niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział VI

 Tak, wiem, że minął już niemal miesiąc, odkąd dodałam poprzedni rozdział, ale czas leci mi naprawdę szybko, a na mojej drodze stanęło kilka przeciwności. No cóż, chciałam tylko nadmienić, że planuję jeszcze 3-4 rozdziały + epilog. (A po krótkiej przerwie przywitam Was z nowym opowiadaniem, ale to na marginesie).
ask - klik
tumblr, na którym także jest publikowane opowiadanie - klik
Shot o Perrie, którego zdążyłam napisać gdzieś w międzyczasie - klik 
Jeśli mam Cię informować o nowych rozdziałach - w komentarzu zostaw jakiś namiar :)
Enjoy! x

http://media.tumblr.com/cbfc5cea20eb2fed220c0c02b859c33a/tumblr_inline_ml7a8re6fk1rvuyig.gifNa zegarach właśnie wybiła godzina 8:42, gdy Liam podjechał samochodem na parking przy szkole tanecznej, gdzie pracowała jego dziewczyna. Danielle pocałowała go delikatnie w policzek na pożegnanie i opuściła samochód kierując się w stronę wejścia do nowoczesnego budynku. Chłopak westchnął z uśmiechem i ruszył z miejsca parkingowego na ulicę, by wrócić do domu.
Payne wszedł do domu, po czym uderzyła w niego fala zapachu, który nie był dla niego zbyt przyjemny. Im bliżej był salonu, tym stawał się on coraz ostrzejszy. Podszedł do okna, z którego rozciągał się widok na średniej wielkości ogród i otworzył je, by wywietrzyć woń alkoholu wyparowującego z ludzkiego ciała i zapach dymu papierosowego. Następnie czując dość mocne ssanie w żołądku postanowił iść do kuchni, żeby zjeść śniadanie. Idąc, machał dłońmi przed swoją twarzą, by pozbyć się z nozdrzy gryzącego zapachu. Niespodziewanie potknął się o coś i runął na dwa ciała leżące na podłodze za kanapą, przez co wcześniej ich nie zauważył.
- Co do... Zayn? Niall? - zdezorientowany nie mógł ruszyć się, by chociażby podnieść się na nogi. Spodziewał się, że zastanie swoich przyjaciół w domu, ale czemu oni, do cholery, spali na podłodze w salonie?
- Fajnie by było, gdybyś jednak podniósł z nas swoje cztery litery - odezwał się Malik przecierając dłonią zaspane oczy. Liam podniósł się na równe nogi, ale nadal wpatrywał się w dwójkę chłopaków. Ich oczy były ledwo otwarte, włosy poczochrane, a kończyny splątane ze sobą w dziwnym układzie. Usłyszeli dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi, a chwilę później błagający głos Louisa, który w korytarzu zdejmował swoje vansy.
- Jeeeeść, błagam, jeść! - wykrzykiwał. Chłopak zatrzymał się przy wejściu do salonu i spojrzał zdezorientowany na swoich przyjaciół.
- Cóż... chyba nie chcę wiedzieć - oznajmił i ruszył dalej.
- Ja za to bardzo chciałbym wiedzieć, co robicie na podłodze. Żadnego z nas nie było w domu, co oznacza, że mieliście dla siebie pięć łóżek, plus kanapy, ale... podłoga? Cóż, wybór średni, ale chyba uszanuję waszą decyzję - podsumował Liam śmiejąc się pod nosem.
- Chyba trochę za dużo wypiliśmy i tak jakoś się stało - Niall odezwał się po raz pierwszy tego ranka, więc jego głos był jeszcze zachrypnięty.
- Nie chcę wiedzieć, co robiliście, serio - zapewnił Liam wciąż szeroko się uśmiechając. - A teraz zbierajcie tyłki i marsz do swoich pokoi - zarządził i wyszedł. Zayn podniósł się pierwszy i wyciągnął rękę do blondyna, by pomóc mu podciągnąć się do pionu.
- Idziemy do mnie? - zapytał szeptem, a Irlandczyk jedynie uśmiechnął się i delikatnie skinął głową. - W porządku, idź do mnie, a ja pójdę na chwilę do Louisa.

Payne zdążył już wyrzuć do śmietnika puste butelki po alkoholu, odkurzyć podłogę z popiołu pozostawionego po papierosach, a teraz wszedł do pokoju Louisa rzucając w twarz leżącego chłopaka kocem, który zdecydowanie pochodził z jego łóżka, a za sprawą Nialla i Zayna leżał w nieodpowiedniej części domu. Szatyn zaburczał pod nosem z kwaśną miną.
- Nie byłbym taki zadowolony kładąc na tym twarz - wypalił Liam patrząc na chłopaka, który układał właśnie głowę na materiale przyniesionym przez bruneta.
- Czemu? - zapytał niebieskooki, po raz kolejny tego dnia nie wiedząc o co chodzi.
- A wiadomo, co oni robili z tymi kocami?
- Co masz na myśli? - Louis naprawdę nie wiedział, o co chodzi jego przyjacielowi.
- No nie wiem... może się tam pieprzyli? Sądząc po ilości butelek, które wyrzuciłem i ich stanem rano, będą mieli kaca przez najbliższy miesiąc. Z resztą od jakiegoś czasu, że między nimi dzieje się, um, coś - Tomlinson wytrzeszczył oczy, gdy usłyszał argumenty Liama. Przecież to niemożliwe, żeby między tamtą dwójką coś było, prawda?
- Liam, na zdrowy rozsądek... oni są hetero, a poza tym, czy Zayn uprawiałby seks z przyjacielem, gdy następnego dnia jest umówiony na randkę? - zapytał szatyn z politowaniem wypisanym na twarzy. - I nie patrz tak na mnie. Zayn przyszedł do mnie zanim przeniósł się do swojego pokoju i prosił mnie, żebym obudził go, bo jest z kimś umówiony - oznajmił.
- Dlatego teraz śpią razem w łóżku Zayna. To wszystko wyjaśnia - sarkastycznie odpowiedział Liam. Wiedział swoje i postanowił nie zmieniać swojego zdania.
- Zayna już nie ma, wyszedł jakąś godzinę temu, nie zauważyłeś? - mina Liama nie miała już tego pewnego siebie wyrazu, jednak wciąż stał przy swoich racjach.
- Mimo wszystko spali w jednym łóżku, choć równie dobrze Niall mógł zrobić trzy kroki więcej i spać u siebie. No i Horan dalej jest w pokoju Malika - Payne uśmiechnął się szyderczo udawadniając Louisowi, że wygrał pojedynek. - A co do tej całej randki... Mogą odkładać to na potem. Zayn może codziennie budzić się w innych ramionach, a Niall codziennie wmawiać sobie, że to wszystko nic nie znaczy. Rozkładają swoją miłość do siebie na raty. Tak jakby kochali się po trochę - kończąc zdanie wyszedł z pokoju pozostawiając Louisa niezdecydowanego.

Niall obudził się z uśmiechem na twarzy, ale jego mina zdecydowanie zrzedła, gdy zorientował się, że Zayna nie ma już w łóżku. Całe jego plany o widoku zaspanych oczu Mulata, dźwięku jego zachrypniętego głosu, zmierzwionych włosów, przytulaniu się w łóżku i wspólnie spędzonym poranku zniknęły. Wiedział, że nie powinien robić sobie zbędnych nadziei, ale co mogło oznaczać to wszystko, co wydarzyło się w nocy i nad ranem, gdy obudził ich Liam? Chłopak wziął głęboki oddech, zaciągając się zapachem Zayna, który zalegał w całym jego pokoju. Po chwili wyszedł z łóżka i ubrał spodnie dresowe (oczywiście należące do Malika), które leżały na podłodze i opuścił pomieszczenie udając się na śniadanie. 
- Liam, widziałeś gdzieś może Zayna? - zapytał blondyn chłopaka, który stał przy oknie, pijąc kawę.
- Wyszedł jakieś dwie godziny temu - odpowiedział. - Niall?
- Hm? - Niall odwrócił się tyłem do przyjaciela. Doskonale wiedział, że nie jest jeszcze gotowy na pytania, które będzie mu zadawał Liam, ale jednocześnie był przekonany, że nie ucieknie przed tą rozmową.
- Doszło między wami do... czegoś? - Irlandczyk widział, że nawet dla jego przyjaciela ten temat nie był zbyt łatwy.
- Nie. Po prostu wypiliśmy za dużo i z wieczoru filmowego zrobiła się mała, dwuosobowa impreza, okej? - Niall chciał jak najszybciej skończyć tą rozmowę i położyć się do łóżka, by wyleczyć kaca.
- Wszyscy wiedzą, że między wami coś jest. Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko, prawda? - tak, Horan doskonale o tym wiedział, ale... czy aby na pewno chciał, żeby to, co siedzi mu w głowie od dość dawna, wyszło na światło dzienne?
- Po prostu go lubię, okej? - właściwie nie chciał tego mówić, ale Liam znał go od trzech lat, więc i tak prędzej czy później dowiedziałby się prawdy. Westchnął zrezygnowany i nim Payne zdążył cokolwiek odpowiedzieć na jego wyznanie - wyszedł z pomieszczenia.

Blondyn ponownie wszedł do pokoju Malika, by pozbierać z podłogi swoje ubrania. Dość dużym zdziwieniem dla niego był fakt, że na łóżku jego przyjaciela leżała drobna brunetka. Fleur widząc chłopaka podniosła się z posłania i uśmiechnęła się do niego. Niall wiedział, że to zdecydowanie nie będzie miła rozmowa.
https://31.media.tumblr.com/2ac9ee8b1733b103c9a3dae837b89a2d/tumblr_mx6bl1uqH51r2inxwo1_250.gif- Widzę, że ktoś tu spał w łóżku Pana Idealnego, oprócz niego samego - stwierdziła śmiejąc się swoim piskliwym śmiechem. - Błagam, nie mów, że znowu narobiłeś sobie nadziei.
- Pocałował mnie - Irlandczyk od razu zaczął się bronić. Wiedział, że Fleur jest tam tylko po to, by znowu go dobić.
- On chciał tylko podzielić się fajką, a ty od razu robisz sobie nadzieję? Dorośle - zaśmiała się, jak to miała w zwyczaju.
- Mimo wszystko mnie pocałował.
- Jasne, rób sobie nadzieję dalej, powodzenia - odpowiedziała i rozpłynęła się w powietrzu. Blondyn złapał w ręce swoje rzeczy i poczłapał do swojego pokoju, następnie ciężko opadając na posłanie.

~*~

Harry doskonale wiedział, że Rosie cierpi na bulimię. Albo na coś podobnego. W każdym razie zmuszała się do wymiotowania po posiłkach, a to nie jest normalne, prawda? Z całego serca pragnął pomóc dziewczynie, ale jak? Przecież nie mógł zostawić całej sprawy i udawać, że nic nie widzi. Ma do niej podejść i powiedzieć "Cześć, Rosie. Wiem, że masz bulimię. Jedziemy do psychologa."? Nie, to przecież nie byłoby odebrane przez nią zbyt dobrze. Chłopak ubrał się i wyszedł z mieszkania. Na dworze zaczynało się już ściemniać i robiło się coraz zimniej, więc mocniej opatulił się kurtką, wsiadł do swojego Range Rovera i ruszył w kierunku mieszkania Rosie.

Po piętnastu minutach znalazł się przy budynku, w którym mieszkała dziewczyna. Światło było włączone tylko w pokoju blondynki, co oznaczało, że jest w domu sama. Zielonooki zadzwonił do drzwi, jednak nikt nie otworzył ani nie odpowiedział. Po kolejnej próbie delikatnie otworzył drzwi i cicho wszedł do środka. Kiedy był w korytarzu, dotarł do niego dźwięk wymiotowania, dochodzący z łazienki. Po jego kręgosłupie przeszły ciarki - ona znowu to robiła. Wstrzymując oddech uchylił drzwi od łazienki, gdzie zobaczył swoją "dziewczynę", która opierała się głową o wannę. Ukląkł obok młodej Wilson i delikatnie potarł dłonią jej plecy, na co wzdrygnęła się lekko.
- Zostaw mnie - powiedziała ocierając łzy z policzków.
- Nie zostawię cię w takim stanie, chodź, zaniosę cię do pokoju - zaproponował Harry, a dziewczyna zaszlochała głośniej. Chłopak wziął ją na ręce i po chwili siedział na jej łóżku, z Rosie wtuloną w jego klatkę piersiową, na swoich kolanach. 
- Nie powinieneś tego widzieć. Nie powinieneś wiedzieć. Nie powinno cię tu być.
http://24.media.tumblr.com/9854367faa7e4f247e34cf4418cd6503/tumblr_mpuvr4VA7j1qab0rso1_400.png- Ale jestem, widzę i przede wszystkim wiem i to od jakiegoś czasu - odpowiedział. 
- Harry? Przepraszam za wszystko. Lubię cię - stwierdziła dziewczyna. Wiedziała, że w końcu będzie musiała schować swoją dumę do kieszeni i przyznać się do błędów.
- Ja ciebie też Ros. Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Nie możemy zostawić tej sprawy i pozwolić, żebyś cierpiała, jutro wszystko załatwimy - obiecał, a blondynka poczuła, jakby coś ciepłego rozlało się w jej sercu, a uśmiech wstąpił na jej usta. Była szczęśliwa, że ma Harry'ego przy sobie, akurat w tej chwili. Po kilku minutach zasnęła w jego ramionach.

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział V

 Dobra, rozdział nie jest sprawdzany, a mi się teraz nie chce, ale do jutra to zrobię, więc no.
ask - klik
twitter - klik
tumblr, na którym od jutra też będę publikować opowiadanie - klik
Enjoy! :)

Harry tak naprawdę nie wiedział jak to się stało, ale zanim zdążył zaprotestować, został postawiony przed faktem dokonanym - miał zjeść obiad wraz z Rosie i jej ojcem w jednej z najlepszy (i zarazem najdroższych) restauracji w mieście. Podobno dzięki temu ich związek miał być uważany za bardziej oficjalny - tak przynajmniej uważał Simon i ojciec dziewczyny.
- Czy oni koniecznie muszą nas ciągać po jakiś restauracjach? -  dziewczyna od co najmniej dziesięciu minut histeryzowała z powodu popołudniowego wyjścia. - Każda osoba, która stoi przed domem doskonale wie, że jesteśmy tutaj we dwójkę. Za niedługo wróci ojciec, więc wtedy będą pewni, że się ze sobą widujecie. Więc w czym, do jasnej cholery, jest problem!? - dziewczyna bezsilnie klapnęła na dywan. Nie chciała nigdzie wychodzić ani ze swoim ojcem, ani z Harrym. Tym bardziej do restauracji, gdzie mają jeść (czego Rosie naprawdę nienawidziła)!
- Ros, uspokój się, proszę. Pojedziemy tam, zjemy coś, pogadamy o duperelach i wrócimy. Nie ma w tym żadnego problemu - Harry kompletnie nie wiedział, co ma robić. Im bardziej chciał przekonać dziewczynę, tym bardziej ona nalegała, by nigdzie się z nim nie pokazywać. Przecież nie na tym to miało polegać, prawda?
- Owszem, Harry, problem jest i to dość duży.
- Jaki? Nie chce ci się ruszyć dupy? Nie chcesz się ze mną pokazywać publicznie? - zapytał z kpiącym uśmiechem, ale w jego oczach było widać coś, czego dziewczyna nie umiała nazwać. Smutek? Złość? Rozczarowanie?
- Po prostu wolałabym zostać w domu, okej? - odpowiedziała.
- Co za różnica czy będziemy rozmawiać tutaj, czy tam? - chłopak wiedział, że nastolatka była kapryśna, ale tego dnia przechodziła samą siebie.
- Taka, że gdy zostaniemy w domu, ty porozmawiasz sobie z moim ojczulkiem, a ja zaszyję się w swoim pokoju, z daleka od was obu. A jeśli pojedziemy, będę skazana na widzenie mordy osoby, której wprost nienawidzę i jest to... - jej twarz przybrała wyraz zamyślenia. - Ach tak! To ty!
- Miła jak zawsze - skomentował Harry posyłając w stronę nastolatki słodki uśmiech, choć w środku wcale nie było mu do śmiechu.

Cała trójka weszła do przestronnego lokalu położonego niedaleko lewego brzegu Tamizy.  Wnętrze restauracji Rules było utrzymane w stonowanych barwach, co nadawało mu przytulnego, lecz zarazem eleganckiego tonu. Usiedli na wygodnych fotelach obitych brązowym materiałem, wprost przed stołem, który przykryty był białym obrusem w delikatnie tłoczone wzorki. Harry oraz pan Wilson od razu pogrążyli się w czytaniu karty dań, zastanawiając się, co wybrać. Rosie nie mając na to ochoty, zaczęła rozglądać się po zdjęciach i obrazach, które zdobiły ściany pomieszczenia, zatrzymując się na co ciekawszych.
- Rosie, a ty co chcesz? - z zamyślenia wyrwał dziewczynę dźwięk głosu jej ojca. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że jej towarzysze już zamówili swoje dania.
- A, tak, cóż... poproszę jakąś sałatkę. Zdam się na pański gust - stwierdziła i posłała słodki uśmiech kelnerowi w średnim wieku.
- Tylko sałatkę? Wychodzimy na obiad, a ty zamawiasz sałatkę? - łatwo można było zauważyć, że zielonooki chłopak był szczerze zmartwiony zaistniałą sytuacją.
- Nie jestem głodna - odparła z kamienną twarzą, naciskając na pierwszy wyraz w zdaniu.
- Panie Wilson, może wina? - Harry postanowił nie zawracać sobie na razie głowy brakiem apetytu Rosie i zwrócił się do mężczyzny.
- Nie, na razie muszę ci podziękować. No i, mów mi David, synu - zaoferował starszy mężczyzna i uśmiechnął się zachęcająco do Stylesa. David? Synu? Dla Rosie było to zdecydowanie zbyt wiele.
Kelner przyniósł im jedzenie, które następnie zjedli w ciszy. Zaraz po skończeniu swojego posiłku Wilson poderwała się z miejsca, przeprosiła cicho i ruszyła w kierunku toalety.
- Wiesz może dlaczego Ros ostatnio tak często chodzi po jedzeniu do łazienki? Ostatnio to zdarza się regularnie i nie wiem, co się dzieje - u ojca dziewczyny było widać lekkie zdezorientowanie.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz, naprawdę - odpowiedział Harry wzruszając delikatnie ramionami, a przecież dobrze wiedział, o co chodzi, bo sam to zauważył.

Na dworze zaczęło się ściemniać, więc Styles, Ro i ojciec dziewczyny zapłacili rachunek, ubrali wierzchnie okrycia i podążyli w stronę wyjścia. Ledwo zdążyli przekroczyć próg restauracji, panujący na dworze mrok zaczęły rozświetlać flesze aparatów należących do paparazzich. Dziewczyna przestraszona złapała za rękaw od płaszcza Stylesa.
- Harry... Harry, co się dzieje? - spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
- Przyzwyczaisz się kiedyś. Teraz po prostu się uśmiechaj - odpowiedział i pogładził nastolatkę po ręce, którą trzymała na jego ramieniu.
Rosie rozejrzała się po tłumie osób, które stały naprzeciw nich, robiąc im mnóstwo zdjęć. Ze wszystkich stron docierały do niej krzyki osób, które na przemian wołały imiona jej i Harry'ego, a ona nie wiedziała, w którą stronę ma się patrzeć.
- Uspokój się, nikt nic ci nie zrobi - szepnął jej wprost do ucha Harry, nachylając się nad nią. W momencie cały tłum zawrzał.
- Pocałuj ją! - krzyknął ktoś, a reszta poszła w jego ślady.
- Wybacz - szepnął po raz kolejny Harry i zanim Rosie zdążyła zorientować się, co tak naprawdę się dzieje, chłopak znów się pochylił i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
Rosie mogła wmawiać sobie, że to nic nie znaczyło. Jednak jeśli nawet chciała, teraz nic nie miało być już takie samo.

~*~

Brunet podszedł do lodówki, by wyciągnąć z niej rzeczy potrzebne do zrobienia kanapek. Otworzył drzwiczki urządzenia, ale ze środka zionęła na niego tylko pustka i przez chwilę zdawało ju się, że światełko w lodówce świecie niemalże złośliwie.
- Niall! - zawołał w głąb mieszkania. - Nialler! - ponowił nawoływanie, tym razem idąc do salonu, gdzie siedział jego przyjaciel.
- Co chciałeś? - zapytał blondyn nie odrywając oczu od ekranu telewizora. 
- Pójdziesz ze mną na zakupy? - Malik zrobił maślane oczka patrząc błagalnie na Nialla, na co ten tylko spojrzał na niego przelotnie i uniósł brwi, by po chwili wrócić do oglądania programu. 
- Proooszę? - do próśb Mulata przyłączył się także jego żołądek, który zaburczał głośno i przeciągle. Niall wyłączył telewizor pilotem, wstał z kanapy, ubrał granatową bluzę i wyszedł z pomieszczenia.
- Skoro już zdecydowałem się iść z tobą, to może w końcu się ruszysz? - krzyknął Irlandczyk z korytarza, gdzie zakładał już na nogi buty, a Zayn z lekkim westchnięciem uśmiechnął się do siebie. 

Blondyn i brunet chodzili między regałami i wrzucali do koszyka to, co ich zdaniem było potrzebne w domu. (A raczej Niall wrzucał wszystko, co popadnie, a Zayn dokonywał selekcji). Kasjerka skasowała ich zakupy, więc zabrali torby i skierowali się do wyjścia z supermarketu. W pewnym momencie Zayn gwałtownie skręcił w stoisko monopolowe i puścił do przyjaciela ledwo zauważalne oczko. Niall z szeroko otwartymi oczami obserwował jak chłopak z zadowoleniem na twarzy kupuje litrową butelkę wódki. 
- No co? Dawno nie piliśmy - Zayn skomentował spojrzenie Irlandczyka z dużym uśmiechem.
Następnie ruszyli w kierunku parkingu, na którym stał ich samochód, mijając po drodze kilka fanek, którym z chęcią dali autografy. 
Kiedy stali już przy samochodzie Nialla, Zayn wziął od niego siatki z produktami i sam włożył je do bagażnika. W Tym czasie blondyn stał z rękoma założonymi na klatce piersiowej i wpatrywał się w drzewa rosnące w parku naprzeciwko. Nie mógł uwierzyć, że to już jesień. Ostatnimi czasy dni uciekały mu wyjątkowo szybko. Zayn zauważając, że jego przyjaciel się zamyślił, stanął przed nim, zmuszając Nialla do tego, by spojrzał w jego oczy. Stali tak przez dość długą chwilę wpatrując się w siebie, wzajemnie skanując swoje twarze. 
- Zayn... możemy już jechać? Zimno mi - oznajmił Niall odsuwając się od Mulata, a ten wypuścił nieświadomie wstrzymywany oddech.

Po kilku minutach przygotowań na środku salonu powstało zbiorowisko misek z chipsami i ciastkami, do tego chłopcy dostawili wcześniej zakupioną butelkę wódki, a obok leżała paczka papierosów Zayna, z którą brunet nigdy się nie rozstawał.
Reszta wieczoru minęła im względnie spokojnie, pomijając oczywiście te momenty, gdy pijany Niall zaczął skakać po kanapie i fotelach przy ich własnej piosence lecącej w jednej ze stacji muzycznych. Malik nadal nie mógł uwierzyć, że pomimo swojej narodowości Horan jest w stanie upić się tak szybko.
Brunet sięgnął po ostatniego papierosa, jaki był w paczce i odpalił go czerwoną zapalniczką. 
- Podzieliłbyś się - zażartował Irlandczyk, a drugi chłopak spojrzał na niego podejrzliwie. 
- Od kiedy palisz? - zapytał.
- A od kiedy ty pijesz? - Niall trafił w sedno. Zayn przecież nigdy nie pił, ale ostatnie zdarzało mu się to dość często.
- Od ostatniej imprezy - oznajmił zaciągając się dużą porcją dymu.
- Cóż, moja odpowiedź jest taka sama - odpowiedział Niall.
- Palenie zabija - za argumentował Mulat chytrze patrząc na chłopaka. Papieros wypalił się już prawie cały.
- Cóż, pewnego dnia i tak wszyscy umrzemy - odciął się.  
Chwilę siedzieli w ciszy i blondyn spojrzał na używkę dopalającą się w dłoni przyjaciela. Malik wziął ostatniego bucha i zgasił niedopałek w popielniczce. 
- Zayn, mówiłem poważnie - przypomniał Horan. Brunet uniósł brwi patrząc na niego, a ten w odpowiedzi pokiwał znacząco głową.
Mulat pochylił się i naparł swoimi ustami na te Nialla, delikatnie przejechał językiem po jego dolnej wardze, a gdy młodszy rozchylił usta, wtłoczył w jego płuca dym nikotynowy, który jeszcze przed chwilą trzymał w sobie. Jedyne co widział przed sobą, to zadowolone oczy Nialla i jego tlenione włosy, rozwiane we
wszystkich kierunkach.

niedziela, 20 października 2013

Rozdział IV

 Owszem, zdaję sobie sprawę, że rozdział do najdłuższych i najciekawszych nie należy. Wiem również, że jest bardzo, bardzo spóźniony (bardzo). Niestety szkoła i sprawy osobiste o tym zadecydowały, nie ja. Następny pojawi się jak tylko się wyrobię, a będę próbowała jak najszybciej.
Jeśli chcesz być powiadamiany - zostaw numer GG lub twittera w komentarzu.
Liczę na Wasze opinie :)

Nie chodziło o to, że Harry był uparty, natarczywy czy nieugięty. Harry był po prostu upierdliwy. Bardzo upierdliwy.
- Ros, nie daj się dłużej prosić, no...
- Przestań - odpowiedziała.
- Nie możesz ruszyć swojego tyłka i po prostu tam ze mną pójść? - zapytał z błagalnym wyrazem twarzy. Od ponad dwudziestu minut prosił Rosie, żeby wybrała się z nim do wesołego miasteczka.
- A ty nie możesz ruszyć swojego i po prostu stąd wyjść? - w jej głosie słychać było pretensje.
- Przypomnę ci, że jesteś w moim domu - zirytowany spojrzał na nią z uniesionymi brwiami.
- Okej, w takim razie ja wyjdę, cześć.
- Ros... - zaczepił ją, gdy wychodziła - zostań - bezsilny usiadł na fotelu i schował twarz w dłoniach. Dziewczyna zatrzymała się w pół kroku i cofnęła, opadając na sofę naprzeciw Stylesa.
- Czemu niby mam zostać? Najpierw zachowujesz się względem mnie jak cham, a później udajesz skruszonego i chcesz wyciągnąć mnie nie wiadomo gdzie, to bez sensu - skwitowała dziewczyna z parsknięciem.
- Ja zachowuję się jak cham? Przeprosiłem cię i teraz się staram. To ty jesteś dla mnie wredna.
- Naprawdę? Ja przecież jestem kulturalna, zupełnie jak ty - na jej twarzy pojawił się nieszczery uśmiech.
- Na pewno jesteś też zbyt sarkastyczna - powiedział Harry kręcąc głową.
Przez kilkanaście sekund wpatrywali się wzajemnie w swoje oczy. Dla obojga była to swego rodzaju wojna, której żadne z nich nie chciało przegrać.
- To idziecie do tego wesołego miasteczka, czy nie? Też planowałem się wybrać, a samemu to tak dziwnie... wiecie o co mi chodzi - zapytał Zayn wychylając głowę zza drzwi.
- Idziemy! - zarządziła Rosie i wybiegła z pomieszczenia, by ubrać buty. Zayn rzucił Harry'emu zdziwione spojrzenie i po kilku minutach wychodzili na świeże powietrze, by udać się na obrzeża Londynu do Thorpe Park.

Po dotarciu na miejsce, kupili bilety, a następnie ruszyli w kierunku atrakcji. Kto pomyślałby, że to właśnie Zayn będzie tym, który pędził ile sił w nogach, by przekroczyć bramę do raju dla miłośników kolejek jako pierwszy? Pozostała dwójka podążała tuż za nim szybkim marszem, by nie stracić chłopaka z oczu. Przemierzając część parku, stanęli w kolejce do "Piły", która zważając na godzinę nie była jeszcze zbyt długa.
- Błagam, powiedzcie, że to tylko tak strasznie wygląda - zapiszczała Rosie, patrząc na tory kolejki, które niemal pionowo wspinały się w górę, by za chwilę opaść stromo w dół i zakończyć się pętlą.
- Powiedzmy - odpowiedział mulat z cwanym uśmiechem.
- Em... Zayn? Myślałam, że masz lęk wysokości, czy coś? Słyszałam coś na ten temat i, no wiesz...
- Mam, ale uwielbiam kolejki - w głosie Zayna można było usłyszeć naprawdę duży entuzjazm.
- Taaa, za każdym razem wybiera najbardziej ekstremalne, a później drze się jak mała dziewczynka - odpyskował Harry przewracając oczami.
W końcu nadeszła ich kolej i wsiedli do wagonika. Rosie rozejrzała się niepewnie dookoła zauważając straszny wystrój rodem z horroru.Wagoniki ruszyły i po chwili a zakrętem pojawiła się przerażająca laleczka na trzykołowym rowerku.
Kolejka mozolnie wspinała się pod górę, a gdy na moment zatrzymała się na szczycie, by runąć w dół, Harry usłyszał tylko "O kurwa, umrę." Zayna i poczuł małą dłoń Rosie zaciskającą się na jego.

- Nigdy więcej. Nigdy więcej. Nigdy, kurwa, więcej. Nigdy! - Zayn powtarzał niczym mantrę to jedno zdanie ze spanikowanym wyrazem twarzy. Nie przestał nawet, gdy Harry przypomniał mu o tym, że ostatnim razem też obiecywał sobie, że nigdy już nie wsiądzie na kolejkę.
Dwójka znajomych usiadła na ławce, czekając aż zielonooki przyniesie im ich napoje.
- Więc jak jest między wami? - zapytał Zayn spoglądając niepewnie na koleżankę.
- A jak ma być? Nie lubimy się i tyle - odpowiedziała.
- Jak to się nie lubicie? O ile się nie mylę na kolejce trzymałaś go za rękę - zmarszczył brwi.
- To był odruch. Harry jest wredny i nigdy go nie polubię. Dlaczego, do cholery, nie możecie się z tym pogodzić!? - dziewczyna zdenerwowana zaczęła skubać rękaw swojej kurtki. - Poza tym, jak to zauważyłeś? Nie byłeś czasem zajęty panikowaniem? - nieszczery uśmiech po raz kolejny tego dnia pojawił się na jej twarzy, to akurat miała wyćwiczone do perfekcji.
- I kto tu jest wredny? - Zayn zaśmiał się pod nosem, choć nie było mu zbyt wesoło. - Uwierz mi, znam Hazzę dłużej niż ty. Wiem, że jeśli mógłby, zrobiłby naprawdę wiele, żeby zyskać coś w twoich oczach. - zapewnił.
- Póki co robi z siebie tylko idiotę i denerwuje mnie jak nikt inny - widać było, że dziewczyna nie jest zadowolona z tematu rozmowy.
- O czym rozmawiacie? - Harry wrócił z napojami i usiadł na ławce obok swojego przyjaciela, na co dziewczyna skłamała:
- O niczym ważnym - a Zayn posłał jej smutne spojrzenie.

~*~

Zazwyczaj nasze wspomnienia chcemy zatrzymać przy sobie jak najdłużej i mamy nadzieję, że nie wyblakną one zbyt prędko. Przypominając sobie niektóre wydarzenia uśmiechamy się bezwiednie. Jednak wspomnienie Nialla nie było kolorowe. Za każdym razem, gdy wracało pod postacią wątłej brunetki o długich nogach, jego oczy wypełniały się łzami. Postać, niczym najgorsza zmora, przypominała mu o najgorszy aspektach jego życia: kompleksach, nieodwzajemnionej miłości, braku talentu (które oczywiście były tylko urojeniem, które powstało na skutek braku wiary w siebie).
Dziewczyna stanęła za nim i palcem wskazującym dotknęła jego ramienia, na co chłopak odwrócił się gwałtownie.
- Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha - zachichotała niewinnie. - Wybacz, przepraszam, chyba nie powinnam.
- No raczej, nie powinnaś - potwierdził blondyn.
- Co robisz? - zapytała zaciekawiona. Właśnie za to Niall kiedyś kochał ją jak rodzoną siostrę - była słodka, niewinna, ale teraz już wiedział, że środku niej czaiło się coś, co nie do końca było niewinne.
- Jak widzisz - siedzę - odpowiedział nie chcąc dłużej ciągnąć rozmowy.
- A mogę wiedzieć, czemu jesteś sam? Gdzie jest Zayn? - dziewczyna znowu przypomniała mu o jednym z najgorszych smutków w jego życiu.
- Z Harrym - wyszeptał.
- Z Harrym? Nie uważasz, że spędzają razem dość sporo czasu?
- Jest z nimi Rosie - odszczeknął niemal natychmiast.
- Rosie nawet nie lubi Harry'ego. Nie oszukuj się. Prędzej zwróci uwagę na Malika, niż na niego - stwierdziła, a gdy zobaczyła, że usta chłopaka wykrzywiają się w smutny grymas, na jej twarzy pojawił się uśmiech, którego znaczenie znała tylko ona. -Ups.
- Nic się nie stało. Dobrze wiem, że Zayn ma mnie gdzieś. Uświadomiłaś mi to już dawno - zapewnił.
Fleur uśmiechnęła się zwycięsko i zniknęła, zostawiając Nialla samego. Znowu.



niedziela, 1 września 2013

Rozdział III

 Dobra, wiem, że długo czekaliście i pewnie nie pozostało tu wiele czytających osób (ba, jakby więcej niż 3 osoby to czytały .-.), ale uważam, że bohaterowie zasługują na to, by zakończyć ich historię. 
Na górze jest zakładka "spamownik", gdzie w komentarzach możecie dodawać linki do swoich opowiadań.
Zadawajcie pytania do bohaterów na asku - klik
twój komentarz - motywacja dla mnie :)
Jeśli chcesz być informowany - podaj twitter lub nr gg w komentarzu.
I naprawdę wielka prośba do was: jeśli czytacie, wyrażajcie swoje opinie w komentarzach (lub piszcie na tt - @Your_Blue_Eyes), bo to dla mnie naprawdę ważne. Chciałabym w następnych rozdziałach unikać błędów i się doskonalić. 
Teraz rozdziały będą pojawiać się częściej, ponieważ mam rozpiskę, co i kiedy ma się dziać, więc będzie mi o wiele łatwiej.
ENJOY!

Przez żółte żaluzje do pokoju przedzierały się lekkie promienie londyńskiego słońca. Rosie delikatnie otworzyła oczy, ale zamknęła je z powrotem, gdy usłyszała dźwięk otwierających się drzwi.
- Ros, wstawaj - usłyszała zachrypnięty głos, na którego dźwięk przeszedł ją lekki dreszcz. - Mówię poważnie, wstawaj - głos zbliżał się coraz bardziej.
Dziewczyna modliła się w duchu, żeby jej "żywy budzik" już sobie poszedł i dał jej dalej spać, jednak na marne. Słyszała kroki chłopaka zbliżające się do jej łóżka niebezpiecznie szybko.
- Mówię poważnie, wstawaj - usłyszała szept tuż przy swoim uchu i wzdrygnęła się, na co Harry zareagował cichym chichotem zadowolenia.
- Spadaj - odezwała się, jednak to przysporzyło jej tylko problemu, bo już po chwili miejsce obok niej ugięło się lekko, a łóżko delikatnie zakołysało, gdy chłopak układał na nim swoje ciało.
- Sama się zbadaj, Ros - zaśmiał się zielonooki. - Myślę, że fajnie by było, gdybyś jednak zdecydowała się wstać.
- A wiesz, co ja myślę? Fajnie by było, gdybyś jednak zdecydował się wstać z MOJEGO łóżka - odcięła się dziewczyna nadal z zamkniętymi oczami.
- Wiesz, pozwoliłaś mi spać w swoim mieszkaniu, więc myślałem...
- Za dużo myślisz. A teraz spadaj - na te słowa Styles podniósł się z łóżka wzdychając.
- Na stole w kuchni są kanapki. Mam nadzieję, że będą ci smakować - powiedział delikatnie i skierował się w stronę drzwi.
- Styles... - odezwała się cicho, sama nie wiedziała, czy w tamtym momencie odezwało się w niej sumienie, czy może jej odruch był spowodowany burczeniem w jej żołądku.
Chłopak automatycznie zatrzymał się w pół kroku i zerknął w jej stronę przez swoje ramię. Dziewczyna uniosła powieki i delikatnie zwróciła swój wzrok w stronę chłopaka. Na to, co zobaczyła, pisnęła w duchu i zacisnęła mocno powieki. Harry, który stał przed nią w samych bokserkach odwrócił się jeszcze bardziej chcąc kompletnie zawstydzić swoją "dziewczynę".
- Coś się stało, Ros? - zapytał z nutą rozbawienia w głosie. - Wiesz, mogłabyś otworzyć oczy, gdy ze mną rozmawiasz - zaśmiał się unosząc brwi.
Nastolatka spojrzała na chłopaka próbując nie zwracać uwagi na jego umięśnione i opalone ciało.
- Um...dzięki. Wiesz, śniadanie i w ogóle. Dzięki - wymamrotała nieskładnie przy tym się czerwieniąc.
- Nie ma za co - Harry uśmiechnął się łobuzersko, odwrócił na pięcie i po chwili zniknął za drzwiami, zostawiając Rosie sam na sam z jej zażenowaniem.

Korzystając z okazji, gdy brunetka w kuchni jadła śniadanie przygotowane przez nastolatka, on sam zdecydował się przygotować do powrotu do swojego mieszkania. Zdążył wziąć prysznic zanim poszedł obudzić Ros, więc teraz musiał się już tylko ubrać. Zabrał z oparcia sofy swoje wczorajsze ubrania i zaczął je na siebie nakładać. Nagle do jego uszu dobiegł dźwięk bosych stóp odbijających się od posadzki i trzask drzwi. Bez zastanowienia zerwał się na równe nogi i pobiegł w kierunku hałasów. Światło w łazience było zapalone, więc wywnioskował, że to tam jest dziewczyna.
- Rosie? Co się stało? Wszystko w porządku? - zapytał delikatnie pukając w drzwi. - Mogę wejść? - nikt mu nie odpowiedział.
Biorąc głęboki oddech i przygotowując się na najgorsze, położył dłoń na klamce i otworzył wejście do pomieszczenia. W środku zobaczył zapłakaną Rosie, która klęczała kurczowo przytrzymując się brzegów ubikacji. Kiedy tylko go zobaczyła, poderwała się z miejsca i pobiegła do swojego pokoju.
- Mała, co się stało!? - krzyknął i ruszył za nią.
Gdy wszedł do sypialni młodej Wilson, ona już leżała w łóżku szczelnie przykryta kołdrą. Usiadł obok niej, ręką zabierając kołdrę z jej twarzy. Po policzkach Rosie nadal spływały łzy.
- Nie martw się, wszystko w porządku - oznajmiła słabym głosem.
Kiedy Harry usłyszał łamiący się głos nastolatki, zrobiło mu się jej jeszcze bardziej żal. Jego dłoń powędrowała pod kołdrę i zaczęła delikatnie gładzić dziewczynę po plecach, na co ta wzdrygnęła się i przymknęła oczy.
- Ale przecież jeszcze przed chwilą-
- Zostawmy ten temat w spokoju, już wszystko dobrze - przerwała mu, więc chłopak przestał nalegać.
- Tak sobie myślałem... skoro już musimy robić - podniósł do góry prawą dłoń i palcem wskazującym zatoczył małe kółko - to wszystko, to może... Może pojechałabyś ze mną do nas i poznałabyś chłopaków trochę lepiej? - zapytał niepewnie.
- W sumie nie mam nic do stracenia. I tak nie mogą być gorsi niż ty - fuknęła pod nosem i wygramoliła się z posłania. - Idę się ubrać - rzuciła wychodząc.

Niecałą godzinę później oboje siedzieli w czarnym samochodzie Harry'ego. W tle grało radio, a po chodnikach gnali spieszący się ludzie.
- Właściwie, to dokąd jedziemy? - zapytała dziewczyna, by przerwać krępującą ciszę pomimo tego, że doskonale znała odpowiedź.
- Wywiozę cię do lasu, zgwałcę i zamorduję, a twoje zwłoki pozostawię do zjedzenia dzikim zwierzętom - odpowiedział obojętnie Harry wzruszając ramionami, jakby to, co przed chwilą powiedział było najzwyklejszą informacją powtarzaną przez niego codziennie. Oczy Rosie automatycznie powiększyły się, a w płucach zabrakło jej powietrza. - Żartowałem - dodał po chwili, posyłając swojej pasażerce najsłodszy ze swoich uśmiechów.
- Nienawidzę cię - skwitowała.
- Naprawdę myślisz, że byłbym w stanie zrobić coś takiego? Twój ojciec by mnie powiesił.
- Harry, zatrzymaj się! - wykrzyknęła nagle nastolatka, na co Brytyjczyk ostro zahamował, prawie powodując stłuczkę.
- Co się stało?
- Nie powiedziałam ojcu, że wychodzę.
- Nie przejmuj się tym. Rozmawiałem z nim dzisiaj rano, zanim cię obudziłem i wspominałem mu, ze zamierzam zabrać cię do siebie - odpowiedział nastolatek i spokojnie ruszył w dalszą drogę.
- Zaraz, tata wie, że u nas spałeś? - jej oczy powiększyły się po raz kolejny tego dnia. - Co powiedział?
- Był co najmniej, hm... zadowolony? - zaśmiał się Harry, a Rosie odetchnęło głośno, co oznajmiało koniec rozmowy.

~*~

Harry zdecydowanym krokiem podszedł do drzwi i bez pukania otworzył je na oścież. Gestem reki wskazał dziewczynie, by weszła przodem, a następnie dołączył do niej. Nastolatka była tu wcześniej tylko raz i wtedy nie zawracała sobie głowy rozglądaniem się, jednak teraz postanowiła trochę zlustrować teren swoimi oczyma. Mieszkanie wydawało jej się duże i elegancko urządzone, jednak walające się po podłodze ubrania i inne różne rzeczy, niszczyły poważny wygląd pomieszczenia.
- Tak więc przepraszam za bałagan, ale wydaje mi się, że jeśli poznasz Louisa trochę bliżej, dowiesz się jak trudno utrzymać porządek mieszkając z nim - zaśmiał się lokowaty.
Oboje od razu skierowali się do salonu, gdzie pozostała czwórka One Direction siedziała rozłożona na kanapie. 
- We czterech na dwuosobowej kanapie? Nie lepiej by było, gdybyście usiedli na fotelach, czy coś? - zapytała bez przywitania Rosie, unosząc jedną brew w zdziwieniu.
- Nie, tak nam wygodnie - oznajmił Niall rozpychając się na sofie jeszcze bardziej i kładąc głowę na ramię Zayna.
Chłopcy dopiero po dłuższej chwili uświadomili sobie, że mają gościa, więc szybko poderwali się z miejsc i zaczęli witać nastolatkę. Po kilkunastu minutach wszyscy rozsiedli się na dywanie przed telewizorem i oglądali kiczowate seriale pozbawione ciekawej fabuły. W przerwie na reklamy Louis sięgnął po pilota i zaczął skakać po kanałach, zatrzymując się w końcu na jednej ze stacji muzycznych. Na twarzach piątki chłopaków pojawił się wielki uśmiech, gdy z głośników zaczął lecieć ich pierwszy przebój: What Makes You Beautiful. Wszyscy zaczęli śpiewać, a po chwili z wąskiej kanapy ustawionej pośrodku salonu, zrobiła się mini scena, po której skakał zespół. Zły jak dotąd humor Rosie zaczął ulatywać, a dziewczyna pomyślała, że to wszystko może nie jest aż tak złe... "Jasne, że jest złe! Okłamujemy miliony osób na całym świecie, to okropne!" - pomyślała po chwili. Jednak jej wyrzuty sumienia przerwał Liam, który zdecydował się, porwać ją do tańca. Gdy piosenka skończyła się, wszyscy leżeli na podłodze zwijając się ze śmiechu. 
- Dawno nie robiliśmy ogniska - oznajmił Zayn.
- Faktycznie, przydałoby się trochę wyluzować między tymi wszystkimi wywiadami - przyznał mu rację Louis. - Więc jazda! Rozstawiać stół, rozpalać ognisko w ogrodzie, a ja lecę po butelki! 
- Alkohol!? - wykrzyknęła rozradowana Rosie.
- Tak, alkohol, Ros. Ale czy ty w ogóle kiedyś piłaś? - zaśmiał się Harry do dziewczyny.
- Nie - przyznała. - Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz, prawda? - zapytała retorycznie i pobiegła za Louisem, by pomóc mu przynieść wystarczającą ilość alkoholu.

Półtorej godziny później cała szóstka siedziała na ławkach w ogrodzie w całkowitym upojeniu alkoholowym. Rosie sama nie wiedziała dlaczego, ale była wtulona w bok Harry'ego, podczas, gdy ten wspominał z Louisem, jak podczas ostatniego ogniska starszy spalił ulubione, brązowe buty Stylesa. Tomlinson prawie spadał z ławki śmiejąc się wniebogłosy, podczas, gdy młodszy niekoniecznie zadowolony był ze straty ulubionego obuwia. W pewnym momencie nastolatka oprzytomniała i przypomniała sobie, że miała nie zbliżać się do zielonookiego i zdecydowała się od niego odsunąć. Jednak w momencie, gdy zebrała w sobie całą swoją silną wolę, by oderwać się od Hazzy, on oplótł ją w talii swoim ramieniem i po raz kolejny poczuła przyjemne ciepło uderzające z jego ciała. Ale oprócz ciepła, które dawało dziewczynie ciało chłopaka, poczuła ona również coś, czego nie czuła nigdy wcześniej. Bezpieczeństwo, jakby jego ramiona były w stanie powstrzymać największe zło. Rosie skrzywiła się na tą myśl i po chwili wstała i chwiejnym krokiem podeszła do Liama, który siedział na uboczu wpatrując się w ogień.

Kilka metrów dalej Niall i Zayn żyli w swoim własnym świecie. Siedzieli naprzeciw siebie i wspominali dawne czasy.
- Ahahahahahaha, a pamiętasz jak w Australii zwialiście z Louisem z hotelu i chowaliście się na dachu przed fankami? - zagaił rozradowany Niall.
- Pamiętam. A ty wtedy cały czas do mnie wydzwaniałeś! Nagrałeś mi się na pocztę chyba z 20 razy. W każdej wiadomości wspominałeś, że zabijesz mnie jak tylko pokażę ci się na oczy, a zamiast tego rzuciłeś się na mnie przytulając i nie puszczałeś przez 10 minut - wspomniał Malik z uśmiechem.
- Zamknij się - warknął Niall. Nie chciał, by Zayn wspominał mu o jego chwilach słabości względem niego.
- Bo co mi zrobisz?
- Zacznę śpiewać operowym głosem - zagroził blondyn z poważną miną.
- Nawet nie próbuj, wiesz, ze tego nienawidzę - ostrzegł go brązowooki.
Jednak na nic się to nie zdało, bo już po chwili Horan z całych sił wydobywał z siebie jak najwyższe dźwięki. Dłoń Mulata uniosła się niebezpiecznie i wylądowała na twarzy młodszego zakrywając jego usta. Zayn uśmiechnął się triumfalnie, jednak jego zwycięstwo nie trwało długo. Niebieskooki ugryzł palec swojego przyjaciela i oboje wybuchli śmiechem. Malik delikatnym ruchem ręki uderzył Irlandczyka w tył głowy, po czym przytulił go czule gładząc po plecach.

- Słodko razem wyglądają, nie? - zagaił Liam.
- Rzeczywiście, słodka z nich para - odpowiedziała Rosie z uśmiechem przypatrując się Zaynowi i Niallowi, którzy nadal trwali w swoich objęciach.
- Oni nie są parą - wybełkotał zdezorientowany Payne.
- Serio? Cóż, tak wyglądają.
Oboje zaciekle patrzyli na poczynania wcześniej wymienionej dwójki.
- Wiesz, znam ich od ponad trzech lat i nigdy wcześniej nie zwracałem na to większej uwagi. Wszyscy jesteśmy ze sobą dość blisko, więc po prostu nie zwracaj na to uwagi.
- Mów sobie, co chcesz Liam, ale wiem, że na przyjaźni się nie skończy - odcięła się Ros ze słodkim i pewnym siebie uśmiechem.

Po wielu rozmowach, wybuchach śmiechu i litrach wypitego alkoholu, wszyscy zgodnie zdecydowali, że trzeba zebrać się do domu.
- Wiesz, może to głupio zabrzmi, ale... dobra, to serio duże mieszkanie, ale mamy tu tylko pięć łóżek i kanapę, a wątpię, że chciałabyś spać ze mną - Harry, który był o dziwo najtrzeźwiejszy z towarzystwa, skierował swoją wypowiedź do Rosie. Postanowił nie naciskać na nią i dać jej wolną rękę.
- Och, mogę odstąpić jej swoje łóżku. Ja mogę spać z Niallem - ochoczo zaproponował Malik. Był naprawdę bardzo pijany i ledwo trzymał się na własnych nogach, ale w tamtym momencie zrobiłby wszystko, byleby tylko znaleźć się jak najbliżej Horana. 
- Sprawa załatwiona! A teraz wszyscy do łóżek! - rozkazał Styles.
Wszyscy przytulili się na dobranoc, a z powodu tego, że nie byli zbyt trzeźwi, postanowili wykąpać się dopiero następnego ranka, i udali się do odpowiednich pokoi.

Kiedy Niall wszedł do swojego pokoju, Zayn już leżał na jego łóżku odwrócony tyłem do drzwi. Blondyn niepewnie podszedł bliżej, ściągnął z siebie ubrania i delikatnie ułożył się wśród pościeli, by nie obudzić przyjaciela. Leżał przez chwilę wpatrując się w tył głowy Mulata i nie wiedząc, co ma zrobić. Jego dłonie wręcz wyrywały się, by opleść się wokół ciała starszego, jednak mózg mówił stanowcze "NIE". Niall słyszał dokładnie, jak Malik z chęcią zgodził się na nocowanie u niego, ale czy to znaczyło, że może tak bezkarnie się do niego przytulić? "Oczywiście, że nie." - pomyślał. Po rozważeniu wszystkich "za" i "przeciw" przysunął się bliżej bruneta i oplótł go w talii swoim ramieniem, a głowę przysunął do jego karku. Przecież zawsze mógł zrzucić swoje poczynania na alkohol. Zayn poruszył się niespokojnie i chłopak już chciał zabrać z niego swoje dłonie, gdy jedna z rąk chłopaka prześlizgnęła się po poduszce i wplątała w jego blond włosy gładząc skórę na czaszce. Niall uśmiechnął się do siebie i wdychając zapach skóry Mulata, zasnął.


niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział II

Rosie siedziała przy stole, pochylając się nad talerzykiem z kawałkiem ciasta z galaretką. Smakowało równie dobrze, co wyglądało i dziewczyna doskonale o tym wiedziała, ale nadal nie mogła przełamać swojej niechęci. Zastanawiała się, czy narazić się, poczuć smak truskawek i waniliowego kremu w ustach, a potem zwymiotować to wszystko, czy po prostu wyrzucić smakołyk tak jak śniadanie, które pozostawił jej ojciec, jak i również obiad, który przygotowała gosposia. W potrawach, w których inni ludzie widzieli tylko przyjemny smak, czy zapach, Ros dostrzegała tony tłuszczu i innych substancji, przez które mogłaby przytyć. Zdradliwe kalorie czaiły się wszędzie, czekając tylko aż nastolatce powinie się noga i wpadnie w wir jedzenia. Ciąg rozważań nad ciastem przerwał brunetce dzwonek do drzwi. Nie wiedząc, kto mógłby dobijać się do jej domu o tak późnej porze, ruszyła niepewnie ku drzwiom. Przekręciła delikatnie klucz w zamku i pociągnęła za klamkę. Przed nią stał sporo wyższy od niej chłopak, którym na początku lekko ją przestraszył, jednak, gdy tylko zrobił krok w przód, lampa stojąca w przedpokoju oświetliła jego twarz, a dziewczyna poznała go.
- Mogę wiedzieć, co tutaj robisz? – zapytała krzyżując ramiona, gdy zorientowała się, że stoi przed nim w skąpych spodenkach od piżamy, luźnej koszulce, bez makijażu, a jej włosy są związane w luźny kucyk na środku głowy.
- Przyjechałem odwiedzić swoją dziewczynę, czy to karalne? – zapytał Harry unosząc brwi. – I nie musisz się wstydzić, ładnie wyglądasz – mrugnął, a dziewczyna przeklęła w duchu to, jak łatwo ją przejrzeć.
- Mów, czego chcesz i wracaj do siebie jak najszybciej.
- Mówiłem przecież, że przyjechałem do dziewczyny. Nie uważasz, że dziwne by było, gdybym odwiedził swoją ukochaną w późny sobotni wieczór, a kilka minut później jednak zdecydował się wrócić do siebie? Szkoda by było, gdyby ktoś podejrzewał nas o kłamstwo… - wytłumaczył wchodząc do środka i rozbierając białe trampki w korytarzu.
Dziewczyna odetchnęła głośno. Mimo, że z Harrym udawali parę, czuła się niepewnie przebywając z nim sam na sam. Niepokoił ją sam fakt, że Harry znajduje się w pobliżu. Usiadła na kanapie wskazując chłopakowi, by zrobił to samo.
- Możesz pokazać mi, gdzie jest kuchnia?  - zapytał, unosząc w górę białą reklamówkę. 
- Ostatnie drzwi po prawej na końcu korytarza. Trafisz? – rzuciła Rosie bez cienia zainteresowania.
- Kwestionujesz moją zdolność orientacji w terenie? – odpowiedział chłopak zaczepnie.
- Zdecydowanie tak – mówiąc to, dziewczyna uśmiechnęła się do niego i Harry był nawet skłonny pomyśleć, że to był pierwszy uśmiech, jaki posłała w jego stronę.

Chłopak podreptał do kuchni i zaczął grzebać w szafkach. W końcu znalazł biały talerzyk i wyłożył na niego zawartość reklamówki. Przygryzając delikatnie język starał się ułożyć zielone winogrona tak, by prezentowały się jak najlepiej. Kiedy skończył swoją pracę, ruszył z powrotem do salonu i ustawił owoce na stoliku przed Rosie.

Dziewczyna spojrzała na loczka z konsternacją na twarzy. Jej ręce zaczęły się trząść. „To tylko winogrona, Rosie, tylko winogrona. Zjesz dwa lub trzy, nic się nie stanie. Jedno ma 3,5 kalorii, od tego nie przytyjesz.” – powtarzała sobie w myślach.
- Coś się stało?
- Nie, nie. Zastanawiam, się tylko, gdzie jest tata, powinien niedługo wrócić, a nie chcę, żebyś widział go w takim stanie… - odpowiedziała.
- W takim, to znaczy jakim? – zapytał zaciekawiony Loczek. Rosie zakłopotana podrapała się lekko po głowie. – Co miałaś na myśli?
- To długa historia.
- Mam dużo czasu – nalegał ciągle się uśmiechając.
- Boże, Styles, daj sobie spokój, okej?
- Czasami mam wrażenie, że masz gdzieś starania swojego ojca. Wiesz ile dziewczyn marzy o tym, by być na twoim miejscu?  W pewnym sensie wygrałaś los na loterii, a nawet nie próbujesz tego wykorzystać – mówiąc, próbował wyczytać coś z jej oczu.
- W tym przypadku ta wygrana to kula u nogi. Nie potrzebuję tego wszystkiego.
- Czyli jestem kulą u nogi? Miło mi – prychnął. - Ros, uwierz, mi też nie jest łatwo udawać, że bezgranicznie kocham kogoś, kogo znam ledwo kilka dni. Twój ojciec stara się jak może, żeby tylko było ci jak najlepiej. Doceń to.
- Mam docenić to, że przez tą całą karierę nie mam nawet przyjaciół? Żeby to chociaż było moje marzenie, ale to tylko zachcianki taty – odpowiedziała jej tylko cisza mieszająca się ze współczującym wzrokiem Harry’ego. Poczuła na policzku gorącą kroplę, a ta była tylko zapowiedzią powodzi, która miała wylać się z jej oczu.
Siedzieli we dwoje naprzeciw siebie i wpatrywali nawzajem w swoje twarze. Nagle Harry podniósł rękę i drżącą dłonią otarł jej policzek. Dziewczyna już chciała dotknąć jego dłoni, ale przypomniały jej się okoliczności ich pierwszego spotkania. Znowu go nienawidziła. Jak jeszcze chwilę temu mogła wylewać przed nim swoje żale? Bez zapowiedzi strząsnęła jego dłoń ze swojego policzka, wstała z kanapy i energicznym krokiem podeszła do białej komody. Wyciągnęła z jednej ze szuflad brązowy koc i rzuciła nim prosto w swojego gościa.
- Miłej nocy życzę – powiedziała cierpko nawet nie spoglądając na oniemiałego Harry’ego i wyszła z pomieszczenia.

Zabrawszy czyste piżamy z szafy skierowała się w stronę łazienki. Wzięła szybki, gorący prysznic, by jak najszybciej zasnąć i oddalić od siebie dziwne uczucie, które spowodowała obecność jej „chłopaka”. Stała przed lustrem i różową szczotką czesała włosy, kiedy znienacka uśmiechnęła się do swojego odbicia, przypominając sobie ciepło bijące od ciała chłopaka. Natychmiastowo pokręciła głową, ubrała się i ruszyła ku swojej sypialni. Leżąc już w łóżku skierowała wzrok na ścianę, za którą przebywał zielonooki. W swojej podświadomości widziała, jak niewidoczne gromy, które ciskały w tamtym momencie jej oczy, przenikają przez ścianę i wypalają w skórze Stylesa trwałe blizny.

W tym samym czasie Harry lustrował wzrokiem pomieszczenie, w którym się znajdował. Wrzosowe ściany, do tego białe dodatki w postaci mebli, puchowego dywanu i lamp. Wiedział, że ten pokój na pewno urządzała Rosie. „Ma w sobie coś zadziornego, ale też i coś delikatnego. Nieskazitelna harmonia. Zupełnie jak Rosie.” – myślał. Zależało mu. Westchnął głośno i wziął z talerzyka ostatnie winogrono. Włożył je do ust, a po chwili przełknął razem ze smakiem porażki.

~*~

Stół zastawiony ogromną ilością przekąsek, napojów i alkoholu – dokładnie to można było zobaczyć wchodząc do salonu najsławniejszego boy bandu XXI w. Wokół panował półmrok, ponieważ pomieszczenie oświetlała tylko jedna mała lampka.
- Chłopaki, gotowe! Możemy zaczynać! – krzyknał Liam dumny ze swojego dzieła, a zaraz potem do pokoju wpadła dwójka jego przyjaciół: Niall i Louis.

Wszyscy rozsiedli się wygodnie i pałaszując zaczęli rozmawiać – jak to było w ich zwyczaju – o głupotach. Co chwila któryś z chłopaków napełniał kieliszki, a ciecz, która się w nich znajdowała lądowała w gardłach całej trójki wywołując przyjemne uczucie ciepła w przełyku.

Po prawie ponad godzinie zjawił się kolejny z ich paczki – Zayn. Kilka chwil po jego przybyciu całe pomieszczenie wypełnił dym papierosowy. Palili wszyscy. Wszyscy, oprócz Nialla. Zayn był nałogowym palaczem, reszta jego przyjaciół paliła okazjonalnie, ale on nigdy nie zmusił się do chociażby przytrzymania papierosa w dłoni. Jednak tym razem stało się coś innego. Coś, czego Niall nie umiał, a może nawet nie chciał, zrozumieć. W momencie, gdy Malik wyciągnąć w jego stronę rękę z paczką pełną nikotynowych używek, po prostu drżącą dłonią wyciągnął jedną z paczki i z pomocą Louisa zapalił.

W chwili, gdy dym wypełnił jego płuca, w jego oczach zebrały się łzy. Zagryzł wargę, by nie zacząć kaszleć. Czas mijał, kolejne drinki, papieros za papierosem, a Niall nie miał pojęcia, co się z nim dzieje. Był zły sam na siebie za to, że pod wpływem Zayna zaczął się zmieniać. Czuł, że dzieje się z nim coś dziwnego.

Mógł odmówić alkoholu, chłopcy by zrozumieli, przecież zawsze rozumieli. Ale co stało się tym razem? Nie był już tym samym Niallem i doskonale o tym wiedział. Z każdą minutą coraz bardziej uporczywie wpatrywał się w Malika. Kompletnie nie rozumiał jego zachowania. A jednak żyli obok siebie, śmiali się, rozmawiali, ba, Niall był nawet gotów wybaczyć mu zachowania, których nie wybaczyłby sam sobie.

- Nialler, czemu tak cicho siedzisz? - zapytał Louis z pijackim akcentem. Oni nie rozumieli jego smutku, nie znali jego przyczyny. Blondyn poczuł się dalej od swoich przyjaciół niż kiedykolwiek.
- Przepraszam, źle się czuję. Pójdę się położyć - wypowiedział ledwo dosłyszalnie i ze spuszczoną głową skierował się do swojego pokoju.

Rozebrał ubrania śmierdzące alkoholem i nawet nie biorąc prysznica wskoczył do łóżka i próbował zasnąć. Próbował. Bo nie ma nic trudniejszego niż zasypianie z poczuciem winy.

______________________________________
Powinniście mnie powiesić za to czekanie. Przepraszam.
Jeśli chcesz być informowany, w komentarzu zostaw swojego twittera lub gg.
Komentarz = duuuża motywacja dla mnie.
Zadawajcie pytania bohaterom -  klik
W zakładkach pojawił się "spamownik", czyli darmowa reklama dla Was, zapraszam :) 

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział I

Z poczuciem winy nie łatwo jest zasnąć, a Rosie wiedziała o tym doskonale. Tym razem jednak było jeszcze gorzej. Gdy tylko zamknęła oczy, miała przed sobą widok chłopaka, który szyderczo się z niej śmiał. Sen przyszedł zbyt późno, w dodatku był niespokojny, a budzik zadzwonił zdecydowanie za wcześnie. Wyłączyła go i jeszcze, gdy leżała nieprzytomnie w łóżku, usłyszała z kuchni krzyk ojca:
- Ros, kochanie, wstań i ubierz się w coś ładnego, zaraz wyjeżdżamy.
- Tato, dzisiaj niedziela, nigdzie się nie wybieram. - odkrzyknęła zachrypniętym głosem, a ojciec już po chwili był w jej pokoju.
- Wiem, wiem, ale to naprawdę ważne. Dzisiejszy dzień może odmienić całkowicie twoją karierę i moje życie! - odpowiedział żywo gestykulując rękoma. - Pospiesz się, proszę! - dodał będąc już na schodach.

Tak było zawsze. Zawsze musiała się podporządkowywać. Nigdy nie mogła sprzeciwić się ojcu, to on zawsze decydował o tym, co, gdzie i z kim robi Rosie. Nie mogła mieć swojego zdania, bo ojciec - oczywiście jej kosztem - chciał zmienić swoje życie. Swoje. Zawsze tak mówił. Jakby chciał stać się sławny, rozchwytywany i wtedy Rosie nie byłaby mu do niczego potrzebna.

Dziewczyna wstała z łóżka i lekko zataczając się z powodu niewyspania, ruszyła w kierunku własnej łazienki, biorąc po drodze czystą bieliznę. Wzięła szybki prysznic, zrobiła delikatny makijaż, lekko pofalowane włosy zostawiła rozpuszczone i na bieliźnie wróciła do pokoju. "Ubierz się w coś ładnego" - pomyślała i wyciągnęła z szafy kilka sukienek. W końcu wybrała kremową w kwiatowy wzór z kokardą w pasie. Do tego założyła szpilki w kolorze pudrowego różu i perełkowy naszyjnik. Dokonała ostatecznych poprawek makijażu i fryzury, a wychodząc pochwyciła z komody małą kopertówkę w kolorze butów. Weszła do kuchni szybkim krokiem i zamierzała zrobić sobie mocną kawę, by w końcu się rozbudzić, jednak to nie było jej dane.
- Już gotowa? No proszę, jak chcesz, to potrafisz. Zbieraj się, idę po samochód - rzucił pospiesznie ojciec pojawiając się w pomieszczeniu.
- Tato! Jestem niewyspana i nie mogę nawet wypić szybkiej kawy!? - oburzyła się.
- Sława wymaga poświęceń, córeczko - uśmiechnął się sztucznie i wyszedł.
"Szkoda, że to zawsze ja muszę się poświęcać" - pomyślała i zrezygnowana ruszyła za ojcem.

W czasie jazdy samochodem żadne z nich się nie odzywało. W końcu znaleźli się pod siedzibą SYCO Music, a auto zatrzymało się na parkingu owej firmy.
- Mogę wiedzieć, co tutaj robimy? - zapytała zdezorientowana dziewczyna.
- Przyjechaliśmy w interesach. Tylko proszę cię, zachowuj się przyzwoicie, a wszystko pójdzie po naszych myślach.
Gdy tylko znaleźli się w środku nowoczesnego budynku, podbiegła do nich szczupła blondynka.
- Panie Wilson! Jak miło pana widzieć, szef jest już u siebie z chłopcami, zaraz państwa tam zaprowadzę! - widać było, że zależało jej na tym, by przyjąć ich odpowiednio. - Podać kawy lub herbaty? - zapytała, a Ros już chciała poprosić o kubek czarnej, mocnej kawy, ale ojciec ją wyprzedził:
- Nie, dziękujemy, chcemy jak najszybciej porozmawiać z panem Cowellem. - Rosie zrobiła zdziwioną minę. Wiele razy słyszała o tym nazwisku, ale nigdy nie miała okazji zobaczyć szefa tej korporacji na żywo. Nie było go nawet, gdy dziewczyna podpisywała umowę z jego firmą. Lekko otępiała ruszyła za ojcem i sekretarką.

Kilka minut później stali przed drzwiami biura samego Simona Cowella. Blondynka, która ich tam zaprowadziła, zastukała delikatnie w drzwi, a po momencie je uchyliła.
- Panie Cowell, państwo Wilson już są - oznajmiła i wpuściła Rosie oraz jej ojca do środka i odeszła spełniać swoje pozostałe obowiązki.
- Och, David, jesteś wreszcie, już nie mogłem się doczekać! - oznajmił mężczyzna siedzący za biurkiem, a dziewczyna zdenerwowana wlepiała spojrzenie w czarne kafelki. - Ah, gdzież moje maniery! Chłopcy, poznajcie Rosie i Davida, z którymi będziecie współpracować. - Zaraz. Co? Współpracować? Dziewczyna szybko podniosła głowę w górę, a jej wzrok napotkał sześć par wpatrujących się w nią tęczówek.
Na sofie przed biurkiem siedziało pięciu chłopaków. Szybko przeleciała po nich wzrokiem.
- Davidzie, Rosie, oto One Direction we własnej osobie - dodał Cowell po chwili. - Niall, Zayn, Louis, Liam i Harry. - dziewczyna spoglądała na kolejno wymienianych chłopaków, jednak, gdy spojrzała na ostatniego z nich, jej serce na moment się zatrzymało. To nie mogła być prawda. Chciała wyjść z pomieszczenia, więc cofnęła się kilka kroków i wpadła na klatkę piersiową swojego ojca, która stał za nią. Nie mogła uwierzyć, że chłopak, który dzień wcześniej zrobił jej tak wielką przykrość, stoi tuż przed nią. I w dodatku ona miała z nim współpracować.

Gości usadzono na drugiej sofie i Simon zaczął tłumaczyć dziewczynie, o co chodzi w kontrakcie, który zaraz miała podpisać, a ona wpatrywała się w niego jak ciele w malowane wrota i nie wiedziała, co odpowiedzieć.
- Więc... nie pokazujesz się w męskim gronie, nie wywołujesz skandali, słowem - bawisz się w ideał. A teraz podpisz - zakończył Cowell podając Rosie długopis.
- A czy ktoś powiedział, że ja się na to zgodzę? - wszystkie oczy w pomieszczeniu zwróciły się na nią. - Chce najpierw porozmawiać z tatą.
Kiedy wyszli z pomieszczenia zauważyła, że jej ojciec nie był zbyt zadowolony.
- Więc rozumiem, że wszystko, co do tej pory robiłam ci nie wystarczy? Teraz mam udawać dziewczynę jednego z nich!? - krzyczała.
- Dziecko, to dla ciebie świetna promocja. Zyskasz większy rozgłos, oni są znani na całym świecie. Do tego może nagracie razem kilka piosenek... - chciał kontynować dalej wymienianie zalet kontraktu, ale mu przerwała:
- Czy ty siebie słyszysz!? Mam udawać, że kogoś kocham? Za nic nie podpiszę tej umowy! - urwała tupiąc nogą.
- Nie musisz. Już ją podpisałem. - wzruszył ramionami mężczyzna.
- Jak to!?
- Jesteś niepełnoletnia. Jako twój opiekun mogłem podpisać umowę za ciebie, twój podpis nie był konieczny. A teraz wracajmy do środka.

Nastolatka nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Nie dość, że miała zostać wplątana w związek na pokaz, to jeszcze z którymś z przyjaciół chłopaka, którego nie darzyła zbytnią sympatią.
- A więc wszelkie formalności są załatwione. Teraz chłopcy muszą iść na wywiad, w którym Harry ogłosi, że ma dziewczynę. - kolejny szok, a najgorsze było to, że Ros nie mogła nic na to poradzić. - A wieczorem Harry i Rosie spotkają się w apartamencie chłopców, by trochę lepiej się poznać - oznajmił Simon wstają z fotela.

Dziewczyna nie mogła otrząsnąć się po tym, co się stało. Wpatrywała się w nowo poznanych chłopaków, którzy wolnym krokiem ruszyli w stronę drzwi. Zdziwieniem dla niej było, że z taką łatwością przyszło jej zapamiętanie ich imion. Niall i Louis wesoło pomachali jej na pożegnanie, a ona odwdzięczyła się tym samym. Liam i Zayn rzucili do niej krótkie, ale uprzejme "cześć" i wyszli. Harry nie odezwał się ani jednym słowem przez całe spotkanie. Kiedy mijał ją, nawet nie zaszczycił jej najmniejszym spojrzeniem. Jednak, gdy dziewczyna powiodła za nim wzrokiem, a ich tęczówki się spotkały, w jego zielonych można było dostrzec coś na kształt współczucia. Ale ona nie chciała się nad tym zastanawiać. Nie chciała wiedzieć, co myśli o tym wszystkim Harry. Nie chciała go nawet znać. 


~*~
Kamery była już przygotowana do nagrania wywiadu, makijażystka dokonywała ostatecznych poprawek w wyglądzie chłopców. Wywiad miał być krótki, by bez zbędnych poprawek wyemitować go następnego dnia w jednym z programów muzycznych. Cała piątka usiadła wygodnie na kanapie, a zaraz obok nich dosiadła się niska prezenterka w średnim wieku. Kamerzysta pokazywał na palcach ile sekund pozostało do początku nagrywania.
- Witajcie chłopcy! - zaczęła kobieta z przesadnym uśmiechem.
- Witaj, miło cię znowu widzieć - odpowiedział Liam.
- Mam zamiar zadać wam dzisiaj kilka pytań, ale nie tylko tych dotyczących waszej kariery, ale też bardziej osobistych. Chyba nie macie nic przeciwko?
- Pytaj o co chcesz  - uśmiechnął się Louis, siląc się na miły ton, nigdy nie znosił tej kobiety, a wywiady z nią nie sprawiały mu żadnej przyjemności.
- Więc jak ma się wasza nowa płyta? 
- Jesteśmy już w połowie nagrywania materiałów. To naprawdę ciężka praca, ale mamy przy tym też dużo zabawy. A przede wszystkim kochamy to, co robimy- zapewnił Harry.
- A skoro już jesteśmy przy kochaniu... Harry, słyszałam, że masz dziewczyne, czy to prawda? - zapytała.
- Tak - odpowiedział szeroko się uśmiechając. - Rosie jest naprawdę wspaniałą osobą.
- Mamy nadzieję, że już niedługo zobaczymy was razem na jakiejś gali!- zawołała entuzjastycznie. - Więc Liam, Louis i Harry mają dziewczyny, a co z resztą? 
- Musimy radzić sobie jakoś sami - odpowiedział Niall gorzko się śmiejąc, ten temat nigdy nie był przez niego lubiany.
- Ostatnio słyszy się dużo plotek o tak zwanym Ziallu. Zayn, czy to prawda, że uważasz Nialla za słodkiego? - dopytywała się.
- Tak - odciął krótko mulat.
- Więc Niall jest najsłodszy z zespołu? - kobieta nadal stąpała po cienkim lodzie. Niall wiercił się nerwowo na krześle, a każde pytanie dotyczące jego i Zayna sprawiało mu wewnętrzny ból. 
- Tak, Niall jest bardzo słodki - rzekł Zayn i odwracając się do przyjaciela, puścił w jego stronę oczko.

Potem padło jeszcze więcej pytań, ale Niall nie słuchał. Był pogrążony w wewnętrznej euforii, bo Zayn powiedział, że jest słodki. Na co dzień wymieniali się dziesiątkami takich wyznań, ale mulat nigdy nie powiedział o nim czegoś takiego publicznie. Od zamieszania z Joshem minęły trzy lata, ale Niall doskonale pamiętał dzień, w którym jego były chłopak opuścił go na zawsze. I nadal sprawiało mu to ogromny ból. Obiecał, że już nikt nie wpłynie na niego tak jak Josh, że już nigdy nikogo nie pokocha. Ale wtedy zjawił się Zayn. Tak, Niall był zakochany w brunecie, ale nikt o tym nie wiedział. "I nikt się nie dowie" - pomyślał Niall rzucając szybkie spojrzenie na swojego przyjaciela.  

~*~
Apartament  z zewnątrz wydawał się cichy, wręcz ponury, jednak, gdy dziewczyna weszła do środka uderzyła w nią fala głośnej muzyki mieszającej się ze śmiechami. Wchodząc głębiej do mieszkania, skierowała się do salonu, skąd dochodziły wesołe dźwięki. Gdy tylko chłopcy ją zauważyli, rzucili się w jej stronę przytulając ją i witając u siebie. Była zaskoczona tym serdecznym powitaniem, jednak odwzajemniła je. 
- Pewnie przyszłaś porozmawiać z Harrym - bardziej stwierdził niż zapytał Louis. - On nie jest wcale taki zły, serio - zapewnił.
- Chodź, zaprowadzę cię do jego pokoju - zaproponował Niall i momentalnie chwycił jej nadgarstek, wciągając ją za sobą na schody prowadzące na piętro. - Chcesz coś do picia? - zapytał, ale dziewczyna odmówiła kiwnięciem głowy. - Harry zaraz przyjdzie.
Kiedy blondyn wyszedł, dziewczyna rozejrzała się badawczo po pomieszczeniu. Ściany miały odcień kawy z mlekiem, a na podłodze rozciągał się puchowy, śnieżnobiały dywan. Z uchylonej szafy, która stała w kącie pokoju, wystawała sterta białych koszulek. Nagle drzwi pokoju otworzyły się, a do środka wszedł Harry ubrany w czarne dresy i białą koszulkę. 
- Cześć - przywitał się i usiadł obok dziewczyny, ale ona postanowiła mu nie odpowiadać.
Nastała chwila niezręcznej ciszy, ale Rosie w końcu postanowiła zadać mu pytanie, które ją dręczyło:
- Właściwie, dlaczego mam udawać twoją dziewczynę? Kryję cię, czy jak? - wypaliła prosto z mostu.
- Nie, nie kryjesz nikogo. To forma czystej promocji. Korzyść dla obu stron. Ty zyskujesz dodatkowy rozgłos, a my przy okazji miano osób, które pomagają nowicjuszom - odpowiedział bez ogrudek i znowu zapadła cisza. - Ros, mam dziwne wrażenie, że mnie nie lubisz.
- Może dlatego, ze faktycznie cię nie lubię? - odparowała dziewczyna.
- Więc czemu mnie nie lubisz? 
- A czemu udajesz kogoś, kim nie jesteś w rzeczywistości?
- To nie jest łatwe. Liam to ten opiekuńczy, Zayn jest tajemniczy, Niall to żarłok, a Louis poprawia wszystkim humor. A ja zawsze byłem Harry. Tylko Harry. Nic więcej. Byłem zbyt prosty. Nie chodzi o to, że jestem zazdrosny, to taka maska, żeby ludzie w końcu zaczęli inaczej na mnie patrzeć. - dziewczynę zdziwiła szczerość, z jaką to wypowiedział.
- Gówniana ta maska - prychnęła brunetka. - Poza tym, znam cię kilka godzin, skąd miałam wiedzieć, że coś udajesz? Wkopałeś się Styles, już na pierwszym kroku. - w odpowiedzi dostała tylko ciche westchnięcie.
- Więc Ros, czemu tak bardzo mnie nie lubisz? - ponowił swoje pytanie brunet. 
- Nie lubię ludzi, którzy robią innym złudne nadzieje.
- To znaczy? - zapytał chłopak podnosząc do góry jedną brew, a dziewczyna w tym samym czasie wstała, otworzyła drzwi i stanęła w progu tyłem do niego. 
- To znaczy, że jeśli chcesz, żeby ktoś cię polubił - spojrzała na niego przez ramię. - daj mu chociaż wsiąść do tego głupiego samochodu. - Harry wytrzeszczył oczy ze zdziwienia, a ona tylko posłała mu złośliwy uśmiech i opuściła pokój.
Gdy już znalazła się na ulicy, wzięła głęboki oddech. Zapowiadało się naprawdę ciekawie. 
______________________________________________________________________________
A więc mamy już jedynkę. A raczej dopiero. Wiem, że rozdział powinien być w niedzielę, ale szkoła, sprawy rodzinne i mój naprawdę tragiczny humor się na siebie ponakładały i tak wyszło, dlatego baaardzo chciałam was przeprosić. Kolejny pojawi się dokładnie za tydzień, czyli we wtorek 21 maja, zapraszam x

Komentarz - duża motywacja dla mnie. Nie musicie pisać jakiś długich wywodów, wystarczy mi nawet, jeśli ktoś napisze zwyczajne "czytam".

Pytania do mnie i bohaterów bardzo mile widziane - ask.fm
Fanpage, na którym pojawiają się aktualności - fanpage

Jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach - zostaw w komentarzu swój tt lub nr gg.




czwartek, 2 maja 2013

Prolog

 2010
Duża ilość alkoholu przed prowadzeniem samochodu nie jest dobrym pomysłem. Nawet, jeśli jesteś Irlandczykiem o stosunkowo mocnej głowie. Szkoda, że Niall uświadomił sobie to zbyt późno. Ponura, sterylnie czysta sala na nikogo nie wpłynęłaby dobrze, ale on, mimo nastroju, jaki panował w szpitalu, był szczęśliwy. Wystarczyło, że chłopak siedzący obok, chłopak, którego Niall nazywał wszystkim, trzymał jego dłoń w szczelnym uścisku.
- Nigdy nie myślałem, że znajdę kogoś, kto naprawdę mnie pokocha. Chcę, żebyś wiedział, że jesteś dla mnie bardzo ważny - blondyn zaczął nerwowo przygryzać swoją wargę. Ścisnął dłoń partnera mocniej i spojrzał mu w oczy. - Kocham Cię - wyszeptał spuszczając wzrok.
Nic, cisza, żadnego odzewu.
- Kocham cię, słyszysz? - powtórzył znowu spoglądając na chłopaka obok.
W odpowiedzi początkowo otrzymał tylko ciche prychnięcie, które, ku jego nieszczęściu, stopniowo zamieniało się w szyderczy śmiech. Poczuł, że ręka, która ściskała pocieszająco jego chudą dłoń, zniknęła, a razem z nią opuściło go całe poczucie bezpieczeństwa. Krzesło obok jego łóżka zaskrzypiało delikatnie, gdy osoba, która na nim siedziała, gwałtownie wstała i nadal się śmiejąc, opuściła pomieszczenie.

Początkowo Niall myślał, że zrobił coś źle, postąpił zbyt impulsywnie, a jego ukochany po jakimś czasie wróci. Jego przekonanie zaczęło słabnąć, gdy dni mijały, a w drzwiach jego sali pojawiali się tylko lekarze i dyżurujące pielęgniarki. W dniu wypisu ze szpitala napisał sms-a do Josha. Nie dostał jednak jakiejkolwiek odpowiedzi. Nie był więc zdziwiony, gdy pod drzwiami szpitala nie zastał nikogo, kto by na niego czekał. Bez ciepłego ciała przy boku wszystko wydawało mu się dziwnie obce, szare i niebezpieczne. Wsiadając do taksówki poczuł na nosie krople pierwszego od tygodnia deszczu. Angielska pogoda jak na złość postanowiła dopasować się do jego humoru. Podążając opuszkami palców po strumieniach wody toczących się wolno po szybie samochodu, obiecał sobie, że już nigdy nie nazwie nikogo wszystkim. Cóż, trochę się przeliczył.

~*~
2013
Wschodząca gwiazda muzyki przemierzająca ulice Londynu podczas ulewy, w dodatku na boso, zostawiając za sobą krwistoczerwone odcisków stóp, to raczej niecodzienny widok. Rosie jednak nie miała innego wyjścia.
- Rozumiem, że masz dużo spraw na głowie, ale mógłbyś zrobić dla mnie chociaż tyle. Wywiady, koncerty, sesje, a jak przyjdzie co do czego, to nawet nie ma kto po mnie przyjechać. Nie boisz się, że coś mi się stanie? - mówiła zdenerwowana gestykulując rękoma.
- Rosie, kochanie, pada deszcz, nikt cię nie pozna, nie ma szans - odpowiedział głos w telefonie.
- Właśnie ! Leje, tato, leje! 
- Dasz radę. Widzimy się rano, kochanie! - odpowiedział mężczyzna, a Rosie usłyszała irytujący dźwięk oznajmujący koniec połączenia.
- Tsaa, jeśli przeżyję - powiedziała już do siebie.
 Wzdychając głośno włożyła granatowe szpilki do czarnej, pakownej torby i ruszyła dalej. Pieniądze, pozorna sława, mogła chcieć czegoś więcej? Owszem, Rosie od dziecka pragnęła mieć normalną rodzinę. Wiecznie zabiegany ojciec, który pamięta o córce tylko wtedy, kiedy ta osiągnie kolejny sukces i matka, która... Cóż, Rosie nie wiedziała nawet jak wyglądała ta kobieta. Na myśl o tym po twarzy dziewczyny poleciały łzy, które zaczęły mieszać się z deszczem. W jednej chwili zwichnięty niegdyś nadgarstek zaczął nieprzyjemnie strzykać, a poranione od niewygodnych butów stopy szczypać. Nastolatka zatrzymała się, chowając twarz w dłoniach. Podniosła wzrok w momencie, gdy obok niej przystaną biały, sportowy samochód, a szyba w drzwiach zaczęła się uchylać.
- Hej skarbie, wsiadasz? - odezwał się niskim głosem mężczyzna zajmujący miejsce kierowcy.Wydawał się przyjazny.
Dziewczyna oczarowana jego włosami zwiniętymi w delikatne fale i szmaragdowymi oczami, zrobiła krok do przodu i już miała chwycić klamkę, gdy chłopak ponownie się odezwał:
- Sorry, kochanie. Za wysokie progi jak na twoje nogi. - zaszydził z niej śmiejąc się i ruszył z piskiem opon, zostawiając zdezorientowaną Rosie daleko w tyle.

Nastolatka bez zawahania ruszyła biegiem w stronę swojego mieszkania. Nie przejmowała się tym, ze ktoś ją zobaczy, że zostawia krwiste ślady na chodniku, że stopy nieprzyjemnie pieką. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim azylu, z dala od niezbyt przyjemnego świata. Dziesięć minut później stała już pod swoimi drzwiami. Weszła do karmelowego hallu, cisnęła torbą w kąt i położyła się na śnieżnobiałych płytkach. Wiedziała, że jest w domu sama, a ojciec zapewne jak zwykle wróci dopiero późną nocą, więc nie bała się, że ktoś zobaczy ją w tym stanie. W głowie przez cały czas miała zielone tęczówki chłopaka i jego usta złożone w pogardliwym uśmieszku. Odjechał, zostawił ją, pewnie do tej pory śmieję się do siebie. Wstała z kafelek i skierowała się do łazienki. W ubraniach weszła pod prysznic, przecież i tak były mokre. W momencie z kranu poleciała lodowata woda, a jej ciało przeszedł dreszcz. Nie, żeby w mieszkaniu nie było ciepłej wody, bo była. Ona stosowała to jako karę za każdy, nawet najmniejszy błąd. Wychodząc do łazienki porozrzucała zmoczone ubrania po całym korytarzu. Nie miała najmniejszej ochoty ich zbierać, ktoś zrobi to rano za nią. Wciągnęła na siebie szare spodnie od dresu i rozciągniętą koszulkę. Delikatnie osuszyła włosy bordowym ręcznikiem i ruszyła do kuchni w celu przeszukania lodówki.

Stojąc przy kuchennym oknie, zamówiła pizzę do domu. Wyjęła z szafki trzy dość duże bułki i pochłonęła w kilka minut pomijając kubkiem chłodnej coli. Niecałe pół godziny później siedziała w salonie i oglądając telewizyjny teleturniej pałaszowała kolejną porcję jedzenia. Teraz już nawet pizza nie miała smaku. Jadła byle co, byle jak, byleby tylko zjeść. Odstawiła opróżniony karton na stół i zrywając się z kanapy popędziła wprost do łazienki. Padła na kolana przed muszlą nabawiając się przy tym kolejnych siniaków. Wymusiła na sobie zwrócenie wszystkiego, co znalazło się w jej żołądku przez ostatnią godzinę. A przecież wczoraj miał być ostatni raz. Wszystko, co się z nią działo musiało mieć swoją przyczynę. Nie wiedziała już, czemu to robi. Przez ojca, przez chłopaka ze szmaragdowym spojrzeniem, który tak bezczelnie ją potraktował, czy z nienawiści do samej siebie? Z wyrzutami sumienia znowu obiecała sobie, że od tego momentu będzie silna, nie da sobą pomiatać. Tak, ona też się przeliczyła.

___________________________________________________________________
A więc mamy prolog. Czuję, że część z Rosie to jakby takie masło maślane, ale to moje zdanie. Chyba nigdy nie będę w stanie napisać czegoś, co naprawdę będzie mi się podobać. A jaka jest Wasza opinia?

Komentarz - silna motywacja do dalszego pisania.

Możecie zadawać pytania zarówno bohaterom, jak i mi. Odpowiem na każde pytanie. - ask.fm