją dręczyło:
- Właściwie, dlaczego mam udawać twoją dziewczynę? Kryję cię, czy jak? - wypaliła prosto z mostu.
- Nie, nie kryjesz nikogo. To forma czystej promocji. Korzyść dla obu stron. Ty zyskujesz dodatkowy rozgłos, a my przy okazji miano osób, które pomagają nowicjuszom - odpowiedział bez ogrudek i znowu zapadła cisza. - Ros, mam dziwne wrażenie, że mnie nie lubisz.
- Może dlatego, ze faktycznie cię nie lubię? - odparowała dziewczyna.
- Więc czemu mnie nie lubisz? 
- A czemu udajesz kogoś, kim nie jesteś w rzeczywistości?
- To nie jest łatwe. Liam to ten opiekuńczy, Zayn jest tajemniczy, Niall to żarłok, a Louis poprawia wszystkim humor. A ja zawsze byłem Harry. Tylko Harry. Nic więcej. Byłem zbyt prosty. Nie chodzi o to, że jestem zazdrosny, to taka maska, żeby ludzie w końcu zaczęli inaczej na mnie patrzeć. - dziewczynę zdziwiła szczerość, z jaką to wypowiedział.
- Gówniana ta maska - prychnęła brunetka. - Poza tym, znam cię kilka godzin, skąd miałam wiedzieć, że coś udajesz? Wkopałeś się Styles, już na pierwszym kroku. - w odpowiedzi dostała tylko ciche westchnięcie.
- Więc Ros, czemu tak bardzo mnie nie lubisz? - ponowił swoje pytanie brunet. 
- Nie lubię ludzi, którzy robią innym złudne nadzieje.
- To znaczy? - zapytał chłopak podnosząc do góry jedną brew, a dziewczyna w tym samym czasie wstała, otworzyła drzwi i stanęła w progu tyłem do niego. 
- To znaczy, że jeśli chcesz, żeby ktoś cię polubił - spojrzała na niego przez ramię. - daj mu chociaż wsiąść do tego głupiego samochodu. - Harry wytrzeszczył oczy ze zdziwienia, a ona tylko posłała mu złośliwy uśmiech i opuściła pokój.
Gdy już znalazła się na ulicy, wzięła głęboki oddech. Zapowiadało się naprawdę ciekawie. 
______________________________________________________________________________
A więc mamy już jedynkę. A raczej dopiero. Wiem, że rozdział powinien być w niedzielę, ale szkoła, sprawy rodzinne i mój naprawdę tragiczny humor się na siebie ponakładały i tak wyszło, dlatego baaardzo chciałam was przeprosić. Kolejny pojawi się dokładnie za tydzień, czyli we wtorek 21 maja, zapraszam x

Komentarz - duża motywacja dla mnie. Nie musicie pisać jakiś długich wywodów, wystarczy mi nawet, jeśli ktoś napisze zwyczajne "czytam".

Pytania do mnie i bohaterów bardzo mile widziane - ask.fm
Fanpage, na którym pojawiają się aktualności - fanpage

Jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach - zostaw w komentarzu swój tt lub nr gg.




czwartek, 2 maja 2013

Prolog

 2010
Duża ilość alkoholu przed prowadzeniem samochodu nie jest dobrym pomysłem. Nawet, jeśli jesteś Irlandczykiem o stosunkowo mocnej głowie. Szkoda, że Niall uświadomił sobie to zbyt późno. Ponura, sterylnie czysta sala na nikogo nie wpłynęłaby dobrze, ale on, mimo nastroju, jaki panował w szpitalu, był szczęśliwy. Wystarczyło, że chłopak siedzący obok, chłopak, którego Niall nazywał wszystkim, trzymał jego dłoń w szczelnym uścisku.
- Nigdy nie myślałem, że znajdę kogoś, kto naprawdę mnie pokocha. Chcę, żebyś wiedział, że jesteś dla mnie bardzo ważny - blondyn zaczął nerwowo przygryzać swoją wargę. Ścisnął dłoń partnera mocniej i spojrzał mu w oczy. - Kocham Cię - wyszeptał spuszczając wzrok.
Nic, cisza, żadnego odzewu.
- Kocham cię, słyszysz? - powtórzył znowu spoglądając na chłopaka obok.
W odpowiedzi początkowo otrzymał tylko ciche prychnięcie, które, ku jego nieszczęściu, stopniowo zamieniało się w szyderczy śmiech. Poczuł, że ręka, która ściskała pocieszająco jego chudą dłoń, zniknęła, a razem z nią opuściło go całe poczucie bezpieczeństwa. Krzesło obok jego łóżka zaskrzypiało delikatnie, gdy osoba, która na nim siedziała, gwałtownie wstała i nadal się śmiejąc, opuściła pomieszczenie.

Początkowo Niall myślał, że zrobił coś źle, postąpił zbyt impulsywnie, a jego ukochany po jakimś czasie wróci. Jego przekonanie zaczęło słabnąć, gdy dni mijały, a w drzwiach jego sali pojawiali się tylko lekarze i dyżurujące pielęgniarki. W dniu wypisu ze szpitala napisał sms-a do Josha. Nie dostał jednak jakiejkolwiek odpowiedzi. Nie był więc zdziwiony, gdy pod drzwiami szpitala nie zastał nikogo, kto by na niego czekał. Bez ciepłego ciała przy boku wszystko wydawało mu się dziwnie obce, szare i niebezpieczne. Wsiadając do taksówki poczuł na nosie krople pierwszego od tygodnia deszczu. Angielska pogoda jak na złość postanowiła dopasować się do jego humoru. Podążając opuszkami palców po strumieniach wody toczących się wolno po szybie samochodu, obiecał sobie, że już nigdy nie nazwie nikogo wszystkim. Cóż, trochę się przeliczył.

~*~
2013
Wschodząca gwiazda muzyki przemierzająca ulice Londynu podczas ulewy, w dodatku na boso, zostawiając za sobą krwistoczerwone odcisków stóp, to raczej niecodzienny widok. Rosie jednak nie miała innego wyjścia.
- Rozumiem, że masz dużo spraw na głowie, ale mógłbyś zrobić dla mnie chociaż tyle. Wywiady, koncerty, sesje, a jak przyjdzie co do czego, to nawet nie ma kto po mnie przyjechać. Nie boisz się, że coś mi się stanie? - mówiła zdenerwowana gestykulując rękoma.
- Rosie, kochanie, pada deszcz, nikt cię nie pozna, nie ma szans - odpowiedział głos w telefonie.
- Właśnie ! Leje, tato, leje! 
- Dasz radę. Widzimy się rano, kochanie! - odpowiedział mężczyzna, a Rosie usłyszała irytujący dźwięk oznajmujący koniec połączenia.
- Tsaa, jeśli przeżyję - powiedziała już do siebie.
 Wzdychając głośno włożyła granatowe szpilki do czarnej, pakownej torby i ruszyła dalej. Pieniądze, pozorna sława, mogła chcieć czegoś więcej? Owszem, Rosie od dziecka pragnęła mieć normalną rodzinę. Wiecznie zabiegany ojciec, który pamięta o córce tylko wtedy, kiedy ta osiągnie kolejny sukces i matka, która... Cóż, Rosie nie wiedziała nawet jak wyglądała ta kobieta. Na myśl o tym po twarzy dziewczyny poleciały łzy, które zaczęły mieszać się z deszczem. W jednej chwili zwichnięty niegdyś nadgarstek zaczął nieprzyjemnie strzykać, a poranione od niewygodnych butów stopy szczypać. Nastolatka zatrzymała się, chowając twarz w dłoniach. Podniosła wzrok w momencie, gdy obok niej przystaną biały, sportowy samochód, a szyba w drzwiach zaczęła się uchylać.
- Hej skarbie, wsiadasz? - odezwał się niskim głosem mężczyzna zajmujący miejsce kierowcy.Wydawał się przyjazny.
Dziewczyna oczarowana jego włosami zwiniętymi w delikatne fale i szmaragdowymi oczami, zrobiła krok do przodu i już miała chwycić klamkę, gdy chłopak ponownie się odezwał:
- Sorry, kochanie. Za wysokie progi jak na twoje nogi. - zaszydził z niej śmiejąc się i ruszył z piskiem opon, zostawiając zdezorientowaną Rosie daleko w tyle.

Nastolatka bez zawahania ruszyła biegiem w stronę swojego mieszkania. Nie przejmowała się tym, ze ktoś ją zobaczy, że zostawia krwiste ślady na chodniku, że stopy nieprzyjemnie pieką. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim azylu, z dala od niezbyt przyjemnego świata. Dziesięć minut później stała już pod swoimi drzwiami. Weszła do karmelowego hallu, cisnęła torbą w kąt i położyła się na śnieżnobiałych płytkach. Wiedziała, że jest w domu sama, a ojciec zapewne jak zwykle wróci dopiero późną nocą, więc nie bała się, że ktoś zobaczy ją w tym stanie. W głowie przez cały czas miała zielone tęczówki chłopaka i jego usta złożone w pogardliwym uśmieszku. Odjechał, zostawił ją, pewnie do tej pory śmieję się do siebie. Wstała z kafelek i skierowała się do łazienki. W ubraniach weszła pod prysznic, przecież i tak były mokre. W momencie z kranu poleciała lodowata woda, a jej ciało przeszedł dreszcz. Nie, żeby w mieszkaniu nie było ciepłej wody, bo była. Ona stosowała to jako karę za każdy, nawet najmniejszy błąd. Wychodząc do łazienki porozrzucała zmoczone ubrania po całym korytarzu. Nie miała najmniejszej ochoty ich zbierać, ktoś zrobi to rano za nią. Wciągnęła na siebie szare spodnie od dresu i rozciągniętą koszulkę. Delikatnie osuszyła włosy bordowym ręcznikiem i ruszyła do kuchni w celu przeszukania lodówki.

Stojąc przy kuchennym oknie, zamówiła pizzę do domu. Wyjęła z szafki trzy dość duże bułki i pochłonęła w kilka minut pomijając kubkiem chłodnej coli. Niecałe pół godziny później siedziała w salonie i oglądając telewizyjny teleturniej pałaszowała kolejną porcję jedzenia. Teraz już nawet pizza nie miała smaku. Jadła byle co, byle jak, byleby tylko zjeść. Odstawiła opróżniony karton na stół i zrywając się z kanapy popędziła wprost do łazienki. Padła na kolana przed muszlą nabawiając się przy tym kolejnych siniaków. Wymusiła na sobie zwrócenie wszystkiego, co znalazło się w jej żołądku przez ostatnią godzinę. A przecież wczoraj miał być ostatni raz. Wszystko, co się z nią działo musiało mieć swoją przyczynę. Nie wiedziała już, czemu to robi. Przez ojca, przez chłopaka ze szmaragdowym spojrzeniem, który tak bezczelnie ją potraktował, czy z nienawiści do samej siebie? Z wyrzutami sumienia znowu obiecała sobie, że od tego momentu będzie silna, nie da sobą pomiatać. Tak, ona też się przeliczyła.

___________________________________________________________________
A więc mamy prolog. Czuję, że część z Rosie to jakby takie masło maślane, ale to moje zdanie. Chyba nigdy nie będę w stanie napisać czegoś, co naprawdę będzie mi się podobać. A jaka jest Wasza opinia?

Komentarz - silna motywacja do dalszego pisania.

Możecie zadawać pytania zarówno bohaterom, jak i mi. Odpowiem na każde pytanie. - ask.fm