niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział II

Rosie siedziała przy stole, pochylając się nad talerzykiem z kawałkiem ciasta z galaretką. Smakowało równie dobrze, co wyglądało i dziewczyna doskonale o tym wiedziała, ale nadal nie mogła przełamać swojej niechęci. Zastanawiała się, czy narazić się, poczuć smak truskawek i waniliowego kremu w ustach, a potem zwymiotować to wszystko, czy po prostu wyrzucić smakołyk tak jak śniadanie, które pozostawił jej ojciec, jak i również obiad, który przygotowała gosposia. W potrawach, w których inni ludzie widzieli tylko przyjemny smak, czy zapach, Ros dostrzegała tony tłuszczu i innych substancji, przez które mogłaby przytyć. Zdradliwe kalorie czaiły się wszędzie, czekając tylko aż nastolatce powinie się noga i wpadnie w wir jedzenia. Ciąg rozważań nad ciastem przerwał brunetce dzwonek do drzwi. Nie wiedząc, kto mógłby dobijać się do jej domu o tak późnej porze, ruszyła niepewnie ku drzwiom. Przekręciła delikatnie klucz w zamku i pociągnęła za klamkę. Przed nią stał sporo wyższy od niej chłopak, którym na początku lekko ją przestraszył, jednak, gdy tylko zrobił krok w przód, lampa stojąca w przedpokoju oświetliła jego twarz, a dziewczyna poznała go.
- Mogę wiedzieć, co tutaj robisz? – zapytała krzyżując ramiona, gdy zorientowała się, że stoi przed nim w skąpych spodenkach od piżamy, luźnej koszulce, bez makijażu, a jej włosy są związane w luźny kucyk na środku głowy.
- Przyjechałem odwiedzić swoją dziewczynę, czy to karalne? – zapytał Harry unosząc brwi. – I nie musisz się wstydzić, ładnie wyglądasz – mrugnął, a dziewczyna przeklęła w duchu to, jak łatwo ją przejrzeć.
- Mów, czego chcesz i wracaj do siebie jak najszybciej.
- Mówiłem przecież, że przyjechałem do dziewczyny. Nie uważasz, że dziwne by było, gdybym odwiedził swoją ukochaną w późny sobotni wieczór, a kilka minut później jednak zdecydował się wrócić do siebie? Szkoda by było, gdyby ktoś podejrzewał nas o kłamstwo… - wytłumaczył wchodząc do środka i rozbierając białe trampki w korytarzu.
Dziewczyna odetchnęła głośno. Mimo, że z Harrym udawali parę, czuła się niepewnie przebywając z nim sam na sam. Niepokoił ją sam fakt, że Harry znajduje się w pobliżu. Usiadła na kanapie wskazując chłopakowi, by zrobił to samo.
- Możesz pokazać mi, gdzie jest kuchnia?  - zapytał, unosząc w górę białą reklamówkę. 
- Ostatnie drzwi po prawej na końcu korytarza. Trafisz? – rzuciła Rosie bez cienia zainteresowania.
- Kwestionujesz moją zdolność orientacji w terenie? – odpowiedział chłopak zaczepnie.
- Zdecydowanie tak – mówiąc to, dziewczyna uśmiechnęła się do niego i Harry był nawet skłonny pomyśleć, że to był pierwszy uśmiech, jaki posłała w jego stronę.

Chłopak podreptał do kuchni i zaczął grzebać w szafkach. W końcu znalazł biały talerzyk i wyłożył na niego zawartość reklamówki. Przygryzając delikatnie język starał się ułożyć zielone winogrona tak, by prezentowały się jak najlepiej. Kiedy skończył swoją pracę, ruszył z powrotem do salonu i ustawił owoce na stoliku przed Rosie.

Dziewczyna spojrzała na loczka z konsternacją na twarzy. Jej ręce zaczęły się trząść. „To tylko winogrona, Rosie, tylko winogrona. Zjesz dwa lub trzy, nic się nie stanie. Jedno ma 3,5 kalorii, od tego nie przytyjesz.” – powtarzała sobie w myślach.
- Coś się stało?
- Nie, nie. Zastanawiam, się tylko, gdzie jest tata, powinien niedługo wrócić, a nie chcę, żebyś widział go w takim stanie… - odpowiedziała.
- W takim, to znaczy jakim? – zapytał zaciekawiony Loczek. Rosie zakłopotana podrapała się lekko po głowie. – Co miałaś na myśli?
- To długa historia.
- Mam dużo czasu – nalegał ciągle się uśmiechając.
- Boże, Styles, daj sobie spokój, okej?
- Czasami mam wrażenie, że masz gdzieś starania swojego ojca. Wiesz ile dziewczyn marzy o tym, by być na twoim miejscu?  W pewnym sensie wygrałaś los na loterii, a nawet nie próbujesz tego wykorzystać – mówiąc, próbował wyczytać coś z jej oczu.
- W tym przypadku ta wygrana to kula u nogi. Nie potrzebuję tego wszystkiego.
- Czyli jestem kulą u nogi? Miło mi – prychnął. - Ros, uwierz, mi też nie jest łatwo udawać, że bezgranicznie kocham kogoś, kogo znam ledwo kilka dni. Twój ojciec stara się jak może, żeby tylko było ci jak najlepiej. Doceń to.
- Mam docenić to, że przez tą całą karierę nie mam nawet przyjaciół? Żeby to chociaż było moje marzenie, ale to tylko zachcianki taty – odpowiedziała jej tylko cisza mieszająca się ze współczującym wzrokiem Harry’ego. Poczuła na policzku gorącą kroplę, a ta była tylko zapowiedzią powodzi, która miała wylać się z jej oczu.
Siedzieli we dwoje naprzeciw siebie i wpatrywali nawzajem w swoje twarze. Nagle Harry podniósł rękę i drżącą dłonią otarł jej policzek. Dziewczyna już chciała dotknąć jego dłoni, ale przypomniały jej się okoliczności ich pierwszego spotkania. Znowu go nienawidziła. Jak jeszcze chwilę temu mogła wylewać przed nim swoje żale? Bez zapowiedzi strząsnęła jego dłoń ze swojego policzka, wstała z kanapy i energicznym krokiem podeszła do białej komody. Wyciągnęła z jednej ze szuflad brązowy koc i rzuciła nim prosto w swojego gościa.
- Miłej nocy życzę – powiedziała cierpko nawet nie spoglądając na oniemiałego Harry’ego i wyszła z pomieszczenia.

Zabrawszy czyste piżamy z szafy skierowała się w stronę łazienki. Wzięła szybki, gorący prysznic, by jak najszybciej zasnąć i oddalić od siebie dziwne uczucie, które spowodowała obecność jej „chłopaka”. Stała przed lustrem i różową szczotką czesała włosy, kiedy znienacka uśmiechnęła się do swojego odbicia, przypominając sobie ciepło bijące od ciała chłopaka. Natychmiastowo pokręciła głową, ubrała się i ruszyła ku swojej sypialni. Leżąc już w łóżku skierowała wzrok na ścianę, za którą przebywał zielonooki. W swojej podświadomości widziała, jak niewidoczne gromy, które ciskały w tamtym momencie jej oczy, przenikają przez ścianę i wypalają w skórze Stylesa trwałe blizny.

W tym samym czasie Harry lustrował wzrokiem pomieszczenie, w którym się znajdował. Wrzosowe ściany, do tego białe dodatki w postaci mebli, puchowego dywanu i lamp. Wiedział, że ten pokój na pewno urządzała Rosie. „Ma w sobie coś zadziornego, ale też i coś delikatnego. Nieskazitelna harmonia. Zupełnie jak Rosie.” – myślał. Zależało mu. Westchnął głośno i wziął z talerzyka ostatnie winogrono. Włożył je do ust, a po chwili przełknął razem ze smakiem porażki.

~*~

Stół zastawiony ogromną ilością przekąsek, napojów i alkoholu – dokładnie to można było zobaczyć wchodząc do salonu najsławniejszego boy bandu XXI w. Wokół panował półmrok, ponieważ pomieszczenie oświetlała tylko jedna mała lampka.
- Chłopaki, gotowe! Możemy zaczynać! – krzyknał Liam dumny ze swojego dzieła, a zaraz potem do pokoju wpadła dwójka jego przyjaciół: Niall i Louis.

Wszyscy rozsiedli się wygodnie i pałaszując zaczęli rozmawiać – jak to było w ich zwyczaju – o głupotach. Co chwila któryś z chłopaków napełniał kieliszki, a ciecz, która się w nich znajdowała lądowała w gardłach całej trójki wywołując przyjemne uczucie ciepła w przełyku.

Po prawie ponad godzinie zjawił się kolejny z ich paczki – Zayn. Kilka chwil po jego przybyciu całe pomieszczenie wypełnił dym papierosowy. Palili wszyscy. Wszyscy, oprócz Nialla. Zayn był nałogowym palaczem, reszta jego przyjaciół paliła okazjonalnie, ale on nigdy nie zmusił się do chociażby przytrzymania papierosa w dłoni. Jednak tym razem stało się coś innego. Coś, czego Niall nie umiał, a może nawet nie chciał, zrozumieć. W momencie, gdy Malik wyciągnąć w jego stronę rękę z paczką pełną nikotynowych używek, po prostu drżącą dłonią wyciągnął jedną z paczki i z pomocą Louisa zapalił.

W chwili, gdy dym wypełnił jego płuca, w jego oczach zebrały się łzy. Zagryzł wargę, by nie zacząć kaszleć. Czas mijał, kolejne drinki, papieros za papierosem, a Niall nie miał pojęcia, co się z nim dzieje. Był zły sam na siebie za to, że pod wpływem Zayna zaczął się zmieniać. Czuł, że dzieje się z nim coś dziwnego.

Mógł odmówić alkoholu, chłopcy by zrozumieli, przecież zawsze rozumieli. Ale co stało się tym razem? Nie był już tym samym Niallem i doskonale o tym wiedział. Z każdą minutą coraz bardziej uporczywie wpatrywał się w Malika. Kompletnie nie rozumiał jego zachowania. A jednak żyli obok siebie, śmiali się, rozmawiali, ba, Niall był nawet gotów wybaczyć mu zachowania, których nie wybaczyłby sam sobie.

- Nialler, czemu tak cicho siedzisz? - zapytał Louis z pijackim akcentem. Oni nie rozumieli jego smutku, nie znali jego przyczyny. Blondyn poczuł się dalej od swoich przyjaciół niż kiedykolwiek.
- Przepraszam, źle się czuję. Pójdę się położyć - wypowiedział ledwo dosłyszalnie i ze spuszczoną głową skierował się do swojego pokoju.

Rozebrał ubrania śmierdzące alkoholem i nawet nie biorąc prysznica wskoczył do łóżka i próbował zasnąć. Próbował. Bo nie ma nic trudniejszego niż zasypianie z poczuciem winy.

______________________________________
Powinniście mnie powiesić za to czekanie. Przepraszam.
Jeśli chcesz być informowany, w komentarzu zostaw swojego twittera lub gg.
Komentarz = duuuża motywacja dla mnie.
Zadawajcie pytania bohaterom -  klik
W zakładkach pojawił się "spamownik", czyli darmowa reklama dla Was, zapraszam :) 

3 komentarze:

  1. Niall'owi to bym z chęcią kopa w dupę zasadziła. xd ale shh... to z czasem.
    Strasznie nie rozumiem Rosie. ._. ale mam nadzieję, że będzie lepiej i akcja się jakoś rozwinie. (btw. czy tylko ja czekam na jakąś namiętną scenkę gejowską :3?).
    Zawsze nie wiem, co napisać pod twoimi rozdziałami. Masz talent i dobrze o tym wiesz. Lubię czytać twoje "wypociny". Zawsze sobie mówię, że chciałabym robić to tak, ty i Zuza. x
    Pozostaje mi z niecierpliwością czekać na kolejny :c NIE KAŻ MI DŁUGO CZEKAĆ!

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże kobieto świetnie piszesz. Znalazłam cię przez przypadek ale stwierdzam, że to było przeznaczenie. Opowiadanie mega błędów nie wyłapałam tematyka.. Moja ulubiona nic dodać nic ująć. Blog idealny na 100% jedyne co mi się nie spodobało to zachowanie Niall'a z papierosami i piciem... ale to na pewno był początek do dalszych wydarzeń ;) Mogłabyś mnie o nowym rozdziale poinformować ? tu masz numer gg : 44427295

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski ! Mam nadzieję że niedługo dodasz kolejny :-)

    OdpowiedzUsuń