2010
Duża ilość alkoholu przed prowadzeniem samochodu nie jest dobrym pomysłem. Nawet, jeśli jesteś Irlandczykiem o stosunkowo mocnej głowie. Szkoda, że Niall uświadomił sobie to zbyt późno. Ponura, sterylnie czysta sala na nikogo nie wpłynęłaby dobrze, ale on, mimo nastroju, jaki panował w szpitalu, był szczęśliwy. Wystarczyło, że chłopak siedzący obok, chłopak, którego Niall nazywał wszystkim, trzymał jego dłoń w szczelnym uścisku.- Nigdy nie myślałem, że znajdę kogoś, kto naprawdę mnie pokocha. Chcę, żebyś wiedział, że jesteś dla mnie bardzo ważny - blondyn zaczął nerwowo przygryzać swoją wargę. Ścisnął dłoń partnera mocniej i spojrzał mu w oczy. - Kocham Cię - wyszeptał spuszczając wzrok.
Nic, cisza, żadnego odzewu.
- Kocham cię, słyszysz? - powtórzył znowu spoglądając na chłopaka obok.
W odpowiedzi początkowo otrzymał tylko ciche prychnięcie, które, ku jego nieszczęściu, stopniowo zamieniało się w szyderczy śmiech. Poczuł, że ręka, która ściskała pocieszająco jego chudą dłoń, zniknęła, a razem z nią opuściło go całe poczucie bezpieczeństwa. Krzesło obok jego łóżka zaskrzypiało delikatnie, gdy osoba, która na nim siedziała, gwałtownie wstała i nadal się śmiejąc, opuściła pomieszczenie.
Początkowo Niall myślał, że zrobił coś źle, postąpił zbyt impulsywnie, a jego ukochany po jakimś czasie wróci. Jego przekonanie zaczęło słabnąć, gdy dni mijały, a w drzwiach jego sali pojawiali się tylko lekarze i dyżurujące pielęgniarki. W dniu wypisu ze szpitala napisał sms-a do Josha. Nie dostał jednak jakiejkolwiek odpowiedzi. Nie był więc zdziwiony, gdy pod drzwiami szpitala nie zastał nikogo, kto by na niego czekał. Bez ciepłego ciała przy boku wszystko wydawało mu się dziwnie obce, szare i niebezpieczne. Wsiadając do taksówki poczuł na nosie krople pierwszego od tygodnia deszczu. Angielska pogoda jak na złość postanowiła dopasować się do jego humoru. Podążając opuszkami palców po strumieniach wody toczących się wolno po szybie samochodu, obiecał sobie, że już nigdy nie nazwie nikogo wszystkim. Cóż, trochę się przeliczył.
~*~
2013
Wschodząca gwiazda muzyki przemierzająca ulice Londynu podczas ulewy, w dodatku na boso, zostawiając za sobą krwistoczerwone odcisków stóp, to raczej niecodzienny widok. Rosie jednak nie miała innego wyjścia.
- Rozumiem, że masz dużo spraw na głowie, ale mógłbyś zrobić dla mnie chociaż tyle. Wywiady, koncerty, sesje, a jak przyjdzie co do czego, to nawet nie ma kto po mnie przyjechać. Nie boisz się, że coś mi się stanie? - mówiła zdenerwowana gestykulując rękoma.
- Rosie, kochanie, pada deszcz, nikt cię nie pozna, nie ma szans - odpowiedział głos w telefonie.
- Właśnie ! Leje, tato, leje!
- Dasz radę. Widzimy się rano, kochanie! - odpowiedział mężczyzna, a Rosie usłyszała irytujący dźwięk oznajmujący koniec połączenia.
- Tsaa, jeśli przeżyję - powiedziała już do siebie.
Wzdychając głośno włożyła granatowe szpilki do czarnej, pakownej torby i ruszyła dalej. Pieniądze, pozorna sława, mogła chcieć czegoś więcej? Owszem, Rosie od dziecka pragnęła mieć normalną rodzinę. Wiecznie zabiegany ojciec, który pamięta o córce tylko wtedy, kiedy ta osiągnie kolejny sukces i matka, która... Cóż, Rosie nie wiedziała nawet jak wyglądała ta kobieta. Na myśl o tym po twarzy dziewczyny poleciały łzy, które zaczęły mieszać się z deszczem. W jednej chwili zwichnięty niegdyś nadgarstek zaczął nieprzyjemnie strzykać, a poranione od niewygodnych butów stopy szczypać. Nastolatka zatrzymała się, chowając twarz w dłoniach. Podniosła wzrok w momencie, gdy obok niej przystaną biały, sportowy samochód, a szyba w drzwiach zaczęła się uchylać.
- Hej skarbie, wsiadasz? - odezwał się niskim głosem mężczyzna zajmujący miejsce kierowcy.Wydawał się przyjazny.
Dziewczyna oczarowana jego włosami zwiniętymi w delikatne fale i szmaragdowymi oczami, zrobiła krok do przodu i już miała chwycić klamkę, gdy chłopak ponownie się odezwał:
- Sorry, kochanie. Za wysokie progi jak na twoje nogi. - zaszydził z niej śmiejąc się i ruszył z piskiem opon, zostawiając zdezorientowaną Rosie daleko w tyle.
Nastolatka bez zawahania ruszyła biegiem w stronę swojego mieszkania. Nie przejmowała się tym, ze ktoś ją zobaczy, że zostawia krwiste ślady na chodniku, że stopy nieprzyjemnie pieką. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim azylu, z dala od niezbyt przyjemnego świata. Dziesięć minut później stała już pod swoimi drzwiami. Weszła do karmelowego hallu, cisnęła torbą w kąt i położyła się na śnieżnobiałych płytkach. Wiedziała, że jest w domu sama, a ojciec zapewne jak zwykle wróci dopiero późną nocą, więc nie bała się, że ktoś zobaczy ją w tym stanie. W głowie przez cały czas miała zielone tęczówki chłopaka i jego usta złożone w pogardliwym uśmieszku. Odjechał, zostawił ją, pewnie do tej pory śmieję się do siebie. Wstała z kafelek i skierowała się do łazienki. W ubraniach weszła pod prysznic, przecież i tak były mokre. W momencie z kranu poleciała lodowata woda, a jej ciało przeszedł dreszcz. Nie, żeby w mieszkaniu nie było ciepłej wody, bo była. Ona stosowała to jako karę za każdy, nawet najmniejszy błąd. Wychodząc do łazienki porozrzucała zmoczone ubrania po całym korytarzu. Nie miała najmniejszej ochoty ich zbierać, ktoś zrobi to rano za nią. Wciągnęła na siebie szare spodnie od dresu i rozciągniętą koszulkę. Delikatnie osuszyła włosy bordowym ręcznikiem i ruszyła do kuchni w celu przeszukania lodówki.
Stojąc przy kuchennym oknie, zamówiła pizzę do domu. Wyjęła z szafki trzy dość duże bułki i pochłonęła w kilka minut pomijając kubkiem chłodnej coli. Niecałe pół godziny później siedziała w salonie i oglądając telewizyjny teleturniej pałaszowała kolejną porcję jedzenia. Teraz już nawet pizza nie miała smaku. Jadła byle co, byle jak, byleby tylko zjeść. Odstawiła opróżniony karton na stół i zrywając się z kanapy popędziła wprost do łazienki. Padła na kolana przed muszlą nabawiając się przy tym kolejnych siniaków. Wymusiła na sobie zwrócenie wszystkiego, co znalazło się w jej żołądku przez ostatnią godzinę. A przecież wczoraj miał być ostatni raz. Wszystko, co się z nią działo musiało mieć swoją przyczynę. Nie wiedziała już, czemu to robi. Przez ojca, przez chłopaka ze szmaragdowym spojrzeniem, który tak bezczelnie ją potraktował, czy z nienawiści do samej siebie? Z wyrzutami sumienia znowu obiecała sobie, że od tego momentu będzie silna, nie da sobą pomiatać. Tak, ona też się przeliczyła.
___________________________________________________________________
A więc mamy prolog. Czuję, że część z Rosie to jakby takie masło maślane, ale to moje zdanie. Chyba nigdy nie będę w stanie napisać czegoś, co naprawdę będzie mi się podobać. A jaka jest Wasza opinia?
Komentarz - silna motywacja do dalszego pisania.
Możecie zadawać pytania zarówno bohaterom, jak i mi. Odpowiem na każde pytanie. - ask.fm
- Hej skarbie, wsiadasz? - odezwał się niskim głosem mężczyzna zajmujący miejsce kierowcy.Wydawał się przyjazny.
Dziewczyna oczarowana jego włosami zwiniętymi w delikatne fale i szmaragdowymi oczami, zrobiła krok do przodu i już miała chwycić klamkę, gdy chłopak ponownie się odezwał:
- Sorry, kochanie. Za wysokie progi jak na twoje nogi. - zaszydził z niej śmiejąc się i ruszył z piskiem opon, zostawiając zdezorientowaną Rosie daleko w tyle.
Nastolatka bez zawahania ruszyła biegiem w stronę swojego mieszkania. Nie przejmowała się tym, ze ktoś ją zobaczy, że zostawia krwiste ślady na chodniku, że stopy nieprzyjemnie pieką. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim azylu, z dala od niezbyt przyjemnego świata. Dziesięć minut później stała już pod swoimi drzwiami. Weszła do karmelowego hallu, cisnęła torbą w kąt i położyła się na śnieżnobiałych płytkach. Wiedziała, że jest w domu sama, a ojciec zapewne jak zwykle wróci dopiero późną nocą, więc nie bała się, że ktoś zobaczy ją w tym stanie. W głowie przez cały czas miała zielone tęczówki chłopaka i jego usta złożone w pogardliwym uśmieszku. Odjechał, zostawił ją, pewnie do tej pory śmieję się do siebie. Wstała z kafelek i skierowała się do łazienki. W ubraniach weszła pod prysznic, przecież i tak były mokre. W momencie z kranu poleciała lodowata woda, a jej ciało przeszedł dreszcz. Nie, żeby w mieszkaniu nie było ciepłej wody, bo była. Ona stosowała to jako karę za każdy, nawet najmniejszy błąd. Wychodząc do łazienki porozrzucała zmoczone ubrania po całym korytarzu. Nie miała najmniejszej ochoty ich zbierać, ktoś zrobi to rano za nią. Wciągnęła na siebie szare spodnie od dresu i rozciągniętą koszulkę. Delikatnie osuszyła włosy bordowym ręcznikiem i ruszyła do kuchni w celu przeszukania lodówki.
Stojąc przy kuchennym oknie, zamówiła pizzę do domu. Wyjęła z szafki trzy dość duże bułki i pochłonęła w kilka minut pomijając kubkiem chłodnej coli. Niecałe pół godziny później siedziała w salonie i oglądając telewizyjny teleturniej pałaszowała kolejną porcję jedzenia. Teraz już nawet pizza nie miała smaku. Jadła byle co, byle jak, byleby tylko zjeść. Odstawiła opróżniony karton na stół i zrywając się z kanapy popędziła wprost do łazienki. Padła na kolana przed muszlą nabawiając się przy tym kolejnych siniaków. Wymusiła na sobie zwrócenie wszystkiego, co znalazło się w jej żołądku przez ostatnią godzinę. A przecież wczoraj miał być ostatni raz. Wszystko, co się z nią działo musiało mieć swoją przyczynę. Nie wiedziała już, czemu to robi. Przez ojca, przez chłopaka ze szmaragdowym spojrzeniem, który tak bezczelnie ją potraktował, czy z nienawiści do samej siebie? Z wyrzutami sumienia znowu obiecała sobie, że od tego momentu będzie silna, nie da sobą pomiatać. Tak, ona też się przeliczyła.
___________________________________________________________________
A więc mamy prolog. Czuję, że część z Rosie to jakby takie masło maślane, ale to moje zdanie. Chyba nigdy nie będę w stanie napisać czegoś, co naprawdę będzie mi się podobać. A jaka jest Wasza opinia?
Komentarz - silna motywacja do dalszego pisania.
Możecie zadawać pytania zarówno bohaterom, jak i mi. Odpowiem na każde pytanie. - ask.fm
Nam? Podoba się i to bardzo! Powiem ci, że jak zwykle mnie zaskoczyłaś i po przeczytaniu tego napłynęło do mojej głowy wiele myśli. Moim zdaniem opisałaś to bardzo prawdziwie. Tak, że coś się w człowieku rusza i pobudza współczucie bądź inne emocje, których sama nie umiem nazwać. Oczywiście nie muszę pisać, że jestem z ciebie dumna, bo to już wiesz. W końcu, jak to na Sosa przypadło, spóźniony, ale jest prolog. Teraz tylko czekamy za rozdziałem. Więc? Bierz się do roboty już teraz, bo w twoim przypadku może to trochę potrwać, ale warto było czekać i mam nadzieję, że tym razem pojawi się trochę szybciej ;) :*
OdpowiedzUsuńno no. bardzo fajnie. ciekawa jestem co dalej wyniknie. a co do masła maślanego to się przeliczyłaś, bo daleko Ci od niego ;P
OdpowiedzUsuńCudo.Biorę się do czytania.KC♥
OdpowiedzUsuń